Święta Wielkanocne, być może, nie są najlepszym czasem dla politycznych rozważań, jednak " jaja", "barany" czy "kurze móżdżki" jak najbardziej pasują do polskiej klasy politycznej, choć z pewnością mało wpisują się w rezurekcyjne klimaty i wielkanocną retorykę.
Przy Wielkanocy, jakoś tak się stało, że naszły mnie ponownie (niestety nachodzą mnie coraz częściej) myśli o błędach, jakich dopuszcza się rządząca Polską klasa polityczna. Do starych demonów, szarpiących polityczną część mojej duszy, doszedł nowy i razem testują wierność zjednoczonej prawicy, doprowadzając do ścierania się politycznego pragmatyzmu z marzeniami o wielkiej Polsce piszącego te słowa.
Stare demony są właściwie dwa. Pierwszym jest obietnica prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego dotycząca końca ustępowania wobec Unii. Sam ją słyszałem, wyrażoną stentorowym głosem przez prezesa na spotkaniu z poznańskimi członkami PiSu. Pamiętam te ogłuszające brawa (sam klaskałem jak wariat) i ogień w oczach członków partii oraz radość, że wreszcie skończy się owa brukselską smuta w wykonaniu premiera Morawieckiego i jego unijnego totumfackiego Szymańskiego, w czasie której, ciągle cofaliśmy się, ustępując pola w coraz to nowych dziedzinach politycznych, brukselskim urzędasom.
Drugi demon to owa nadzieja, że w prowadzonej przez rząd, w szczególności przez premiera Morawieckiego polityce unijnej, jest jakaś metoda, jakaś diaboliczna, nie dostrzegana przeze mój mały rozumem, przebiegłość, i że na samym końcu ogramy tą Unię jak ósmoklasista pierwszaka w cymbergaja. Końca zmagań z Brukselą jednak nie widać, a co gorsza odnoszę wrażenie, iż to nie my jesteśmy ósmoklasistą.
Demon, który pojawił się ostatnimi czasy, to ukraińskie zboże zaległe milionami ton w polskich elewatorach. Mieliśmy być krajem tranzytowym, a staliśmy się docelowym. Irytuje, jeśli nie rozwściecza, mnie panującą wokół tej sprawy atmosfera. Partia rządząca dopiero na dniach próbuje zmierzyć się z tematem tłumacząc się pokrętnie uderzającym i w Polskę, (jakby kiedykolwiek uderzały w marsjan) działaniami Unii oraz obligatoryjnością całej sprawy.
Podsumowując, Jarosław Kaczyński mówiąc o końcu uległości wobec Unii najzwyczajniej skłamał. Ów zabieg oratorski miał zapewnie zmobilizować członków partii, o których prezes wiedział, że gdyby zełgał, że mięśnie brzucha ma jak sześciopak, i tak nikt by nie zaoponował. Myślą przygnębiającą jest właśnie ta, która każe skonstatować, że owa prezesowka, kłamliwa obietnica przeszła bez echa i nikt z niej Jarosława Kaczyńskiego nie rozliczył
Bezpośrednio z ową pustą obietnicą wiążą się działania rządu premiera Morawieckiego, działania spychające Polskę pod unijny but. Całkiem na serio obawiam się, co Morawieckiemu przyjdzie do głowy. Boję się o polskie lasy, boję się jak cholera o życie moje i moich dzieci w kontekście podpisanej przez Morawieckiego dyrektywie klimatycznej. Drżę o nasz przemysł i nasze prawodawstwo. Te ostatnie już jawnie premier chce oddać we władanie Brukseli, naciskając coraz mocniej na Trybunał Konstytucyjny i żądając od niego pozytywnych dla premiera postanowień.
Wszystko to dzieje się w związku z pragnieniem premiera Morawieckiego otrzymania z Unii środków kpo, z których i tak jedna trzecia to jedynie kredyty. Żeby było śmieszniej im bardziej Morawiecki dewastuje polską niezależność, tym środki unijne bardziej się oddalają. Na dzień dzisiejszy jedna z unijnych komisarzy grozi, że Polska nie tylko nie otrzyma środków z kpo ale nawet tych strukturalnych.
W kontekście tego wszystkiego, chryja z ukraińskim zbożem, staje się kropką nad "i" jakiegoś niebywałego imposybilizmu rządu w kwestiach żywotnych dla Polski i dla Polaków. Najgorszym jest to, że zaczyna się dziać tak jak za Platformy, a mianowicie tak rząd jak i media jemu przychylne, nie podejmują owych tematów, albo najzwyczajniej, świadomie mijają się z prawdą. Można premierowi Morawieckiemu wytykać jego blędy, a on najzwyczajniej, zamiast się z ich wytlumaczyć, powie, że to nieprawda, albo, że wszystko robi dla dobra Polski.
Polska obecnie przypomina ćmę, zbliżającej się do unijnego ogarka, a tych, którzy to widzą, odpowiedzialni za taki stan rzeczy, wysyłają do okulisty...
Jarosławowi Kaczyńskiemu i premierowi Morawieckiemu, chciałbym tylko przypomnieć wielkanocne powiedzenie: " za boże rany biją barany!" Za rany zadane ojczyźnie - biją równie mocno!
Inne tematy w dziale Polityka