Przyznam się, że pierwotnie, chciałem zatytułować notkę: " Wyjść z Unii, czy dać się jej zdominować?". Jednak dominacja zakłada aspekty wolnej woli u zdominowanego oraz zachowania jego elementarnego status quo, nie zaś absorpcję i unifikację z całym, wielkim, unijnym organizmem. A taki własnie los szykowany jest państwom narodowym, szczególnie tym najbardziej opornym z Polską na pierwszym miejscu. Silnych bowiem łamie się na początku, aby swoim "złym" przykładem nie wpływały na innych.
Zdaję sobie sprawę, że mimo rosnącej w Polsce kontestacji naszych stosunków z Unią Europejską, nadal zdecydowana większość rodaków, odbiera brukselski twór jako bogatego wujka z Ameryki (wiem, powinno być z Europy, ale stereotyp to stereotyp), obsypującego ubogich, polskich krewniaków mamoną i tym samym pogłębiającego w nich kompleks niższości, albo utrwalającego syndrom, jak to określił pewien minister, który niegdyś wyszedł z Auschwitz z uwagi na zły stan zdrowia, - brzydkiej panny bez posągu. Czasami, wydaje mi się, że cała ta polska fascynacja Unią Europejską, z tego właśnie kompleksu wynika!
Przez lata zaborów, niewoli, germanizacji, rusyfikacji, a wreszcie, podjętej przez Niemcy hitlerowskie próby całkowitej eksterminacji nas jako narodu, wpojono wielu Polakom poczucie bycia kimś gorszym, kimś, kto nie może być wielkim, a do poziomu zwykłych, europejskich śmiertelników, wspinać musi się na palcach. Ów przymus myślenia o sobie jako o kimś gorszym, doprowadził wielu z nas, do przekonania o potrzebie przyjęcia opieki przez bardziej pewne siebie narody, a każda, okazana przez nie łaska jawiła się jak manna z nieba, spadająca na niegodnych jej, pół niewolnych parweniuszy.
I choć czasy się zmieniają i wymiera powoli pokolenie pamiętające komunistyczną bidę, zaś do głosu dochodzą ci, którzy urodzili się już w kraju, w którym nie trzeba się było zarzynać aby kupić sobie dobre dżinsy, sprzęt muzyczny czy wyjechać za granicę, to jakaś, przekazana chyba w genach, czołobitność dla zachodu, pozostała. Na niej to budowany jest cały pro unijny etos i tworzony nimb wielkiej, dbającej o swoich członków, europejskiej wspólnoty.
To, że żadnego etosu nie ma, a poszczególne państwa gotowe są aby niewolić gospodarczo i społecznie swoich sąsiadów, w imię powiększania własnych wpływów i kont bankowych decydentów, a cały nimb opiera się na dorwaniu się do wpływów i łapówkarskich pieniędzy, jakie zapewnia zasiadanie w parlamencie europejskim - takie rzeczy już się do mentalności młodych i nieco starszych Polaków nie przebijają. Mimo, że o tym wszystkim jest głośno, to znaczną część społeczeństwa, głownie ta młodych i wykształconych z większych miast, jest na to skutecznie zaimpregnowana. Jestem przekonany, że pokutuje tu przekonanie o lepszości i wyższości tamtejszej klasy polityczno gospodarczej, przekonanie o tym, że jeśli tamci nawet i kradną, dają się skorumpować i walczą twardo o swoje własne, narodowe interesy, to czynią to jakoś tak bardziej szlachetniej i godniej, niczym olimpijscy bogowie, którzy choć chędożyli na boku i robili różne, parszywe świństewka, to jednak byli czczeni i honorowani całopaleniem.
Jednak nawet ci młodzi, wykształceni z wielkich miast nie zgłupieli do końca i czują, tak podskórnie, że nie wszystko z tą Unią jest w porządku. Nie mogąc jednak zrzucić owego garba bycia gorszym, a jednocześnie pragnąc dołączyć, do nobilitującej ich, rzecz jasna w ich własnym mniemaniu podjudzonym przez osobniki tuskopodobne, europejskości na siłę szukają plusów, choćby to były plusy ujemne. Co gorsze, stawają nawet po stronie owej Unii, aby w przekonaniu o wzmacnianiu swojej europejskości, pluć we własne gniazdo. Stąd też suflowanie Unii o braku praworządności w Polsce, niedostrzeganie, a nawet wspieranie wszelkich antypolskich działań, jak choćby próby przejęcia polskich lasów, czy uniemożliwienia rozwoju portu kontenerowego w Świnoujściu czy też wspieranie anty polskiej narracji w sprawie kopalni węgla brunatnego (szydercze ukłony dla Hołowni i Krzaklewskiego) czy też obwiniania Polski o zatrucie rtęcią Odry ( pełen pogardy skłon dla marszałek Polak).
Wszystko to ma zacierać próbę likwidacji państw narodowych, zaś stwierdzenia o pozytywnym oddziaływaniu europejskiego przepływu ludzi, towarów i usług ma stanowić mantrę zakłamującą rzeczywistość i skrywającą próby asymilacji państw europejskich pod wodzą kiedyś Niemiec i Francji, dzisiaj jedynie Niemiec, bo Francja pogrąża się coraz bardziej w kryzysach społecznych i politycznych, tracąc na swoim politycznym znaczeniu.
Wzmiankowany wyżej swobodny przepływ ludzi, towarów i usług zamienił się dzisiaj w unijną latarenkę, którą z namiętnością olewają wszystkie większe unijne państwa. Francja załatwiła nam, z bezwzględnością paryskiego sutenera, międzynarodowy transport. Niemcy uderzają w nasze sądownictwo i wspierają ryżą opozycję antyrządową, jakby była ich anty polską piątą kolumną. Oba państwa z dodatkiem Holandii i całej brukselskiej jaczejki blokują nam środki z kpo.wszystko to dzieje się pod egidą tejże Unii, która miała być mekką wolnych państw.
Nie ma przyszłości dla owego tworu z maryjnymi gwiazdkami na fladze. Coraz bardziej, niczym brudne girska spod kołdry, wystają prawdziwe intencje unijnych decydentów. Pakiety zielonej rewolucji, przez nich lansowane, poprze swoją niebywałą kosztowność mają przewrócić nie tylko finanse poszczególnych państw, ale cały ład społeczny, stwarzając sytuację przejęcia władzy przez najsilniejszych, patrz - Niemcy! Tak własnie majstruje się w Unii, a Polska przypomina zadbane mieszkanie, do którego za pomocą wytrycha próbuje dostać się niemiecki bandzior. Jego rodzimi agenci robią wszystko aby mu pomóc, podważają drzwi, ściągają zabezpieczające łańcuchy. Jak nic, najszybciej jak możemy, powinniśmy wymienić drzwi do chałupy, uprzednio bejsbolem traktując włamywacza i wyrzucając przez okno zdrajców. Wyjść z Unii, czy dać się przez nią pożreć? Chyba odpowiedziałem na to pytanie!
Inne tematy w dziale Polityka