Tatarka Tatarka
145
BLOG

Korale z jarzębiny - a nie z żelaza

Tatarka Tatarka Wiersze Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Domostwo z cegły pokryte eternitem odziedziczył Marek za zgodną rodzeństwa Julki. Wybudowano na polodowcowej górze piachu, na miejscu wyburzonego ponad stuletniego domu. Podwórko przecina granica obszaru dwóch wsi i przysparza wiele problemów lecz domostwo należy do jednej, a ziemia była pozaborowa, zasiedlona przez stulecia przez rodziny tam mieszkające.

Granica była granicą zaboru ruskiego i austro-węgierskiego, potem województw i powiatów. Przez ostatnie pół wieku przesuwano ją na mapie o kilka metrów: raz na stronę jednej wsi, innym razem na drugą, podczas reorganizacji województw oraz powiatów – nie myśląc o ludziach żyjących w tej strefie.  
Okolica posiada wiele pagórów polodowcowych. Tuż obok wsi znajduje się kilka wydmowych wzniesień. Część z nich porośnięta karłowatym lasem, część wabi złocistym piachem.
Pod koniec lat sześćdziesiątych zburzono stuletni dom i z okolicznych wsi przyjeżdżali gospodarze, wybierali piach na budowę, bo akurat państwo odblokowało zakaz budowy domów jednorodzinnych. Wybierano również na budowę dróg i dla innych potrzeb. Złocista góra zmalała.
Po splantowaniu obsadzano drzewostanem: sosną, brzozą, klonem, świerkiem czy modrzewiem. Przyjmowały się pojedyncze egzemplarze, mimo tysięcy wylanych wiader wody.
Julka po powrocie ze szkoły rzucała tornister i biegła do lasu, by z podobnej, polodowcowej góry wyrywać samosiejki i przesadzić na swoje podwórko. Pewnego lata w gorącym piasku uschło ponad 30 sosen. Do dziś z jej nasadzenia została jedna.
***
Domostwo położone było na dwóch mapach geodezyjnych należących do dwóch wsi.
Na sprawę spadkową rodzeństwa Julki, urząd gminy przysłał wykaz działek tylko wsi, do której należało domostwo. Mapka działki z zasadzonym lasem przez rodzeństwo i Julkę – nie została dosłana. Sąd zasądził według wykazów map przysłanych przez gminę.
-  Ach, te pięć arów piachu z lasem, a przecież  jest ogrodzone! – Usprawiedliwiali siebie podczas wakacyjnych odwiedzin.
 - Kto się dopatrzy! Myśleliśmy, skoro podwórko ogrodzone od 50 lata – to jest jedną działką! – tłumaczyli się za brak wiedzy o rodzinnym gospodarstwie i z nieznajomość prawa.
 Po latach okazjo się, że dom Marka stoi częściowo /parę cegieł narożnych/ na działce nie należącej do niego. Gmina zakwalifikowała działkę jako las, nie powiadamiając nowego właściciela. Ogłoszono przetarg. Marek bojąc się licytacji wykupił ją za mocno wygórowaną cenę.
Julka pamiętała ciężar wiader z wodą, kiedy po zachodzie słońca taszczyła ze studni pod zasadzone drzewa, a bose stopy zakopywały się w jeszcze gorącym piachu. Teraz już znała stare przysłowie: nieznajomość prawa szkodzi /ignorantia iuris nocet/.

Z roku na rok złocista góra piachu wsiąka w głąb ziemi. Karleje. Pozaborowy rów, zwany przez nieżyjących: carskim – jest umowną granicą, lecz wciąż trzyma formę, jakby wykopany parę lat temu. Zmienia swój status, w zależności od transformacji ustrojowej państwa czy komasacji ziemi. Szeroki rów przecinający łąki, pola, lasy,  nadal idealnie równy. Obecnie wyschnięty. Bez ryb.
***
SZCZUPAK  I  PŁOTKA
Deszczowy maj wezbrał rzeki
z potokiem ryby płynęły w łęgi
na zielone łąki z dołami po wojnie

gdy woda wsiąkała w ziemię
w muł zakopały ogony
pyskiem łowiły powietrze
 
poszłam z przetakiem na łąki                                         
przetak w mule się zanurzył
na dnie dwa ogony wierzgały

duży i mały. Król wód i płotka
szczupak skwierczał paradnie
gdy mama smażyła na patelni
płotkę wrzuciła do wiadra, kazała zanieść do rzeki

to było następnego lata
brodzę po mieliźnie
do stóp podpływa rybka. Bawi się w berka albo kąsa pięty
***
Jeśli carski rów został wykopany, tak szeroko i z dużym nasypem, przez Węgrów i Austriaków, to chyba po to, aby zachłanność rosyjskiego zaboru nie przekraczała granic.
Pod rzeką Czarną i pod okolicznymi łąkami, polami były ogromne złoża rudy żelaza.

Kiedy jesienniały pola, a cynober oblekł kaliny i głogi, Julka robiła korale z jarzębiny. Biegła na lekcje mocno już spóźniona, ale podśpiewywała:
-  Mam korale nie z żelaza a z jarzębiny!
***
Po latach idąc wzdłuż brzegów Czarnej rozmyślała:
- Z wielkiego rozkwitu kultury i przemysłu sprzed wieków, moje miejsce zarosło, wyludniło się. Na poboczach dalej leżą hałdy żużlu. Sterczą ruiny minionych wieków. Już nowe krzaki głogu i jarzębiny – pomyślała o koralach robionych z różnych owoców leśnego runa, czy z żołędzi.
- Ciekawą formę nadałyby koralom ostre żużle leżące na polach, po dymarkach czy z wytopu rudy żelaza w wielkim piecu. Co za artyzm! Ogień nadał kształt rudzie żelaza.

Rozważania o topografii Czarnej intrygowały ją od dzieciństwa. Kiedyś spacerując z koleżanką z miasta M., powiedziała:
- Ach, pamiętam, gdy bawiliśmy się „w wojnę” snułam przypuszczenia, że na skarpie, z widokiem na rzekę, mieszkał ważny wódz. Teraz zastanawiam się, czy między nieistniejącymi już odnogami rzeki mogły znajdować się ludzkie siedliska? Czy ogromne bagna i rozlewiska, które kiedyś tu były, czy mogły być ostoją dla Słowian?
- Snujesz fanaberie – odpowiadała Ola z miasta M.. – Powiedz lepiej, gdzie możemy się wykąpać. Tu brzeg zarośnięty!
-  Naukowcy przebadali nasz odcinek Czarnej – odpowiedziała lekko wzburzonym głosem, że jej knowanie nie znalazło aplauzu – Wiesz? – i zmieniła ton - … I  odkryli ślady najstarszej działalności metalurgii na ziemiach polskich….
Ale Ola widząc dogodne zejście, zbiegała z nasypu do rzeki.
***
W pobliskiej wsi, po pierwszym rozbiorze Polski wybudowano największą hutę metalurgiczną w Europie. Ujarzmiono rozległe koryta Czarnej – w zbiornik. Rzeka na zawsze zmieniła ten teren.
Czarna przepływa przez kilkanaście gmin kształtując przez stulecia swój brzeg. We wsi Julki napracowała się najwydajniej. Ujarzmione, liczne koryta: w zbiornik, i jej spiętrzone wody - swą energią zakręcały olbrzymim kołem uruchomiając kuźnice, papiernie, fryszerki. Dalszy brzeg Czarnej zmienił się w rozlewiska rudawicy z żelaza, a łąki i łęgi w krwiste bajora. Szlaka zwana żużlem, czyli odpady z rudy żelaza – kaleczyły bose stopy na poboczach dróg. Hałdy lub pojedyncze żużlu można spotkać nad rzeką jeszcze dziś, czy w lasach, na polach choć przez stulecia wygrzebywano go z pisakowych pól.
***
- Choć żużel artystyczną ma formę, nie nadaję się na korale – skomentowała Julka i zerwaną gałązkę jarzębiny z ceglastym owocem wręczyła Oli. – Masz, do wazonu. Z koleżankami robiłam korale a z sitowia wianki. A wiesz…, jak było odjazdowo w wakacje! Woda Czarnej rozbryzgiwała się po skoku ze skarpy. Ileż było śmiechu…. Przychodziłam, zostawiając owce w samopas – kontynuowała, choć Ola idąca przodem niewiele słyszała – i z drugiego brzegu patrzyłam maślanym wzrokiem na Romeo, który poprawiał kocyk mojej kuzynce z Wrocławia, albo pryskał ją z nadbrzeża. Ona podskakiwała z kocyka, a jej perlisty śmiech zaganiał mnie do owiec. Dziecięca zazdrość ma moc... – i urwała swój monolog.
Teraz patrzyła na nowy już drzewostan kalin i jarzębin, na ich jeszcze zielono żółte owoce.
-  Ola, z takich korali się nie wyrasta. Jesienią tu wrócę. Przyjedziemy na grzyby. Zobaczysz, że w lesie znajdziesz niejeden okaz… szlaki.

Płyną wieki, płynie czas. Rzeka nie negocjuje, ona płynie korytem, niezależnie.
Przesuwają się granice na mapie, wyjeżdżają ludzie, jedynie kłótnie o miedzę są niezmienne. Rzeka Czarna leniwe pluszcze i przejrzyste ma dno.
***
ZANIM  PRZYWYKNĘ
Lubię zgarbiony dom w moim albumie
okno pelargonii i kobiet. Sagę rodzinną
firany chronią. Jeszcze dym z komina błądzi

lubię kręte koleiny idące w las
na nich alfabet stóp, ptasich łap, kopyta
śmiech dzieci – lata spłoszone suchym liściem

lubię szelest kos pachnący macierzanką
gdy omdlewa panna pszeniczna. A jednak
nie wróci Duch pól – kopy siana, snopy żyta

pachnie twarz nocy zasnuta jaśminem
słyszę jakiś głos, mknie cień sekretny
dom, którego nie ma. Ściernisko pamięci


Tatarka
O mnie Tatarka

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Kultura