Sanatorium ale czy miłości? A może było inaczej? Kto to wie? Wiemy, że pandemia zburzyła wszelkie ustalone zasady współżycia sanatoryjnego. Brak potańcówek, zabaw i innych uciech = spowodował totalne odosobnienie kuracjuszy. Rozmowy przy stoliku lub w kolejce do zabiegów czasem przeradzały się w dłuższą zażyłość, ale i one odbywały się lakonicznie.Julia miała szczęście, bo przy stoliku z posiłkami, vis a vis, usiadła Ala. Rówieśniczka. Jej pokój sąsiadował z pokojem Ewy, a one rozpoznały się już w autokarze. Babską, fantastyczną ferajnę tworzyły wokół siebie. Obie panie łączyło coś jeszcze: kije nordic walking. Po zabiegach szły w przepaścisty bór naszpikowany różnymi elementami, które nie powinny znaleźć się w lesie. Sanatorium w Gołdapi jest położone w strefie przygranicznej, może z kilometr od granicy z Rosją. Kto nie wiedział iż należy usunąć z komórki roaming już po pierwszym telefonie ukazywał się komunikat: Witamy w Rosji. Właśnie tak została przywitana Julia, a perypetie z nabitą 300% należnością trwają do dziś, mimo że Julia po trzech dniach złożyła reklamacje w punkcie obsługi klienta. Ponoć wszelkie manipulacje ze strony oszustów z Rosji przeprowadzane są przez Albanię. Stąd sanatorium nie przyjmowało opłat przez Internet oraz opłat za pomocą karty. Kasa, żywa kasa zadowala prywatnego właściciela. Temat wart osobnej notki o jednym i drugim.
Gęsty las chronił kuracjuszy przed koronawirusem i był azylem dla samotnych. Dziwne, ale ptaki nie śpiewały w lesie. Milczący las – przerażał. Dostojny sosnowo-świerkowy szumiał czasem złowieszczo, ale Julia uwielbiała siedzieć na balkonie i patrzeć na smukłe, strzeliste drzewa wysokie na kilka pięter.
Nie od razu zobaczyła Romea. Nie przyjechała łowić facetów, jednak babska tęsknota wiodła ją ku jakieś nadziei. Zza kiosku z pamiątkami wyłonił się on. Od tygodnia wodziła za nim swoje tęskne spojrzenia. A teraz stanęli oko w oko. Pokraśniała. Padły jakieś zdawkowe zdania lecz już nie pamięta treści. A to pytanie jak zadra zostało:
- No i coo…– powiedział Romeo.
Julia zamilkła. Zdawało się jej, że wieczność patrzą na siebie. Jego badawcze spojrzenie lustrowało Julię, jakby chciał wniknąć przez jej skórę, głębiej. Znikł zachwyt z jej twarzy.
- Tak, to on – pomyślała i poczuła się bardzo małą, bezradną dziewczynką.
Jak się pojawił, tak odszedł. Poczłapała za nim do sanatorium.
EKSPONAT
Dziś spod balkonu nie dochodzi puk-stuk o bruk. Nordic walking
- Dziś nie przechodził tędy Romeo
i nie obudził zaspanej Juli
Ona z nim hasała we śnie
choć była przyszpilonym motylem
DOBRE MIEJSCE
Prowizoryczne boisko po wyciętych sosnach
ze stołem z lastriko
polubiła Julia
Słońce penetrowało przestrzeń
zostawiało ciepło
Stół był do pin ponga albo innych gier
VIP-ów lat siedemdziesiątych
Zimny blat studził rozognione palce
Szumiał las i nowe wersy zapisywał Julii
Z zarośli przygalopował Tur
ale nie był to Romeo
GARŚĆ JAGÓD
Znały się z sanatoryjnych zabiegów
wymieniały codzienne uprzejmości
Ona przeżyła wylew
a Julia sercowe zawały miłości
Jej prawa dłoń bezradnie zwisała
wzdłuż tułowia
lewa z szybkością mrówki ogarniała życie
Stukał chodzik o chodnik
Las pachniał jagodami i malinami
a ona mogła tylko wąchać
Julia wstała od stołu z lastriko
nazbierała garść jagód
- Proszę – powiedziała wysypując jagody
do jej sprawnej, lewej
ŻYCZENIE
Nie kładźcie na mnie lastriko
Piaskiem kieleckim przysypcie
Łąką się rozsieję z makami i chabrami
Zapachnę macierzanką i rumiankami
powachluję
skołatane serca
Dziewanną pokłonię się z anielskim świtem
Życie ma się dobrze, kiedy o nie zadbasz
Depczesz kwiat lecz on przetrwa bez ciebie
a ty bez niego: nie
Lastriko już takie niemodne
CDN
Inne tematy w dziale Kultura