Moje wiersze z antologii MATKA
SOK MALINOWY
Czy siedzisz przed sztalugą, a pod pędzlem malinowe
pole dojrzewa? Czy kopiesz w chruśniaku zmarzłą grudę?
tępy szpadel: trach, ciach. Ziemia czuje kobiece dłonie
Wiosna sypnęła śniegiem w redliny. Mglisto. Kolejny odcień
kobiecości na palecie. Dokładam zbuntowaną czerwień i chlap
w kwietniową breję: świeżą zieleń. Witki malin dojrzewają
nabierają energii, pulsują wśród szarości pól
Chłodny ranek wygramolił się z pościeli. Piję herbatę z sokiem
malinowym. twój zeszłoroczny sok, ach, jak rozgrzewa
dziś nie ma słońca, jest po drugiej stronie chmur
Wiosenna wilgoć wsiąka w myśl. Czy to krew na malinach
czy chlapnęłam burgundem? Kiedy maliny dojrzeją, przyjedź
Ziemia odwzajemni się po swojemu
RĘCE
Czarne i popękane – ziemia spalona słońcem –
zżarte proszkiem do prania i gorącym mlekiem
razem z marchwią skrobane
ręce – skrzydełka motyli – ocierały
fartuchem moje łzy, gdy burza trzęsła śliwką
aż zielone owoce pospadały
ręce – dwie chryzantemy, postrzępione
żyłami jak baty – rozlewają herbatę
gdy szklankę do ust podnoszą
za lato w zapachu siana, za chleb prosto z pieca
za sprawiedliwą rózgę, za splecione warkocze –
z pokorą całuję Twoje ręce, Mamo
TYM BARDZIEJ
Byłaś stołem smakołyków, szalem w mroźnym dniu
prośbą wieczornych pacierzy, światłem w oknie, gdy zawiódł ktoś
Byłaś okładem na stłuczone kolano, przebaczaniem – za rozlany sok
Już nie ma warkoczy z kokardą, już piec zimny i krzesło puste
siny dym okala, chłód się skrada, a niby wszystko takie samo jest
Tym bardziej mi żal, że nie słuchałam twoich rad
ODDZIAL INTENSYWNEJ MODLITWY
Siedem dni podłączono do kroplówek i monitora
siedmiodniowe rączki skuto igłą na przetrwanie
siedmiodniowy aniołek stróżuje, oczy matki
opuchnięte bólem. Aniołek budzi nowy dzień
siedmiodniowe usta oddychają. Serce matki łopocze
jak halny jodłą. Spełnia się modlitwa i zaklęcie
siedmiodniowe oko patrzy na matkę – pierwszy raz
ona z głową w dłoniach kryje rozmowę z Bogiem
ZIELONY SZAL
Mówiła: - rozjaśni twarz ten szal i oplotła zieleń tiulu wokół mej szyi
ręce kochanka nie czynią delikatniejszej pieszczoty
Kiedyś zostawiłam szal w pociągu, pojechał w nieznane
Tego roku umarła mama. Po podłodze cień się wlókł
od drzwi otwartych szedł do mych nóg. odwróciłam się lecz nikogo nie było
czy wiatr muskał szal na czyjeś szyi, czy to była matki wyciągnięta ręka
BUKOWINA
Na starym drzewie wśród buczyny nad kapliczką Matki Boskiej
iście dziwną formę ułożyły. Ułożyły baldachim dla Dzieciątka
- ochronę od deszczu i złego - ułożyły liściastą kolebeczkę
Śpi Dziecię, listek nie drgnie ani jeden. W pokłonie
odporne na wartki wiatr, choć lubią hasać, gdy Dziecię błogosławi ludzkie sprawy
i nęci zielony chochlik do zabawy. Huśtają kolebeczką listki w bukowym lesie
ARTYSTA I DREWNO
Tryskają zielone soki w zmrożonej korze – uzdrowiciele z ziemi
brzemienne są już bazie przy sadzie sennym, a na skraju grusza leży
w zmurszeniu widać ból, który dotknął drzewo
artysta drewno podniesie, zobaczy twarz człowieka albo psa,
albo niedźwiedzia na tle arrasów łąk i pasiastych pól
zobaczy w struchlałych włóknach żywot drzewa, które upodabnia się do człowieka
KARMIĄCE
Bezdroża, trawy nieskoszone, ugory rozległe
pustkowie domostw, zarośla i sitowie –
to jest ta przestrzeń Natury 2000
tam, dbają o żabkę i żmiję a nie o człowieka
do starego sadu, lanie przyprowadzają młode – matki karmiące
---------------------------------
"Matka" jest XVII Międzynarodową Antologią pod auspicjami Stowarzyszenia Autorów Polskich O/Warszawski II. Redaktorka wydania - Wanda Dusia Stańczak, redakcja techniczna - Kazimierz Linda, okładka autorstwa Renaty Cygan (Wielka Brytania).
Inne tematy w dziale Kultura