Głosując na Andrzeja Dudę w obu wyborach prezydenckich miałem za pierwszym razem alternatywę głosowania na uwikłanego we współpracę ze służbami POwskiego głupca z dubeltówką, a za drugim, na zdegenerowanego poglądowo lewaka z rodziny tajnych współpracowników. Jednym słowem, wyboru nie miałem i przy obu głosowaniach postawiłem na Dudę, człowieka, o którym przy końcu drugiej kadencji, można powiedzieć, że zaprzepaścił swój potencjał i pogrzebał możliwość reformy polskiego sądownictwa oraz zasłynął z min a'la Duce i wielkiej, bezrefleksyjnej miłości do Ukrainy i "śnieżka" Zełeńskiego, także z czatowania z "leśnym ruchadełkiem".
Chciało by się napisać, że były także pozytywne momenty, że pan prezydent to nie tylko piętrzace się jak w pracowni fotografika, negatywy, puste gesty, napuszone słowa i brak jakiejkolwiek sprawczości, która jeśli już była to uderzała w interesy Polski, jak choćby niepodpisanie ustawy o reformie sądów. Jedyne, co zostaje w głowie, kiedy myśli się o prezydencie Dudzie, to jego napuszona retoryka i zły angielski. I o ile to drugie można wybaczyć, to trudno wybacza się mowę trawę i brak sprawczości, którą wbrew pozorom prezydent posiada.
Andrzej Duda nie był i już nie będzie prezydentem sprawczym! Przez obie kadencję ów doktor prawa nie wyznaczył dla swojej prezydentury żadnego istotnego celu, żadnej idei, wokół której mógłby skupić swoje działanie. Jego jedyną aktywnością było działanie na rzecz Ukrainy i reprezentowanie jej interesów, a nie interesów Polski. Do negatywnej historii przejdzie przybijanie piątek z Zełeńskim, który gdy już wydoił nas całkowicie z pieniędzy i wojennego sprzętu, wypiął na Polskę swoją żydowską dupka, w niej własnie mając zgodę na ekshumacje ofiar UPA na Wołyniu, a jednocześnie wypompowują w Polskę miliony ton podłego zboża, czyniąc to rękoma ukraińskich oligarchów, niszcząc tym samym polskie rolnictwo i żeby było śmieszniej, skarżąc na Polskę do Brukseli, kiedy próbowaliśmy się owej zbożowej inwazji przeciwstawić!
Przez osiem lat nie powstała racjonalna koncepcja obrony kraju ani nie dokonano reformy dowodzenia armią. Prezydent jako głównodowodzący armią miał psi obowiązek doprowadzenia tych spraw do końca i żadne obiektywne trudności nie powinny mu w tym przeszkodzić. Jednak Andrzej Duda, kolokwialnie mówiąc, olał to, bowiem jego pojmowanie prezydentury, jak widać, nie obejmowało realnego wpływania na wojsko i obronność!
Wszelkie kryzysu dziejące się w Polsce, na których rozwiązanie miał wpływ prezydent, kończyły się jedynie jego werbalnym wzmożeniem i "strojeniem min", mającym pokazać jakim to groźnym "misiem" jest mieszkaniec Belwederu. Także ostatnie wydarzenia, związane z objęciem władzy przez Donalda Tuska, wystawiają prezydentowi jak najgorsze noty. Wejście siłowe do telewizji Polskiej, bezprawne przejęcie prokuratury krajowej, łamiące konstytucję aresztowania posłów. Czy też idąc dalej, włamania do domu byłego ministra sprawiedliwości, do biur organizatorów Marszu Niepodległości, czy wreszcie nieludzkie areszty wydobywcze dla księdza Olszewskiego i dwóch ministerialnych urzędniczek, nie spowodowały stanowczych działań Belwederu!
Nawet wyrwanie z pałacu prezydenckiego przez tuskową policję, gości Andrzeja Dudy - Wąsika i Kamińskiego nie doczekało się konkretnych działań ze strony prezydenta, a jedynie, znowu, tylko jego pohukiwania, coraz bardziej niepoważne w kontekście syndromu braku sprawczości. W końcu ostatnie wydarzenia! Bezprawne wycofanie swojego podpisu przez Tusk z kontrasygnaty prezydenckiego dokumentu, czy też jego jawne zapowiedzi o łamaniu prawa i tzw. demokracji walczącej, nie spotkały się że znaczącą reakcją prezydenta, a w stosunku do zapowiedzi złamania zasady państwa prawa przez Tuska, prezydent nie odniósł się w ogóle!
Trudno uwierzyć, że Andrzej Duda toleruje to, co wyrabia się w Rzeczpospolitej. Trudno także uwierzyć, że mając stosowne prerogatywy prezydent ogranicza się jedynie do retoryki, która jak napisałem wyżej, przez swój brak sprawczości, staje się coraz bardziej niepoważna, żeby nie powiedzieć - śmieszna! Należy zadać pytanie, dlaczego prezydent nie odważa się zrobić to, co powinien zrobić prezydent, to, czego wymaga od niego konstytucją i dobro narodu? Dlaczego nie przedsiębiera czynności zmierzających do odebrania Tuskowi władzy i postawienia go przed, jeśli nie Trybunałem Stanu, to przynajmniej przed normalnym sądem, bowiem dowodów na kryminalną patologię obecnego premiera jest aż nadto?!
Czy powodem takiego stanu rzeczy jest brak odwagi u Andrzeja Dudy, który chcą zachować się jak głową państwa i ojciec narodu, musiałby na polityczną, a może i życiową szalę położyć nie tylko swoją karierę polityczną ale i wolność, a być może życie? Czy też przyczyną jest skrywaną prywata i wyrachowanie, nakazujące mu przeczekać, bowiem po prezydenturze też jest życie i to bardzo dostatnie, na przykład w europejskich strukturach unijnych, albo nawet w polityce światowej. Osobiście stawiam 70 procent na pierwsze i 30 na drugie. A jak Państwo stawiacie?
Inne tematy w dziale Polityka