Mgły
Życie perli się srebrzyście na łąkach, nad bujną trawą mgły podnoszą się jesiennie, rosa w ziemię wsiąka. Jak przywłaszczyć ten widok na dobry początek tygodnia, i jak nasycić oczy żywiczną sosną a lasek, brzozowych samosiejek, ustawić między blokami – byle do wiosny. Jednak wracamy terminowo egzystować w kamiennym wnętrzu miasta, w bandażami po ranach. Gdy jeszcze sen bałamuci na powiekach lecz już trzeba biec, więc nasze cienie w kałużach będą się taplać, biegnąc z nami za tramwajem. Szef nie czeka, z prędkością klawiatury wyciągnie z nas sosnę i lasek brzozowy. Obiegnie intryga wokół naszej osi, pieniądz zakręci dniem w niemodnym płaszczu – otrząśnie z nas mgłę. Coraz inteligentniejsze demony okrążają zamiast sosen i samosiejek brzozowych. Cóż, zazgrzytamy zębami nastawiając wiosenny zegar, by obudził mgły z szybkością światła.
Flanelowa koszula
Gdy ktoś odchodzi, skąd wrócić nie może, dlaczego czujemy jego obecność, nieokreślone kształty, tę opiekę w różnych konfiguracjach zdarzeń? Jednak codzienność zmiksuje wszelkie wspomnienia, dotyk, głos i całą postać z przestrzeni. Czas oddali i przejdą w rewiry nie dla oka. Wiemy, że nie wrócą, bo w tym życiu już nie ma dla nas spotkań. Ale istnieje coś innego, jakby ich energia zaplątana w ubraniach, jakby cień w splotach materii został. Czy istnieje cień bez ciała? Być może tak jest. Dlatego przez rok nie wyrzuciłam ubrań po mamie, powoli opróżniałam półki w szafie. Zostawiłam jej flanelową koszulę. Gdy wracam na wieś, śpię w niej, wtedy czuję jakby mama odganiała wszelkie zagrożenia. Paradoks, bo wszak nie jest pamiątką zloty pierścionek z diamencikiem, ale zgrzebna flanela stała się pomostem między mym ciałem a pamięcią o mamie. Towarzyszą nam przeróżne krajobrazy wtłoczone pod powieki. Czasem prozaiczna rzecz, jak łyżka, czy wykoślawiony but albo kwiat zasadzony czyjąś ręką – spowoduje, że przypłyną okręty z aniołami i zacumują w naszym sercu.
Inne tematy w dziale Kultura