Wiem, że to nie jest wiosenny klimat, ale pogoda chwilowo zrobiła się taka bardziej przednówkowa, więc postanowiłam upiec na niedzielny obiad kaczkę. Akurat kupiłam dużą, piękną, niemrożoną, naprawdę mięsną kaczkę w Real. umyć, lekko przesuszyć - i już. Przygotowanie - banalnie proste. Czas pieczenia - 3 godziny, plus pół godziny w piekarniku po wyłączeniu go.
Ja użyłam brytfanny, ale jeśli ktoś nie ma, to niech użyje dużego żaroodpornego naczynia z przykrywką lub jako przykrywkę niech wykorzysta papier aluminiowy (szczelnie).
Dno naczynia solimy połową soli, równomiernie "majerankujemy" i sypiemy troszkę czosnku suszonego (świeży byłby zbyt agresywny). Wkładamy kaczkę do naczynia, do środka ptaka wkładamy jedno jabłko, umyte i przekrojone na ćwiartki, posypane solą, majerankiem i odrobiną czosnku suszonego. (Kaczkę układamy piersiami do góry). Wierzch kaczki posypujemy tymi samymi przyprawami.
Przykryte naczynie wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni na dwie godziny, następnie zwiększamy temperaturę do 180 stopni na godzinę. Po wyłączeniu się piekarnika nie otwieramy go jeszcze przez pół godziny - trzeba więc wstawić kaczkę do piekarnika na 3,5 godziny przez godziną obiadu! Podajemy z ziemniakami pure i zasmażanymi buraczkami oraz surówkami.
P.s. Dawniej podawałam gościom części drobiu z kośćmi, ale od dawna tego nie robię. Wolę skroić samo mięso. Po pewnym czasie nabiera się wprawy, idzie to szybciej, a na kościach zostaje mało mięsa ... ale początki bywają trudne. Nie szkodzi. Na kościach kaczki robię następnie wywar na zupę. I proszę mi tu nie kwękolić - identyczne postępują Chińczycy, a to potęga kulinarna i gospodarcza. Więc może ja jestem tą pierwszą jaskółką - zwiastunką polskiej potęgi? ;-D
Podkreślam, że ta kaczka była wyjątkowo duża i mięsna - prawie jak mała gęś, ale wtedy ptak byłby chudy ... Mniejszą kaczę piekłabym 1,5 godziny w 170 i godzinę w 180 stopni - plus konieczne pół godziny.
Jeśli ktoś ma ochotę, to godzinę przed końcem pieczenia można naczynie wyjąć z piekarnika, kaczkę z naczynia, zebrany tłuszcz odlać prawie cały, następnie kaczkę włożyć z powrotem do naczynia i dorzucić kilka dużych ziemniaków pokrojonych na ćwiartki. Dietetyczne to to nie jest, ale za to jak smakuje ....
Tłuszczu z gotowania kaczki nie można pochopnie wylać do zlewu. Raz, że to niezdrowe dla środowiska, a dwa - że ten tłuszcz to samo zdrowie i smak. Przecedzamy go przez gęste sitko do osobnego naczynia, a po wystygnięciu łyżką zbieramy warstwę tłuszczu z wierzchu do słoiczka. Na dnie ukaże nam się bardzo ciemna galaretka - esencja smaku, baza pod sosy i zupy.
Słoiczek kaczego lub gęsiego tłuszczu w sklepach zielarskich kosztuje co najmniej 10 złotych. Jest to tłuszcz w cenie dobrej oliwy i o podobnych właściwościach zdrowotnych. Placki ziemniaczane usmażone na tym tłuszczu są po prostu wyborne, jest to też doskonałe smarowidło na kanapki. W temperaturze pokojowej tłuszcz ten przybiera konsystencję rzadszą od oliwy trzymanej w lodówce.
Jeśli ktoś lubi smarować kanapki tłuszczem, to smalec kaczy lub gęsi jest kuszącą alternatywą, bo z powodu rzakdiej konsytencji daje się go nasmarować mniej.
Inne tematy w dziale Rozmaitości