BLOG
ON
Potknęłam się o kamyk
nad górskim potokiem.
Kamyk obił lekko stopy.
Trafił mnie szlak
Szlak w dolinę wiódł stromo.
Lenistwo nie idzie po nim.
Spacer po Kropówkach – tłumnie
weseli twarze.
Z twarzą zwróconą na Giewont
na Antałówce leżę. Myśli wędrują,
wystarczy otworzyć oczy –
góry idą w niebo.
Niebo między świerkiem. Szyszki z wiatrem
swawolą. Myśl czepia się o stok.
Pac, pac, szyszki spadają mi na twarz.
Trafił mnie szlak.
Szlak niebieski – mówią – to jest to!
Idę i o kamyk się potykam.
Turlamy się do potoku.
W bieli wody nogi moczę.
Moczy się w potoku zieleń regli.
Wiatr pomyka z falą na łódce z liścia.
Motyl jak pomarańcza siada obok.
Szyszki – królowe drzew – muskają skroń… ach!
Ach, trafił mnie z Doliny Białego.
Inne tematy w dziale Kultura