ODCHODZENIE
Często rozmyślałam, jak wygląda odchodzenie. Kuzynka, z białaczką ze szpitalnej sali-bez przyszłości, nie chciała wrócić do domu z widokiem na sad, ani iść do hospicjum. Prosiła, bym zabrała ją do mego m30. Którejś nocy obudziłam się i usłyszałam: Wstawaj.
Już wiedziałam. Ta chwila.
Zadzwoniłam do siostry: - Jeśli chcesz pożegnać Elę, przyjdź. Przyszła z księdzem. On z ostatnim namaszczeniem.
Namaścił, odmówił pacierze i na Eli dłoniach poprawił różaniec, który wcześniej położyłam. Zrobił znak krzyża na jej czole. Spod palców księdza rozległ się trzask, taki jak przy elektrycznych spięciach.
Elektryczność syczała, trzaskała. Cichła.
Ksiądz kierując się ku drzwiom, uśmiechnął się, podziękował, że zadbałyśmy. Siostra poszła odprowadzić księdza. Wróciłam do Eli.
W łóżku leżało obce ciało. Kostniało. Potem wyniesione czarnym worku. Obce. Nie z tego świata.
Trzaski, spięcia elektryczne, a więc tak…
Inne tematy w dziale Rozmaitości