Wiem, że nie lubicie Państwo długiego tekstu i "smykacie" się po takim pisaniu jak "kaczka", czyli rzucony w taflę jeziora ślizgiem płaski kamyk. Jednak czasami niemożna krótko i to jest właśnie ten przypadek.
Nie mam zamiaru wyrażać się o społecznych kwestiach w sposób zawoalowany i poprawny. Poprawnymi były wszystkie protestacyjne marsze opozycji, w których nie przewrócono ani jednego kosza i wstrzymywano się z wykrzykiwaniem co bardziej radykalnych haseł, aby tylko nie naruszyć zasady tzw. pokojowej manifestacji. Co one przyniosły? Nic! Nic owinięte w błyszczący papierek propagandowego pierniczenia. Dlatego coraz bardziej mierzi mnie nie nazywanie rzeczy po imieniu i zatrzaskiwanie drzwi przed oczyma pani domu, za którymi jej małżonek chędoży pokojówkę. Ot taka figura retoryczna, która ma wyrazić to, że zamierzam dyktatora i drania nazywać dyktatorem i draniem, a ludzi gotowych oddać swoją państwowość w imię własnego jednostkowego galerjanego pseudo szczęścia - motłochem!
I właśnie owemu motłochowi chcę poświęcić tę notkę, bowiem to przez niego jako naród stoimy nad przepaścią i to on jest odpowiedzialny za to, że za chwilę utracimy naszą niepodległość. Całkowicie nie przekonują mnie twierdzenia o jednoczeniu się i brataniu z tą częścią społeczeństwa, bowiem nie ma się z kim jednoczyć, a tym bardziej bratać. Trudno bowiem brać do kompani ludzi wolnych, osobników o duszach niewolników, a tym bardziej sprzedajnych zdrajców! Nie po drodze jest tym, którzy życie swoje oparli na historii i patriotyzmie i w tyle głowy mają krwawe ofiary składane na ołtarzu niepodległości z oderwanymi od historii, pozbawionymi społecznej refleksji, nastawionymi na swoje własne potrzeby realizowane nawet kosztem istnienia własnego państwa i narodu, ludźmi o których można powiedzieć Polacy tylko ze względu na obszar ich zamieszkiwania.
Wiem, motłoch to nic nowego. Motłoch był jest i będzie, kwestią są tylko jego proporcja w stosunku do reszty społeczeństwa. Z motłochem, zwanym także narodowym żywiołem - bezmyślnym, bezmózgim, nieprzewidywalnym jak pies, o którym nie wie się czy jest wściekły, zdolny drań, utalentowany szalbierz czy przebiegły psychopata może zrobić wszystko. Przykładów w historii jest aż zanadto. Francuski motłoch gilotynujący na polecenie Robespierra każdego, kto był trochę lepszy od niego, niemiecki motłoch, ten od komór gazowych i rozbijania główek małych żydowskich i polskich dzieci, stworzony i rozrosły do wielkości narodu dzięki zabiegom szaleńca z czarnym wąsikiem! No i nasz, własny, Polski motłoch z pewnością nie tak "spektakularny" jak dwa poprzednie, ale potrafiący niegdyś kosami od Szeli ucinać szlacheckie łby, wołać z okien do Piłsudskiego i jego Pierwszej Kadrowej, że nie chce żadnej niepodległości, bo dobrze mu u boku ojczulka cara, a dzisiaj, powielający w dziesiątkach tysięcy internetowych pobrań obrazek uciętej głowy ministra Czarnka, oraz prezentujący w takiej samej skali, sugestie o potrzebie zgwałcenia w areszcie posła Mateckiego. Takim jest właśnie nasz motłoch post sowiecki, którego6 przez trzydzieści lat niepodleglości nie udało się zamienić w obywateli.
Owa zamiana w obywateli nie wchodziła bowiem w grę. Zadbały o to, jak niegdyś, jak zawsze, Niemcy i Rosja ze swoimi mediami, pieniędzmi, użytecznymi, polskimi idiotami, agenturą wpływu i agenturą faktyczną, cyzelowaną przez wieki jurgieltem i hodowaną z uwagi, co trzeba niestety przyznać, na naturalne skłonności części rodaków do najpodlejszej zdrady. Wychowane post zaborcze i post radzieckie "elity", których cześć szybko przekształciła się w lojalnych jurgieltników "wielkich" Niemiec podparte siłą naszych dwóch największych wrogów zamieniły duża część społeczeństwa w tłuszczę i motłoch trzymany w karbach galeryjno marketowym zniewoleniem i medialno propagandową narracją po tysiąckroć wmawiającą, że bycie chu*m nobilituje, a nowoczesność polega na całkowitym się skurwien*u i pozbyciu moralnych zasad. Ideologiczne uzasadnienie takiego nowego podejścia do życia wbijała młotkiem akceptacji albo odrzucenia gazeta Michnika (jak ten człowiek przed Bogiem stanie?) i media pokrewne, tworząc całkiem nową rzeczywistość społeczną, w której największe gnidy, egoiści i bezpaństwowy czuli się jak piranie w stawie pełnym karpi.
No i znalazł się! Znalazł się ktoś, kto potrafił zagospodarować całe to towarzystwo i jeszcze bardziej podkręcić jego najgorsze cechy i instynkty. Nie na darmo Jan Rokita mówił o nim, że posiada wyjątkową cechę wyciągania z ludzi tego, wszystkiego, co w nich najgorsze. Ale Tusk, bo o nim oczywiście jest mowa, nie jest żadnym magikiem, żadnym Sarumanem, a tym bardziej nie Sauronem. On poprostu przyszedł na gotowe, on tylko dokarmiał tego wściekłego psa nazywanego motłochem. On tylko skorzystał z tego, że przez trzydzieści lat nowej Polski nie udało się zrobić z tych ludzi obywateli, a tych, którzy by tego nie chcieli - zepchnąć na margines. Nieudało się, albo nie chciano tego zrobić, bo pogrobowcy Radziejowskiego i Bermana okazali się za silni. To co jest dzisiaj to balansowanie nad przepaścią. Dawniej skończyłoby to się krwawym powstaniem, dzisiaj wpadniemy w bezdenną otchłań bez mrugnięcia oka, bo motłoch chce tego, a ci, którzy nim nie są spętani feminizmem, genderyznem i inkluzywnością, zatracili charakter mężczyzny wojownika i nie mają ochotę bić się ani za swoje miejsce na ziemi zawłaszczone przez korporacje, ani za idee, bo ci, ci je głoszą zamienili się w influenserów, ani za kobiety bo te rugują ich z ich męskości i terroryzują równouprawnieniem. Takich czasów dożyliśmy, a Tuskowi pozostaje tylko zacierać dłonie!
Inne tematy w dziale Polityka