Zwyczajne kawki
Ku zachodowi szło słońce
I nagle liście się wzniosły,
I kołowały koliście,
A potem w dół pikowały.
A potem w dół pikowały…
Nim pojęłam ten taniec –
Nowe gromady liści
Odrywały się od drzew,
Nad malachitowe gaje.
Nad malachitowe gaje…
Rozpoznałam ten ptasi rytuał.
Zwyczajne kawki leciały w stadach,
Z tej okolicy, by przed snem
Dokonać dziennych rozliczeń.
Dokonać dziennych rozliczeń…
I co jakiś czas, ptak odpadał
Zeschłym liściem, bez krakania
Zgadzając się z wyrokiem,
Jakby to była rzecz pospolita.
Jakby to była rzecz pospolita…
Nagle zamilkły śpiewne knowania,
Wstrzymano taniec godów i taniec kar.
Cisza. Nie drgnął liść, ani jeden.
Cisza. Nie drgnął liść, ani jeden…
W ptasiej hierarchii lecą pióra,
Gdy reguł się nie przestrzega.
Uczmy się od ptaków sejmikowania.
Uczmy się od ptaków sejmikowania…
Inne tematy w dziale Kultura