Rozwój
Zaczęło się w sumie niewinnie, zakończyło niezwykle poważnie. Rewolucja seksualna, wolna miłość i opary marihuany, jak i kryzys paliwowy, na zawsze zmieniły świat. Technologia zamknięta w ogromnych skrzyniach w końcu opuściła rządowe laboratoria i siedziby wielkich firm, i jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać kolejne mikrokomputery. Ludzie rzucili się na gry (Spectrum, C64, Atari, Amiga) i tworzenie pierwszych szeroko wykorzystywanych interfejsów graficznych (choćby GEOS), zaczęto również propagować ideę tzw. wolnego oprogramowania. Można powiedzieć, że to była złota era prawdziwego, niczym nieskrępowanego, rozwoju.
Technologia cyfrowa wspierała analogową, i tak naprawdę wtedy łączyliśmy ich najlepsze cechy.
Podsumowanie: w latach 70-tych i 80-tych XX wieku mieliśmy masę ciepła, optymizmu i wyjścia frontem do klienta, o czym świadczą tamte hity, ale również np. ta taśma
Dzielenie się
Kilkanaście lat później po pojawieniu się IBM PC pod strzechami znalazł się internet, piętno odcisnęła też rewolucja komórkowa. To nie udałaby się, gdyby nie pojawiły się formaty kompresji stratnej. Przypomnijmy najpopularniejsze z nich, czyli JPEG (1992), MP3 (1993) czy MPEG-4 / H.264 (1998). Tu widać było rozwój, jak również potrzebę nieskrępowanego dzielenia się treścią. Napster, Pirate Bay, RIP-y z DVD - to wszystko napędzało zakupy nagrywarek, szybszego sprzętu do kompresowania, itp. W dalszym ciągu kupowaliśmy chociażby dedykowane karty dźwiękowe (które potrafiły mocno pieścić nasz zmysł słuchu) i rozwijaliśmy różnego rodzaju standardy.
Podsumowanie: w latach 90-tych XX wieku i początkach XXI wieku myśleliśmy o rozwoju i sięganiu gwiazd (warto przypomnieć, że idea WWW została udostępniona za darmo).
Dziki Zachód
Swoje rozwiązania zaproponowali tacy ludzie jak Jobs (odszedł w blasku chwały), Gates (którego teraz najczęściej kojarzy się z teoriami spiskowymi) czy Zuckenberg. Po Yahoo, Hotmailu i wielu innych na rynku pozostało kilku gigantów (Google, Microsoft, Facebook, Netflix, etc.), z których duża część jest ściśle powiązana z rządami.
Ludzie dzielą się coraz mniej wartościowymi treściami (powiedziałbym, że coraz więcej jest soft porno). Z jednej strony jakość może być wysoka, z drugiej strony serwisy typu Netflix ją często obniżają. Słabe filmiki pojawiają się nawet na YouTube - tylko w ten sposób można obejść sprawdzanie praw autorskich (stąd zmiana kolorów czy tonów, ucinanie sekund, obniżanie jakości, wstawianie w ramkach).
Podejmuje się próby zablokowania tak podstawowych praw, jak prawo do naprawy urządzeń. Te są coraz bardziej plastikowe i odhumanizowane - nikt się już do nich nie przywiązuje (czy ktoś kiedyś pomyśli tam samo dobrze o Macbooku jak kiedyś o Commodore 64?), a w większości królują rozwiązania zintegrowane (są tanie, a przez to kiepskie).
Słowami klucz obecnego świata pozostają m.in. słowa „tolerancja”, „rasizm”, „wolność” i „prywatność”, ale rozumiane w dosyć specyficzny sposób… to znaczy tak, jak pasuje konkretnym serwisom czy firmom (stąd chociażby zbanowanie prezydenta USA po jego przegranej czy usunięcie historycznego zdjęcia z czołgami z pewnego placu z niektórych przeglądarek). W wielu wypadkach polemikę próbuje się przedstawić jako homofobię, rasizm albo antysemityzm… a hasło rzucone bez dowodów potrafi stać się prawdą objawioną (zastanawia mnie np. czy Kevin Spacey był winny czy nie).
Wmawia się wszystkim, że chmury są sposobem na wszystkie problemy (choć w praktyce ilość zasobów, która zużywają, jest zatrważająca). W tym świecie ludzie mają używać tylko „darmowych” narzędzi narzuconych przez gigantów, i najlepiej płacić tylko elektronicznie. Równocześnie wymaga się od nas nadal archaizmu, czyli pracy minimum po 8h (nie mówię oczywiście o zawodach typu rolnik), co prowadzi do wzrostu ilości tzw. bullshit job. Ostatnie miesiące jasno pokazały, że w wielu wypadkach jest to kompletne nieporozumienie i przeżytek… a jak wiadomo, niezadowolony pracownik to kiepski pracownik.
Mamy coraz większy problem ze zrozumieniem podstawowych rzeczy - winne bywa również pisanie na klawiaturze (używanie rysika podobnież aktywuje zupełnie inne obszary mózgu), krótkie teksty (które nie wymagają skupiania się) czy wielozadaniowość. Dużo z nas odkłada wszystko na ostatni moment. Jesteśmy bombardowani sprawami, o których pewnie wcześniej w ogóle byśmy nie myśleli. Poniżej podam przykład czegoś, co zapewne zdarza się każdego dnia w (zbyt) wielu miejscach:
Po opublikowaniu pewnych informacji w jednym z serwisów pojawiło się czternaście tysięcy ocen z najniższą jedynką. System monitorujący stwierdził dużą ilość nowych wpisów, i zaczął ignorować dodane wyniki (w odpowiedniej regułce przekroczono ileś granicznych kryteriów). Spowodowało to, że zamiast średniej arytmetycznej 1.2 pojawiła się średnia ważona 6.9 (gdzie ocenom z 1 przyznano wagę 0). Ponieważ opisywany film był kontrowersyjny, zmiana systemu liczenia bez podania dokładnej przyczyny dolała tylko oliwy do ognia i spowodowała, że zwolennicy teorii spiskowych dostali ogromną dawkę argumentów.
Niemożliwe?
A jednak.
O ile zastosowane przez imdb reguły są tajemnicą (można zgadywać, jakie są i czy w ogóle są), to „film” czy też bardziej „serial” z zastosowanym sposobem oceny jak najbardziej istnieje. Pożywkę mają bojownicy nowych „rewolucyjnych” trendów, jak i zwolennicy rozsądku. Białą historyczną postać gra tam czarna aktorka, i jest to na pewno bardzo dobry temat w sezonie ogórkowym. I może ta „przełomowa” produkcja przeszłaby bez echa (w sumie instytucja Hyde Parku znana jest nie od dziś), ale nagłośnienie pewnie spowoduje, że w chorych umysłach na pewno pojawi się więcej pomysłów na podobne „dzieła”. A tam, gdzie jest „fame”, tam są pieniądze. Trzeba zauważyć, że duża część propagatorów pewnych idei jest nastawiona na tanią sensację i zwykłe ordynarne zarabianie szmalu (mówię chociażby o pewnej kobiecie, która kupiła sobie dosyć luksusowe lokum w USA, czy o pewnym młodym mężczyźnie, który obraża całą Polskę i wydaje się żyć z kolejnych zbiórek i skandali, a media traktują go co najmniej jak księcia).
To zresztą nie jedyny przykład. Teksty czy opinie sponsorowane, albo polecanie śmieci przez influencerów stało się codziennością (co ciekawe, napisanie czegoś złego może skutkować pozwem sądowym). Żyjemy w czasach tzw. przecieków i baniek informacyjnych (widać to szczególnie w serwisach społecznościowych, gdzie proponuje nam się nowe elementy na podstawie obecnych). Znajdujemy się w szponach różnego rodzaju systemów, w których nie uwzględnia się różnych sytuacji. Weźmy chociaż płatności kartą. W jednym z banków wprowadzono dodatkowy kod do ich autoryzacji, ale można go było ustawić wyłącznie z aplikacji mobilnej, przez kontakt z infolinią czy serwis transakcyjny. Proszę sobie teraz wyobrazić, że ktoś jest za granicą, i ma kartę SIM do kodów SMS w roamingu (ustawioną jako drugą w urządzeniu typu dual-SIM). Koszt połączenia w roamingu może być spory, a zadzwonienie z pierwszej karty SIM oznacza, że druga może być niedostępna. W tym wypadku konieczny jest dostęp do kodów autoryzacyjnych do serwisu transakcyjnego (nie każdy to ze sobą zabiera), instalacja aplikacji mobilnej (udostępnienie większej ilości danych o sobie) albo posiadanie drugiego fizycznego telefonu. Ktoś może powiedzieć, że się czepiam, ale czy banki nie powinny być instytucją zaufania publicznego i zawsze dawać dostęp do zgromadzonych pieniędzy?
Jednym z hitów ostatnich miesięcy jest tzw. kopanie walut, które w praktyce stało się jedną wielką piramidą, wymaga ogromnej energii i na koniec nie daje nic (niszczy do tego realny sprzęt, a jego wymiana to konieczność wykonywania dodatkowej pracy przez dzieci / tanich robotników w różnego rodzaju kopalniach). „System” doszedł do tego, że produkuje dobra, i niszczy je przed sprzedażą (proszę nie pisać, że ma to uzasadnienie ekonomiczne i zapobiega psuciu rynku).
Sprzęt bywa zagrożeniem dla życia i zdrowia, ale nadal jest rozprowadzany (mówię o problemach z rozrusznikami serca przy Iphone 12 czy mrugających monitorach, ale również nakładaniu się fal elektromagnetycznych z wielu źródeł czy coraz wyższym SAR).
Podsumowanie: można powiedzieć, że obecna sytuacja wygląda jak zdobywanie dzikiego zachodu – technologia już jest (ogromne pociągi przecięły niezmierzone prerie), teraz nie do końca wiemy, co osiągnęliśmy, i próbujemy dosłownie wszystkiego metodą prób i błędów (zamiast postawić sobie jeden jedyny cel, jakim jest poprawa życia).
Czy do tego wszystkiego przyczynił się pewien paradoks, czyli utrata jakości w reprezentacji obrazu czy dźwięku przy jego konwersji do wersji cyfrowej? (problem jest chyba poważny – proszę spojrzeć, o ile lepiej pracuje się z monitorami z wysokim DPI). Może chodzi o wszelkiego rodzaju piski i szumy ze strony sprzętu, które nas podświadomie denerwują? A może o szkodliwość związków typu toner do drukarki? A może chodzi o to, że patentami i rożnymi innymi sposobami próbuje się ograniczać nieskrępowane dzielenie się technologią i twórczością? (i stąd królują słabe rozwiązania)
Przyszłość
Rządzący boją się rozumnego społeczeństwa jak diabeł święconej wody, tymczasem ma ono środki do rozwoju większe, niż kiedykolwiek. Myślę, że na styku tych dwóch grup będą coraz większe zgrzyty. Mam nadzieję, że nie spełni się wizja z eseju „Prawo do czytania” Stallmana. Ilość darmowych rzeczy przekroczyła masę krytyczną, i na pewno będzie ich coraz więcej – mówię tu o programach (nie myślę o tych, w którym królują reklamy, mikropłatności albo przesyła się wszystko na serwery producenta), e-bookach (jak się chce, to można namierzyć bardzo dobre produkcje), czy informacjach z dobrych / wartościowych serwisów.
Na pewno mniejszości nadal będą próbować narzucać zdanie, to się jednak kiedyś skończy - im większe „przegięcia”, tym większa będzie reakcja większości (to nie jest groźba, tylko przypomnienie starej zasady, że każdej akcji odpowiada przeciwnie skierowana reakcja)
Czy technologia pozostanie w służbie kłamstwa? Tak, tego się nie uniknie. Będziemy widzieć deepfake, prezentacje z korporacji, itp. (przy czym niska jakość powinna odejść w zapomnienie).
Na dzień dzisiejszy najbardziej w nowościach orientują się Azjaci, może jeszcze Apple. Spodziewałbym się, że starzy gracze (jak Google, Microsoft, Intel czy Facebook) będą się bronić długie lata, ale w końcu raczej zostaną podzieleni. Już dzisiaj widać pewne elementy ich upadku, takie jak darmowe proponowanie nowego Windows użytkownikom starszych wersji, czy przesuwanie momentu wejścia w życie nowego regulaminu WhatsApp.
Potrzeba nowych rozwiązań – podam kilka przykładów, które mi się nasuwają:
- głosowanie: każdy dostaje kartkę lub nośnik np. z tysiącem znaków. Są wydawane na podstawie dowodu osobistego (po jego sprawdzeniu osoba wybiera losowo nośnik z ogromnej urny, gdzie znajdują się ich tysiące). W trakcie głosowania można tylko dodawać nowe wpisy do bazy danych. Każdy, kto chce zagłosować, podaje kod i swój wybór. Może zrobić to tylko raz. Jeżeli ktoś stwierdzi, że głos był już wcześniej oddany, może złożyć protest wyborczy (może to zrobić na stronie, następnie pójść po kolejny nośnik, i zagłosować na miejscu, po czym ewentualna druga reklamacja będzie uwzględniona, albo w domu, i wtedy nie będzie można wydać kolejnej karty na to konkretne głosowanie).
- produkcja: każdy większy produkt powinien mieć określony całkowity ślad węglowy / środowiskowy z produkcji i korzystania, i można go zmienić jedynie wtedy, gdy nowy produkt jest bardziej eko (do tego duża część specjalistycznego sprzętu powinna być dostępna wyłącznie na zamówienie)
- dochody: „pieniądze” są zapisywane na przydzielanych losowo tokenach, które mają wyświetlacz z kwotą, ale nie mają numeru seryjnego (za to każdy kod określający np. 100 PLN jest podpisany odpowiednim certyfikatem banku). Płatność nie wymaga przy tym pośrednictwa firm wydających „plastiki” – token sprawdza certyfikat w swojej pamięci, i jedną operacją pozwala wydać i przyjąć określoną ilość kodów (jest też oczywiście opcja aktualizacji certyfikatów).
Wiem, że to brzmi jak utopia (każda władza dąży do kontroli, a w systemie kapitalistycznym najważniejsza jest produkcja), ale… kiedyś samochody również były utopią. Żeby zmiany były możliwe, muszą odejść leśni dziadkowie (którzy rządzą z prywatnych maili, albo decydują o zacementowaniu rynku), patostreamerzy i patoinfluencerzy, być może również pokolenie naznaczone prawdopodobnie chińskim wirusem (według ostatnich doniesień poczynił on ogromne spustoszenia przez utratę istoty szarej w mózgach, zmiany psychiczne będące następstwem lęków i traumy, i zmiany fizyczne).
Podsumowanie: mam ogromną nadzieję, że w przyszłości będziemy potrafili połączyć zaawansowaną technologię z niewielką szkodliwością dla ludzi (i że wyjdziemy z dołka kiepskiej jakości, w którym obecnie się znajdujemy).
Pisał m.in. dla Chipa, Linux+, Benchmarka, SpidersWeb i DobrychProgramów (więcej na mwiacek.com). Twórca aplikacji (koder i tester). Niepoprawny optymista i entuzjasta technologii. Nie zna słów "to trudne", tylko zawsze pyta "na kiedy?".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie