BEZWARUNKOWA MIŁOŚĆ
Babcia – spichlerz smakołyków,
staropolskie przykazania,
kosztele w koszyku,
pierwsze Ojcze nasz na pamięć.
Przymykała oko na kradzione
pierniczki – smakują jeszcze –
nie zdążyły zawisnąć na choince.
Pamiętamy karność jej dłoni,
jednak były azylem od kar mamy.
Przebaczało nam jej niebosiężne serce.
Babcia – skarb dziś zapomniany,
a kocha jak nikt na świecie.
KROSNA
Wojenna szamotanina trwała w niej, długo.
Opowiadała o ukrywaniu Żydówki, o strachu.
Nie słuchałam ględzenia babci Marianny.
Grzech niesłuchania boli dziś. Wtedy obmyślałam
jak wybiec, założyć trepki i zjechać z górki,
na którą brat przed nocą wylał wodę.
- Wnusiu, nie idź w trepkach, bo są śliskie.
Czesała skołtunione włosy. Czy syczałam,
bo grzebień po skórze drapał, czy pod deską
swędziało? Plotła mi warkocze. Delikatne,
a chropowate od pracy, cierpliwe dłonie
przeplatały pasemka osnowy. Krosna mruczały
jednostajnym rytmem. Pulsowała krew w żyłach, nasza.
Czasem wyjmuję wałek, turlam szmaciany dywanik,
głaszczę. Głaszczę jej dłonie, których od dekad nie ma.
Krosna stały w stodole, zakurzone.
Inne tematy w dziale Kultura