Ale chcę wam zakomunikować jedno, wszystkim kłusownikom politycznym: nie udało wam się w dniu naszego święta, kiedy mamy konwencję samorządową, rozbić klubu PSL. Przegraliście, kłusownicy polityczni - na kongresie swojej partii wykrzyczał Władysław Kosiniak Kamysz przewodniczący Polskiego Stronnictwa Ludowego i szef piętnastoosobowego klubu parlamentarnego podczas partyjnego eventu. Uczynił to być może nie falsetem ale z pewnością głosem człowieka przestraszonego - takiego lulusia z "Podróży o jeden uśmiech" skonfrontowanego z bandą motocyklistów pedofili i ostatecznie uratowanego przez kapitana Żbika.
Mowa ciała Kosiniaka Kamysza także zdradzała niepokój i brak pewności siebie maskowany nieprawdziwym zapałem. Dziwne pomachiwanie rękoma, kiwanie głową jak u aniołka zapraszającego do wrzucenia monety do puszki ofiarnej przed wigilijnym żłobkiem i ta znamienna twarz człowieka tuż przed solidnym wpier**lem... Gdybym nagle spadł z Marsa, nie znając polskich realiów uznałbym, że Kosiniak Kamysz jest tracącym władzę prezesem upadającego bractwa studenckiego, a nie szefem od chłopów i gospodarzy o "ryncach" jak węźlaste korzenie i portfelach pękających od euro z unijnych dopłat1. Ot, dziwny biznesmenik mówiący trzęsącym się głosem o jakiś kłusownikach i czyniący sztuczny zapał, głosem za głośnym i niewiarygodnym.
Całe PSL zdaje się być niewiarygodne i choć chłopi już dawno przestali chodzić w walonkach i kraciastych, zapinanych pod szyję koszulach, to i tak obecni członkowie tej partii przypominają bardziej mafijnych donów w garniturach na zamówienie po pięć tysięcy sztuka niż znawców jarego i ozimego czy orki w zwał albo opcjonalnie w rozwał. Jacy to rolnicy można zorientować się czytając w Wikipedii notkę biograficzną samego Kosiniaka Kamysza w której kompilacji ze wsią i problemami ludności wiejskiej jest tyle ile mięsa w parówkach drobiowych za 9,99 kilogram. Pewnie ja, w młodości kończąc technikum mechanizacji rolnictwa i odbywając kilka praktyk w ówczesnych PGRach więcej wiem o życiu na wsi niż wymuskany przewodniczący kultywujący w swojej działalności bardziej wpływy w sejmikach i samorządach niźli szukający rozwiązań prawdziwych problemów dzisiejszej wsi.
Dzisiejsze PSL to zbiór zamknięty różnych pozyskanych dzięki partyjnym koalicjom układów politycznych dziejących się na poziomie głównie samorządowym i lokalnym. Niektórzy ów proces wchodzenia w koalicje polityczne tylko w celu uzyskania albo utrwalenia partykularnych interesów kilkudziesięciu tysięcy działaczy i ich rodzin nazywają k*****wem politycznym, ale PSL się nie zraża. Dla tej partii wypracowana przez dwadzieścia osiem lat polityczna omnipotencja nie ma nic wspólnego z użytym przez ze mnie kilkanaście wyrazów wcześniej brzydkim słowem, to po prostu nic innego jak pilnowanie własnych interesów partyjnych kacyków, których absolutnie proszę nie mylić z interesem wsi, dziejącym się niemal w mafijnym układzie, czego najlepszym przykładem jest były działacz tej partii niejaki Bury.
Na szczęście Prawo i Sprawiedliwość, mozolnie, ale skutecznie, kruszy owe peeselowskie układy i układziki czego skutkiem jest falset Kosiniaka Kamysza pełen strachu i nienawiści.
Inne tematy w dziale Polityka