Wiem, teza o zbliżającym się czwartym rozbiorze Polski jest bardzo odważna i pewnie zdecydowanie na wyrost, jednak jestem pewien, że żyjemy w okresie przesilenia, który wyniesie nas albo do roli silnego państwa podmiotowego albo zepchnie do statusu nawet nie państwa - obszaru lennego, gospodarczo i politycznie zdominowanego przez Niemcy i Rosję z fasadową władzą biorącą jurgielt i nieszczęśliwym, wtłoczonym ponownie w koleiny beznadziei narodem.
Czy są przesłanki aby obawiać się drugiej opcji? Moim zdaniem tak, przynajmniej cztery, uwiarygadniające się z każdym dniem coraz bardziej i wywołujące niepokój w każdym, któremu droga jest Polska. Oto one:
niepewna rola Stanów Zjednoczonych.
Amerykanie ustami prezydenta Trampa zapewniają nas o swojej wielkiej i nieustającej przyjaźni. Jednak każdy mądry, a nawet trochę mądry musi sobie zdawać sprawę z tego, że podobnie jak Brytyjczycy, Amerykanie nie maja stałych przyjaciół i sojuszników tylko stałe interesy. Wbrew oficjalnej narracji polityka Stanów Zjednoczonych w stosunku do Polski nie jest jednoznaczna. Z jednej strony zapewnienia o przyjaźni, wielkie słowa prezydenta Trumpa o naszej wspólnej historii, dzielnych, polskich żołnierzach i powstańcach oraz dziejące się w przestrzeni realnej deal'e gospodarcze, a także pewna obecność żołnierzy amerykańskich na polskiej ziemi. Z drugiej niejednoznaczna polityka w stosunku do Rosji oraz czająca się tuż za rogiem konfrontacja ze wschodzącą potęgą Chin, w której Rosja stać się może języczkiem u wagi opowiadając się po jednej albo drugiej stronie. Jeśli Trumpowi zależeć będzie na pozyskaniu Rosji jako sojusznika przeciwko Chinom gotowy będzie sprzedać nas i nasze bezpieczeństwo czyniąc to bez mrugnięcia oka. Jedyna nadzieja w tym, że to Rosja czuje się bardziej zagrożona działalnością potężnego, chińskiego sąsiada i to jej zależeć będzie na na sojuszu z USA, ale pewności nie ma.
Jest jeszcze forsowana przez amerykański parlament ustawa 447 o bez spadkowym mieniu pożydowskim od której Trump się nie odcina oraz amerykańska poprawność polityczna na polskim gruncie bardzo wyraziście prezentowana przez ambasador Mosbacher.
Mówi się, że wrześniowa wizyta prezydenta Trumpa w Polsce ma zaowocować zniesieniem dla naszego państwa wiz do Stanów Zjednoczonych. Jeśli tak będzie deklaracja, bardzo wyczekiwana przez polski rząd, według mnie będzie bardzo spóźniona. Rozdęcie jej do niebotycznych rozmiarów stanie się niczym innym jak tylko nic nie kosztującym Stany dyplomatycznym wybiegiem mającym urobić nas jak polityczną plastelinę i nagiąć do woli Amerykanów.
Obecna sytuacja na froncie przyjaźni polsko - amerykańskiej jest nieprzewidywalna, zaś pokusa rozgrywania Polski bardzo wielka. Jeśli Rosjanom uda się dogadać z Trumpem czyli reaktywować taką małą Jałtę to już po nas. Wtedy pozostanie nam paktować z Chinami przekonując ich, że Polska w ręku Rosji, a docelowo pewnie i Niemiec zakończy ich marzenie o nowym Jedwabnym Szlaku bowiem jego zwieńczeniem zarządzać będą dwa, wyżej wymienione państwa. Jedyna nadzieja w tym, że to Rosji bardziej zależeć będzie na dogadaniu się ze Stanami Zjednoczonymi mając na ogonie potężnych Chińczyków, dla których przestrzeń życiowa to właśnie Rosja z jej ziemią i bogactwami naturalnymi.
Negatywne oddziaływanie Niemiec
Niemcy jako gospodarka czterokrotnie większa od polskiej, posiadające wytworzone przez ostatnie trzydzieści lat przyczółki polityczne oraz dysponujące w naszym kraju lewarem medialnym są na prostej drodze do całkowitego podporządkowania sobie naszego kraju. Zadzierzgnięte przed dwudziestu laty przyjaźnie z Kongresem Liberalno-Demokratycznym, a potem z Unią Wolności (w obu pierwsze skrzypce grał Tusk) suto podsycana niemieckimi euro umożliwiły Niemcom osadzenie się na stałe w Polsce i przywiązanie jej do siebie gospodarczo i finansowo. Za tymi powiązaniami, szczególnie na zachodniej ścianie Polski ale także i w Jej centrum poszły powiązania, a właściwie już wypracowane i wszczepiane w nas przez Niemców ich własne poglądy, obyczajowe i moralność. Wszystko to strzeżone przez kupione polskojęzyczne media i służących w nich de facto Niemcom tak zwanych polskich dziennikarzy, których nazwiska znane są aż za dobrze.
Ciągły nacisk Niemiec na Polskę szczególnie poprzez organy Unii Europejskiej, pompowanie milionów euro w "polskie" przychylne Niemcom stowarzyszenia i fundacje mające kreować przestrzeń do rozwoju niemieckich interesów oraz mniej lub bardziej skryte uderzanie w polski rząd za pomocą swojej i "polskiej prasy" i nieformalne ale silne i zdecydowane popieranie opozycji, być może tajne jej finansowanie, ugruntować mają dotychczasowe wpływy niemieckie na terenach naszego kraju.
Osobnym tematem jest nord stream - niemiecko- rosyjska inwestycja mająca przesyłać gaz omijając Polskę. To nic innego jak próba lewarowania naszego kraju zaś zagmatwana retoryka mająca uzasadniać ów projekt, o którym sam ówczesny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w przypływie nieznanej u niego szczerości nazwał nowym paktem Ribbentrop - Mołotow , to zwyczajna maskirowka mająca ukryć działania Rosji i Niemiec w celu zmniejszenia naszej przestrzeni polityczno-gospodarczej.
Niemcy zrobią wszystko aby zachować status quo w Polsce, zaś współpraca z Rosją ma im to ułatwić, zresztą Rosja choć praktycznie nieobecna gospodarczo w naszym kraju poprzez kontakty z polskimi pogrobowcami z bezpieki i podobnie jak miało to miejsce w przypadku Niemiec, z różnego rodzaju stowarzyszeniami, a co za tym idzie dystrybuowaniem jurgieltu do agentów prawdziwych i agentów wpływu, stara się wytworzyć swój własny lewar na Polskę umajony fałszowaniem historii i ogólnoświatowym hejtem.
Polska stara się odpowiadać na te posunięcia i wytwarzać swoje własne lewary jak choćby ten, moim zdaniem bardzo udany, dotyczący reparacji wojennych, dobrze by było aby poparty przez niecierpiącego Niemiec Trumpa, choć mało prawdopodobne aby prezydent USA się na to zdobył i drugi - dywersyfikacja dostaw gazu i wybudowanie gazoportu. Jest jeszcze groźba nowego prawa prasowego zakazującego posiadanie większościowych udziałów obcym państwom w polskiej prasie. Wszystko to działa na Niemców jak czerwona płachta na byka i w jakiś sposób równoważy ich próby podporządkowania sobie Polski. Pamiętajmy jednak, że reparacji można nie zapłacić, gazoport może spłonąć, a wpompowane w odpowiednie miejsca miliardy euro mogą zatrzymać ustawę prasową. Pamiętajmy także o tym, że Niemcy posiadali i posiadają nadal gen dominacji w sprzyjających okresach przeradzający się w gen zbrodniczego nazizmu zaś ich, wydawać by się mogło, zaniedbany przemysł wojenny może być wciągu roku rozkręcony do gigantycznego poziomu.
Liberalne media na usługach obcych
Dwie stacje telewizyjne ze swoimi kilkunastoma kanałami zostały stworzone przez komunistę i tajnego współpracownika bezpieki. nie przeszkadzało to i nie przeszkadza dziennikarzom pracujących w tych stacjach, zaś linia przez nie prezentowana, od zarania czasów jest lewacko liberalna i poprawna politycznie aż do bólu. Stacje te od trzydziestu lat piorą umysły nieodpornym na sugestie medialne, Polakom. Zasilone i zasilane kapitałem medialnym wielkich zachodnich stacji o liberalnym żeby nie powiedzieć libertyńskim, charakterze albo też wspierane przez rodzime koneksje polityczne zadzierzgnięte jeszcze w czasach słusznie minionych mają się dobrze, tak jak nowotwór mający się dobrze na tkance organizmu. Podobnie rzecz dzieje się z prasą wykupioną prawie w całości przez niemiecki i europejski kapitał. Jej lans tzw. zachodnich wartości jest niebywały, czasami wręcz komiczny zaś krytyk polskich wartości wręcz totalna, czyniąca z nich coś, czego "prawdziwy Polak" powinien się wstydzić.
Owa agresja medialna mająca od zarania czyli od trzydziestu lat wychować w w Polsce "zachodniego człowieka radzieckiego" szczególnie przybiera na sile w okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości i jest wprost proporcjonalna do sukcesów społecznych i gospodarczych tej partii. Powody są dwa. Pierwszy to bardzo duże prawdopodobieństwo wygrania przez tą partię najbliższych wyborów, a drugi, bezpośrednio łączący się z pierwszym to obawa, nie bezpodstawna, że wprowadzona zostanie ustawa medialna ograniczająca w prasie wpływy kapitału obcego.
Nie mniej jednak, pomijając obawy zachodniej prasy obcojęzycznej, trzeba podkreślić, że trzydzieści lat jej nieustającej działalności łącznie z mediami, przyniosły niebywałe szkody w światopoglądach olbrzymiej rzeszy Polaków, czyniąc z nich bezrefleksyjne kukiełki polityczne, wrażliwe jedynie na rozrywkę w stylu "Kiepskich" i "Na wspólnej", a co gorsza, przenicowały ich poglądy i moralność na tą, podobną zachodniej liberii
Wroga opozycja i zdegenerowana część społeczeństwa
Dwa korzenie opozycji tkwią głęboko, jeden w PRL, drugi w latach dziewięćdziesiątych zeszłego wieku w liberalnym podglebiu, idealnym dla KLD, a później, wyrosłej z z niej Unii Wolności.Jeden korzeń to komuniści, służby bezpieczeństwa, FOZ, seryjny samobójca i kradzieże na gigantyczną skalę, drugi - kradzieże na gigantyczną skale (250 miliardów dla paliwowych oszustów i złodziei VAT), liberałowie - aferałowie i miliony marek, a potem euro przyjęte przez te partie w ramach "bratniej, niemieckiej pomocy". Z Polską, to co wyrosło ostatecznie z obu korzeni, moim zdaniem nie łączy nic. Są tylko mętne i brudne interesy określonych grup ludzi - mrocznych typów owiniętych w formułkę partii politycznych, którym służą wyrosłe z nich samych media oraz powiązane z nimi mniejsze dranie. Utrata władzy powoduje, że obecna opozycja za wszelką cenę, rzucając się z kłami i pazurami pragnie odsunąć obecnie rządzących bowiem coraz bardziej, jak maczeta orzech kokosowy, partia rządząca rządząca tnie ich po wpływach i pieniądzach.
To, co powinno być kwintesencją działalności partii - służba dla kraju i władza zdobyta aby służyć, dla opozycji jawi się jedynie jako fasada za którą kryje się podtrzymywanie owego brudnego, parszywego status quo zawartego po okrągłym stole w, efekcie którego pogrobowcy partii i solidarnościowi zdrajcy razem liczą swoje srebrniki, czyniąc z kraju folwark własnych wpływów i interesów. Zależność wobec zachodniego sąsiada i strach przed wielkim sąsiadem wschodnim uczyniły ich oportunistami i konformistami pierwszej wody nakładającymi własnymi rękami na karki jarzmo zależności wobec obcych. Ich maskowaniem, barwami ochronnymi i wielką zmyłą jest upominanie się stentorowym głosem o wolność, deficytową ponoć w naszym kraju. Ubierając się w szaty katona, wspierani medialnie i sądownie głosami stronniczych dziennikarzy i rozgrzanych sędziów o wątpliwej proweniencji, popierani przez beneficjentów III RP, a przede wszystkim przez mocarstwa ościenne, upominają się o ową wolność, oficjalnie dla całego narodu, naprawdę dla siebie i sobie podobnych i nie o wolność ale o swawolę robienia tego co chcą, a nie tego, co powinni robić.
Owo żądanie wolności wybrzmiewa dla mnie jak to, kubek w kubek podobne, osiemnastowieczne i targowickie. Wtedy, rozpasana, polska magnateria przyjmująca pruski i moskiewski jurgielt także żądała wolności i zwracała się o jej zabezpieczenie do władców ościennych, dbając tylko i wyłącznie o swoje własne majątki i fortuny. Dzisiejsze wołanie o wolność i zwracanie się o nią do sił nie polskich to dwudziestopierwszowieczna kopia tamtej haniebnej prośby o faktyczny rozbiór Polski w imię ratowania interesów jednej, zdeprawowanej grupy społecznej, ale cóż, historia lubi się powtarzać.
To, co dzieje się obecnie w Polsce nie działoby się bez przyzwolenia części społeczeństwa wiążącego swoje losy nie z tym, co proponuje obecny rząd, ale z wartościami reprezentowanymi przez opozycję, czyli z tym co wykrzyczała zapomniana już nieco, ale w swoim przekazie dla zwolenników opozycji cały czas aktualna Agnieszka Holland, mianowicie "aby było tak jak było". A jak było można przypomnieć sobie przywołując w pamięci ośmioletnie rządy koalicji PO - PSL z jej niedotrzymanymi obietnicami, likwidacją OFE, podwyższonym wiekiem emerytalnym, podatkowym rajem dla przestępców skutkującym wypływem z kraju 250 miliardów złotych, hołdem pruskim "Radka" Sikorskiego czy hołdem moskiewskim na molo w Gdyni uczynionemu Putinowi przez samego Donalda "słońce Peru" Tuska. Jednak dla części społeczeństwa to nieistotne didaskalia. Jedna część owej popierającej minione czasy części, władzę PO -PSL utożsamia ze złotymi czasami bogacenia się, choć ja użyłbym określenia "nachapania się" oraz możliwości, jakże dla niej pociągającej i kuszącej - łowienia ryb w mętnej pookrągłostołowej wodzie, zaś takie szczegóły jak to pod czyim berłem to by się działo - niemieckim czy moskiewskim są dla niej mało istotne. Ta część społeczeństwa to postPZPRowska progenitura mniej lub bardziej powiązana z czerwonymi baronami, wspominająca minione czasy z łezką w oku bowiem wtedy iluzoryczne poczucie władzy i względny dostatek był dla nich czymś najważniejszym. Druga część części to moralni i patriotyczni analfabeci zapełniający Lidle i Biedronki i niewiele więcej ponad nie widzący. To polityczne złote rybki nie widzące związków przyczynowo skutkowych między politycznymi wyborami, a ich życiem. To ci, którzy nie wywieszają flag na święta narodowe i wszem i wobec głoszą, że polityka ich nie interesuje. To ludzie formujący swoje życie na kształt szklanej bańki z upchniętymi weń elementami takimi jak praca ,dom, grill, piwo, cosobotnie chędożenie i samochód, daj Boże, lepszy od sąsiada. To dzieci swoich rodziców wychowanych w bezobjawowej moralnie PZPRowskie rzeczywistości, to specjaliści od frazy: "Polacy nic się nie stało" Czasami wśród nich, bardzo rzadko zdarzają się polityczne przemyślenia, ale wtedy dowiadujemy się, że polska chałupa z kraja, polska wieś spokojna, a Niemcy nie mogą przecież płacić odszkodowań, za to, co stało się tak dawno temu.
Można krzyknąć, że nie cały naród zły, że większość przyzwoita, a może nawet szlachetna. Ja jednak przypomnę słowa Piłsudskiego o tym, że naród piękny tylko ludzie k.... oraz sięgnę jeszcze raz do końca XVIII wieku kiedy to dobrzy ludzie stworzyli Konstytucję 3 Maja, a źli ją podeptali oddając Najjaśniejszą pod protektorat trzech zaborców.
I właściwie to tyle, choć mógłbym jeszcze pisać o już nie nieprzyjaznej ale wrogiej Rosji szykującej na Polskę wszystko co ma i tworzącej u nas coraz bardziej rozbudowaną agenturę pełną klasycznych zdrajców oraz agentów wpływu usiłujących na przykład za wszelką cenę nie dopuścić do przekopu mierzei wiślanej wbrew interesom Polski i wbrew racji stanu. W Polsce przybiera na sile walka polityczna zamieniając się nie w starcie dwóch dróg mających zapewnić naszemu krajowi dobrobyt ale dwóch światów, z których jeden, nawiązując do złotych czasów naszego narodu pragnie jego wywyższenia i podmiotowości, drugi zaś w imię zaspokojenia pragnień części społeczeństwa gotów jest jest popchnąć go w kierunku pełnej zależności i uległości w stosunku do wschodu i zachodu ponownie zamieniając polaków w tanią siłę roboczą sterowaną przez Angelę Merkel i małego Macrona albo oboje razem.
To co dzieje się wokół Polski przypomina kocioł czarownic, w którym warzy się nie wiadomo co. Zmiana światowych imperatywów, tych politycznych jak i moralnych, trzeszczenie sojuszy, pragnienie Niemiec do ponownego "drang nach ost" tym razem gospodarczego i politycznego, wskrzeszanie przez Putina imperialnej Rosji, a przede wszystkim wejście do gry chińskiego olbrzyma wciska Polskę w imadła różnych sił zaś niesamowity, inspirowany z zagranicy opór wewnętrzny w drodze do samostanowienia czyni nasz los niepewny.
Ale już dość o tym. Wiemy, że nie przyleci do Polski Donald Trump... Zostajemy więc sami z własnymi problemami, tak jak zawsze, a ja zastanawiam się czy zdążymy się tylko przygotować do tego, co nadchodzi?!
Inne tematy w dziale Polityka