Uśmiecham się złośliwie pisząc o wartościach, bo choć same słowo ma wydźwięk pozytywny, to już jego obligatoryjna zawartość i pojemność z pozytywami może nie mieć już nic wspólnego. Tak właśnie, według mnie, dzieje się w przypadku Joanny Schmidt posłanki na sejm z ramienia partii Nowoczesna oraz przyjaciółki Ryszarda Petru, po poznaniu którego posłanka rozwiodła się z mężem. Podkreślam ową przyjaźń i niniejszy rozwód bowiem wplatają się one jak złota nić w kosztowną tkaninę w wartości jakie wyznaje pani Joanna.
Ja czułam, że muszę się opowiedzieć po stronie wartości. Zamiast barw partyjnych, opowiedziałam się po stronie wartości mówi dziennikarzowi Robertowi Mazurkowi Joanna Schmidt komentując zawieszenie swojego członkostwa w partii Nowoczesna i dodaje: Podstawą jest wolność wyboru i godność człowieka. Wszystko to, rzecz jasna, w kontekście niejednolitego głosowania przez partię ustawy zezwalającą na aborcję na życzenie i karzącą oponentów tej ustawy wykazujących jej szkodliwość i anty humanitaryzm. Jednym słowem Schmidt zawiesza swoje członkostwo gdyż partia jako tak nie okazała się monolitem w głosowaniu za zabijaniem nienarodzonych dzieci.
I tutaj dochodzimy do pierwszej wartości posłanki Schmidt jaką jest wolność.Tutaj także przekonujemy się o przewrotności owego pojęcia. "Żołądź nie jest dębem, jajko nie jest kurą, a zlepek komórek nie jest człowiekiem" grzmi z sejmowej trybuny lamparcica lewactwa Barbara Nowacka w apoteozie projektu ustawy o zabijaniu nienarodzonych dzieci i właśnie ta rzecz, nazywana przez Schmidt wartością, ta potworna rzecz - uśmiercanie wzrastającego pod kobiecym sercem małego człowieka staje się dla posłanki prawdziwą "wartością", o którą trzeba walczyć. I to ta "wolność", wolność wyboru mająca usprawiedliwiać nawet mord własnego dziecka, odhumanizowanego i dla łatwiejszego dokonania zbrodni nazywanego płodem, zygotą, czy najbardziej ohydnie - zlepkiem komórek jest dla Schmidt celem i pragnieniem, nadzieją i bogiem jej wyborów.
Tą szemraną wolność Joanna Schmidt zdaje się pieczętować własnym życiem ukazując, że nic nie stoi na przeszkodzie aby według zasady, że wszystko wolno i wszystkim może budować własną przyszłość i karierę, bez wahania poświęca rodzinę i małżeńską lojalność (tej wartość najwidoczniej pani Schmidt nie wyznaje) dla kariery i Ryszarda Petru, w końcu nie ma ograniczeń dla wolności. Takie podejście całkowicie zwalnia ją z odpowiedzialności, a przekonanie, że jako wolna może wszystko czego nie zabrania prawo, pozwala czuć się usprawiedliwioną. Schmidt nie robi w końcu nic czego nie zrobiły przed nią i nie zrobią po niej miliony kobiet i mężczyzn, tak samo jak ona pragnących być wolnymi.
"Zjedz z drzewa poznania, a będziesz wiedział, co dobre, a co złe i będziesz jak Bóg" mówi szatan do Ewy. Nie mam pojęcia czy pierwsi rodzice zawahali się przed zjedzeniem owocu, ale pewnym jestem, że Joanna Schmidt nie miałaby z tym problemu, podobnie jak z gradacją wartości traktowanych przez nią jak szwedzki bufet z którego można wybierać te wygodne i przydatne. "Wolność to robienie nie tego co się chce, ale tego, co zrobić trzeba" usłyszałem gdzieś i stało się to moim mottem. Co jest mottem posłanki Schmidt - nie wiem i obawiam się, że nie wie tego także ona sama.
Inne tematy w dziale Polityka