Bardzo trudno, w dzisiejszej Polsce, w jakikolwiek, pozytywny sposób, traktować temat większości senackiej. Trudno, tym bardziej, że stała się ona jawnym czynnikiem, szkodzącym ojczyźnie i niemal wprost wspierającym niemieckie wpływy w naszym kraju. Senat, pod kierownictwem Grodzkiego (przez szacunek dla funkcji marszałka, nie będę go nim tytułował) stał się stajnią Augiasza, którą oczyścić może jedynie kartka wyborcza.
Dzwony na trwogę dla senatu, zaczęły bić już w momencie powołania nowego marszałka, kiedy media ujawniły kopertową przeszłość Grodzkiego, bezwzględnie wymuszającego, jako profesora nauk medycznych, swoją część łapówkarskiego, lekarskiego tortu. Oskarżenia o łapówki przez tylu ludzi, samo w sobie już powinno przekreślać go nie tylko jako marszałka, ale przede wszystkim jako senatora, a fakt, że już ponad 800 dni unika zrzeczenia się immunitetu w celu wyjaśnienia sprawy, świadczy praktycznie o wiarygodności oskarżeń i obrzydliwej, lepkiej od przechodzących z rąk do rąk korupcyjnych walorów, przeszłości Grodzkiego, ale przede wszystkim, swiadczy o zdegenerowanej, cuchnącej na kilometr, jak padlina w słońcu, zaprzaństwem, całej polszewickiej większości parlamentarnej.
Ale "nic to", jak mawiał pan Wołodyjowski. Nie takie sprawy się przyklepywało płazem umoczonej w politycznych fekaliach, totalniackiej szabelki. Nieważne, kto im przewodzi i kto jest awangardą ich ugrupowania, ważnym jest aby wspierać cel wyartykułowany przez kręcącą coraz gorsze filmy i podążającą tą samą schizofreniczną drogą, co Janina Ochojska, Agnieszkę Holland - żeby było tak, jak było!
A jeśli o totalną awangardę chodzi, to dopiero gabinet osobliwości! Pomijając samego Grodzkiego, o którym było powyżej, mamy takiego Bogdana Borusewicza, przejawiającego tą cechę, że będąc totalniackim żelbetonem, to kiedy, gdy się odezwie, to człowiek nie wie, czy gość jest napity, najarany, czy ma chorobę dwubiegunową. Ta jego z jednej strony agresywna, a z drugiej, bełkotliwa, niemal bezsensowna mowa, wzbudza w słuchającym dwie, skrajne emocje. Pierwsza, to wyłączyć, choćby pogrzebaczem, tego złośliwego debila! A druga - natychmiastowa pomoc medyczna i wezwanie ekipy z Tworek!
Dalej, nie jest lepiej, choć o problemach umysłowych nie ma już mowy. Lwią część totalnej, senackiej wierchuszki stanowi zblatowany ze sobą konglomerat, byłych komuchów tak czerwonych, że aż purpurowych, takich jak Borowski czy Hibner z aferzystami pokroju Gawłowskiego i Kwiatkowskiego oraz tuskowej opcji pro niemieckiej z Brejzą, Klichem i Szeinfeldem. Całe to towarzystwo, tworzy jeden blok, który jak grad (Aleksander Grad, he, he...) na polu, wycina wszystko, co Polskie, narodowe, a przede wszystkim samo stanowiące o sobie.
Z kandydatami do totalnej grupy trzymającej w senacie władzę, też nie jest lepiej, a wręcz jest tragicznie. Mecenas Giertych, będący pod zarzutami i obawiający się powrotu do kraju oraz pragnący senackiego immunitetu, jak kania dżdżu. Niejaki Jacek Dehnel - rozmiłowany w dewiacji homoseksualnej i libertyńskim stylu życia pisarz bliżej nie rozpoznawalny, czy Ryszard Petru, specjalizujący się w dwóch rzeczach - pogrążających go, karczemnych bon motów i wywożenia kochanek na zagraniczne wojaże podczas sejmowych kryzysów.
Taki to mamy creme de' la creme przedstawicieli polskiego społeczeństwa. Takie to tuzy, z nadania Tuska i jego wyborców, gotowych na posła albo senatora, wybrać choćby Freddiego Krugera byle by tylko p*******ł PiSowi, mogą znaleźć się w obu izbach parlamentu. Nie wiem, śmiać się czy płakać? A może podwinąć rękawy i zacisnąć pięści?!
Inne tematy w dziale Polityka