"Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć." (1 P 5)
Nie ma dzisiaj tematu związanego z rządzącą partią oraz katolicyzmem, który w imię, rzecz jasna równości, wolności i braterstw przez opozycję i wszystkie jej ideologiczne wypustki nie zostaną oplute i zohydzone. Myśl bowiem liberalna i lewacka owe trzy jakobińskie kamienie węgielne praw człowieka uznaje tylko w swoich szeregach gilotynując, na razie tylko werbalnie, prawo do ich interpretacji przez inne nacje polityczne.
Werbalna, lewacka gilotyna zaistniała także w przypadku akcji "Różaniec do Granic", co samo w sobie nie dziwi, ale dziwi za to wielkość owej gilotyny i jej ostrość, zupełnie jakby za jednym zamachem chciała odciąć narodowi wiarę, tradycję i patriotyzm. Mimo, że nie było polityki, a tylko modlitwa, wszystkie media z grupy "aby było tak jak było" ogłosiły owo ogólnopolskie spotkanie różańcowe jako polityczną akcję przeciwko emigrantom, Unii Europejskiej, przeciw nowoczesności, otwartemu społeczeństwu, zachodniej wolności i Bóg wie jeszcze przeciw czemu. Ów różaniec zadziałał jak bat, którym chlasnęło się diabła przez tyłek. Nie będę tutaj rozwodził się o boskiej metafizyce, w którą osobiście gorąco wierzę, ale czy się chce, czy nie "różaniec do granic" wywołał wycie bólu antyreligijnych i ateistycznych, zdeprawowanych elit III RP, które przez wierne sobie media rozjazgotały się jak wredny kundel potraktowany kaloszem w zad.
Niestety do chóru różnych Najmurków, Lisów, Śród i Żakowskich dołączyli także dwaj księża - Lemański i Boniecki ikony nowoczesnego kościoła lewackiego w którym Słowo Boże jest relatywne, a diabeł to jedynie postać z jasełek. To właśnie oni - księża opozycji totalnej stali się moralną podbudową wszystkich kontestatorów "Różańca do Granic" dając swoje pokrętne pojmowanie wiary jako kontrę dla pięknej akcji jednoczącej w modlitwie różańcowej milion Polaków.
Powinniśmy modlić się w domu w ciszy i zamknięciu, - mówi Boniecki zapominając przypowieści Jezusa o świetle, którego nie chowa się pod korcem. Razem ze swoim konfratrem Lemańskim pomijają, śmiem twierdzić celowo, niesamowicie ważny aspekt jakim jest świadectwo wiary oraz dawanie religijnego przykładu przez polskich katolików europejskim chrześcijanom i ludziom dobrej woli na całym świecie. To właśnie owo światło, które nie trzyma się pod korcem, ale daje światu. Jednak taka narracja nie jest wygodna księżom opozycji totalnej, bowiem droga ich wiary i posługi kapłańskiej już dawno przestały być proste zamieniając się w jakiś niemal agnostyczny i antykatolicki tor wyścigowy, na którym ścigają się dziwaczne poglądy i ukryte pod płaszczykiem owej nowoczesnej wiary najzwyklejsze herezje,
Lemański grzmi o karze boskiej dla tych, którzy modlili się modlitwą różańcową, a Boniecki syczy, że nasze modlitwy do Boga nie powinny być publiczne, ale prywatne i utajnione w czterech ścianach. Obaj albo straszą piekłem albo czynią z polskich katolików odstępców od reguł wiary, zupełnie tak jakby wspólnotowa modlitwa miliona ludzi burzyła ich własne, moralne paradygmaty i niczym trąby jerychońskie zniszczyły mury Jerycha, tak ten różaniec miał rozbić ich pojęcie o własnym duchowym osadzeniu w samym kościele. Boniecki, dla którego drący Biblię Nergal to miły, mądry i spokojny człowiek, wie już, co odpowiedziałby Chrystus modlącym się n różańcu. Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie” - usłyszeliby według Bonieckiego uczestnicy "Różańca do Granic" pragnący ochronić swoje domy i rodziny przed wojującym islamem, a świat przed wojną.
Owo relatywizowanie dobra i zła - czynienie z Nergala miłego, mądrego i spokojnego człowieka, a z katolika gorliwie modlącego się na różańcu kogoś zasługującego na potępienie jest niebywałe. Tu już nie można pisać o niegroźnym zdziwaczeniu religijnemu siwowłosego księdza spowodowanemu przebywaniu wśród zbyt dużej ilości filozofów ujemnych. Tutaj trzeba pisać o czystym złu piętnującym cnotę, a podnoszącym niezgodę i bunt przeciwko chrześcijańskiej tradycji.
Głosu w sprawie nie zajęli jeszcze biskup Pieronek, ksiądz Sowa i ojciec Gużyński. Trudno bawić się w zgadywanie czy "Różaniec do Granic" parzy ich tak samo jak Lemańskiego i Bonieckiego. Faktem jednak jest, że opozycja, pełne spektrum lewactwa i liberii, czyli naturalne środowisko owych trzech, wymienionych przeze mnie duchownych, opluła ową cenną inicjatywę katolików świeckich najbardziej odrażającą flegmą, świadczyć może o tym, że i ci trzej księża gotowi są przyłączyć się do krucjaty anty różańcowej, choć pewności nie ma.
Gdyby jednak i oni włączyli się do ruch piętnującego domniemaną polską i katolicką obłudę byłoby już pięć tytułowych lwów ryczących i bluźniących przeciwko Bogu, Ojczyźnie i Narodowi.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo