Nie minęły echa wątpliwej kiełbasy wyborczej (podobno ma to być dar dla dzieci), czyli tanich laptopów prawdopodobnie o wątpliwej jakości i wydajności, a dzisiaj usłyszałem o „darmowych” laptopach PIS dla nauczycieli. Te pierwsze są zresztą coraz dokładniej komentowane przez różne portale (ludzie wczytują się w specyfikację i przetarg) – pozwolę sobie zacytować kilka rzeczy:
"jaka matryca? W zasadzie byle jaka... nie tędy droga!" (mój komentarz - mowa jest m.in. o braku redukcji niebieskiego światła, ale również o braku podstawowych parametrów odróżniających elektronicznego śmiecia, negatywnie wpływającego na wzrok, od czegoś, co da się używać)
"Dodatkowe 2,5 kg w plecaku? Dasz radę, młody!" (mój komentarz - moje pierwsze laptopy 15 cali z kawałkiem miały po 3 kg i nie pomyślałem, że młody człowiek może sobie z tym nie poradzić, faktem też jest, że 14 cali może mieć spokojnie obecnie 1kg)
"Jaka ma być bateria w laptopie dla 4-klasisty według rządu? Obecna. Ma być obecna…" (mój komentarz - też o tym wspominałem, że przy braku poszanowania bateria niskiej jakości od razu będzie dawać jakieś śmieszne czasy i to będą pieniądze wyrzucone w błoto)
"Dostarczone urządzenia muszą mieć możliwość „zdalnej automatycznej instalacji, konfiguracji, administrowania oraz aktualizowania systemu, zgodnie z określonymi uprawnieniami poprzez polityki grupowe”. " (mój komentarz - teoretycznie więc wykluczamy Linuks czy inne systemy i pozwalamy na... wszystko)
"Nie wiadomo też, kto właściwie będzie ich właścicielem: szkoła, rodzice czy dzieci. To dopiero zostanie wyjaśnione w ustawie, nad którą pracuje Ministerstwo Edukacji i Nauki. "
Ogólnie sam miałem i mam dużo zastrzeżeń do tego pomysłu - najprawdopodobnie zalani zostaniemy niepotrzebnymi nikomu śmieciami i będziemy zmuszani do ich używania (przypomnę, że po COVID w domach jest masa sprzętu).
Popatrzmy trochę szerzej na to, co się dzieje w naszym kraju - Orlen nie opublikował jeszcze raportu za Q4 2022, równocześnie podwyższył we Wrocławiu czynsze za wynajmowane lokale, a Wyborcza przedstawiła dziś artykuł o tym, że niejaki Daniel Obajtek był współpracownikiem ABW (czy dlatego nie ma dostępu do danych tajnych?), a jego oficerem prowadzącym miała być Beata Z. (pracuje w Orlenie na stanowisku kierowniczym).
Wątpliwości wokół tego koncernu i prezesa jest coraz więcej, mnie natomiast zastanawia strona w domenie orlen.pl, która gloryfikuje Klausa Szwaba.
I teraz moje pytanie - czy te wszystkie zakupy, nakręcanie inflacji, ogłupianie ludzi, że "rząd daje", jak również cyrk związany z Orlenem, to po prostu realizacja jednego i tego samego projektu związanego z panem Szwabem? Czy tylko głupota?
Niezależnie od tego, jaka jest prawda, to zobaczmy jaka jest chociażby przepaść między Polską i USA - my marzymy o śmieciowych Chromebookach, tam mowa o tym, że firma farmaceutyczna świadomie mutuje w laboratoriach COVID19 (poniekąd robiąc to co wojsko): my dławimy ruch w miastach, tam projektuje się coraz nowsze środki transportu (obecnie silniki hipersoniczne dla samolotów).
Pisał m.in. dla Chipa, Linux+, Benchmarka, SpidersWeb i DobrychProgramów (więcej na mwiacek.com). Twórca aplikacji (koder i tester). Niepoprawny optymista i entuzjasta technologii. Nie zna słów "to trudne", tylko zawsze pyta "na kiedy?".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka