WIDOWISKO
Z dymem znad kartofliska unosiły się w ciepłym popołudniu września.
Frunęły świetliste refleksy z wiatrem, który zbierał zmęczenie z czoła.
Pochylona nad motyką i koszem wiklinowym chwytałam szybujące
jedwabne niteczki. Nie dały spleść srebrny warkocz dziecięcych zabaw.
Wtedy nie znałam historii latających pajączków. Srebrny żywioł.
Babie lato.
Na fali pola elektromagnetycznego okrążało czasem głowę. Było to
pajączka latanie, zaprogramowane z matematyczną doskonałością.
Czy chmara delikatnych niteczek z przyczepionymi stawonogami,
niczym dzisiejsze drony, czy filmowała melancholię obrazu?
Trajektoria nie do odgadnięcia. Uniwersum. Srebrne wstęgi
frunęły z falą elektromagnetyczną. Nie wiem, do kogo.
Babie lato.
30.09.23
Inne tematy w dziale Kultura