O kamieniu
Kiedyś szłam leśnym duktem
Podniosłam kamień o dziwnym kształcie
Przypominał szlakę
Lecz nie był częścią po dymarkach
Zważyłam go w rękach
Oczami sprawdziłam jego barwę. Dziwny okaz
Urzekła mnie jego tajemnica. Skąd tu się wziął
Chciałam rozłupać, przełamać jak trzcinę na stawie
Opowiadał nieustępliwością
Kamienną właściwością
Dotknęłam do policzka
Przepłynęła przez mnie dziwna elektryczność
Rzuciłam go w trawę obok konwalii
Nie wiem skąd był, może z odległej Łysicy…
Rodzinne piaski są przychylne tylko dla brzóz, sosen i ziół
Może był z gór, na których mieszka Bóg
Może spadł z nieba jak w Czelabińsku…
Ale naukowcy mówią, że meteoryty
Spadają do jeziora albo na Syberii
Sahara też kryje wiele, kamiennych tajemnic
Myślałam, że zapomnę, przecież nie był żałobnym rekwizytem
Był bezrozumnym kamieniem, a płonęła żądza by go odnaleźć
Wielokrotnie wracałam do lasu
Szukałam jak zagubionego ślubnego pierścionka
Konwalie się rozrosły – a kamienia nigdzie nie ma
Przepadł jak kamień w wodzie albo rozpustny kochanek
Przepadł, jednak wciąż go szukam
18.05.2018
Inne tematy w dziale Kultura