Nie mam zielonego pojęcia, na czym w strukturach brukselskich polegają działania Janusza Wojciechowskiego - komisarza do spraw rolnictwa z poruczenia Prawa i Sprawiedliwości. Wiem tylko jedno, że ostatnia jego wypowiedź, dotycząca potrzeby dogadania się, aby nie powiedzieć - pójścia na kompromis państw które ucierpiały przez import ukraińskiej żywności z Ukrainy z Unią, zaśmierdziała mi zdegenerowanym brukselskim biurokratą.
W ogóle, odnoszę wrażenie, że Wojciechowski, jeśli już nie przeszedł, to właśnie przechodzi na tamtą stronę. Dostrzegam u niego, podobnie jak widziałem to u Konrada Szymańskiego i dostrzegam u vel Sęka, proces blatowania się z unijną biurokracją i uderzania podobnym rytmem w brukselskie tam - tamy, co nie wróży dobrze naszej obecności w unijnych strukturach. Tym samym, nachodzi mnie myśl, jak silnym musi być wpływ unijnych €argumentów, na wszystkich, którzy się z nią zetkną.
Dla mnie Wojciechowski założył jeden z 27 brukselskich pierścień władzy, a ich władca z pewnością nie jest w Polsce i nie siedzi na Nowogrodzkiej. Trudno mi dostrzec jakąkolwiek wartość dodaną z faktu, że mamy w w Brukseli swojego człowieka, kubek w kubek tak tak samo jak nie mieliśmy jej, kiedy przebywali na unijnych salonach D.Tusk czy pani od "taki mamy klimat". Przykra to konstatacja, ale nie stać mnie na inną.
Inne tematy w dziale Polityka
