Tryptyk o drogach
Obok
Choć błotniste choć kamieniste –
Moje drogi, czemu was tak lubię?
Dlatego pójdę – dopóki można.
Kamień przydrożny napotkam,
Nie zajrzę do jego środka,
Gdy rozłupię – dalej jest kamieniem,
Jak czasem ludzkie serce.
Lecz w sercu kamienia ogień mieszka,
Wykrzesać mogę, gdy będzie potrzeba.
Pójdę dopóki można,
Pójdę tą drogą obok tego kamienia.
Wiodąca
Droga, którą pamiętam,
Z doliny wiodła do nieba.
W marcu po śnieżnych roztopach
Stamtąd spływało błoto.
Od wsi do wsi się szło,
Albo na jarmark albo do szkoły.
Lub obcas wpadł między żwir
I nie chciał wyjść
A niedaleko już było do kościoła.
Tam dalej chlupie i chlupią przekleństwa,
A ileż śmiechu dudni po bezdrożach...
W kałużach się przegląda wierzba
Albo krowa, gdy pije wracając z pastwiska.
Droga, którą pamiętam,
Z doliny wiodła do nieba,
A z niego kałuże spływały
I były przejrzyste choć w błocie się usadowiły.
Leśne
Już nieśmiało zielenią się pola
Przy drodze, przy topolach –
Błotnisto a przecież miło stopom.
Dokąd biegniesz drogo kalendarzy?
Jeszcze z motylami przedrepczę
Łąki, one też mają swe drogi.
Już sarny odważnie nie podchodzą
Do domostw, poszły w leśne chutory,
I zając pokicał w bezpieczny zagajnik.
Już nie pójdę ich tropem,
Woda podniosła się w rowie.
Zaczekaj,
Którą chcesz się iść drogą, powiedz,
Pójdę z tobą.
14.03.2018
Inne tematy w dziale Kultura