Niezmiennie
Łzy szumią niczym liście
A czasem są bezgłośne
I opadają z innego powodu
Jak zeschłe jesienne
Lecz łza wciąż taka sama
Od zarania
Gdy drzewo przystraja się w liście –
Niepodobne jedno do drugiego
Choć co roku są powtórzeniem
Więc czemu łzy bolą
Jednakowo
Nie pytaj
Nie pytaj z jakiej galaktyki
Wywodzi się śmiech
A z jakiej strach
Podpełza
Otaczając
Każdą cząstkę myśli
A przecież idziesz długą drogą przez pola
Wolnością opity idziesz
Między zbożami a wiatr faluje je do kolan
I nagle strach
Bezpodstawnie ze zboża wyłazi
Szeleści
I szeleszczą włosy pod kapeluszem
Jeżą się myśli kolcami strachu
I nagle mały zajączek wyskakuje
Pod buty
Jeszcze zdążył przemknąć do rowu
Co było potem – nie pytaj
Śmiech dudnił nad kłosami nad lasami
Dudniło echo nad uszami zajączka
Okryty strachem jako sierścią
Skulony czekał
Na swoją porcję śmiechu
Dostarczoną z jakieś galaktyki
4.03.2018
Inne tematy w dziale Kultura