"Każde królestwo, które jest wewnętrznie skłócone, upadnie—odparł Jezus, znając ich myśli. —I żadne miasto ani dom nie przetrwają, jeśli panuje w nich niezgoda." (Mat. 12:22).
Święte słowa, można powiedzieć i poważnie pokiwać głową na temat tej prawdy objawionej, patrząc na dzisiejszą Polskę. Idąc dalej i wpatrując się w naszą Najjaśniejszą z większą jeszcze uwagą, przychodzą do głowy słowa Bismarcka o tym, że wystarczy Polakom dać władzę, a sami się unicestwią.
Czy więc ową tytułową hydrą jest niezgoda? Z pewnością, ale coś ją nakręciło i napompowało do rozmiarów olbrzymiego monstrum. Czy był to wielowiekowy gen zaprzaństwa, nakazujący pewnym ludziom, pewnej klasie społecznej zdegenerowanej intencjonalnym kosmopolityzmem, albo egoizmem materialnego wzmożenia lub zdeprawowanej najzwyklejszym jurgieltem, płaconym w bitej austriackiej, pruskiej albo moskiewskiej monecie, stawać przeciwko matce swej - Rzeczpospolitej, przeciwko tym jej prawym obywatelom? Czy owa posępna tradycja przetrwała do dzisiaj, wniesiona na pruskich, a później niemieckich buciorach oraz na moskiewskich, a później radzieckich walonkach?
A może najzwyczajniej, byliśmy zbyt długo pod presją tych najpotężniejszych i w końcu ulegliśmy im? Ale u licha, pod podobną presją byli i Czesi i Węgrzy, Rumuni i Bułgarzy, Litwini, Łotysze, Estończycy, etc. Oni jednak, tak potężnej, nowotworowej niezgody w sobie nie wyhodowali. Co jest więc grane?
Dlaczego, niegdyś, wielu z nas chciało być Rosjanami albo Prusakami? Co powodowało, że mimo przezwyciężenia tej tendencji, olbrzymiego zrywu niepodległościowego, który dał nam własne państwo i niepodległość, ulegliśmy moralnie najpierw sowietom, a teraz ulegamy Niemcom? Jak to się dzieje, że odrodziła się ta hydra pro germańskiego zaprzaństwa, tryskająca niezgodą na całą Polskę i wszystkich Polaków? Dla czego tak wielu z nas gotowa jest zagłosować na tych, którzy chcą nas wepchnąć w łapy Niemiec?
Narobiło się tak, że w wielu kręgach, w różnych miejscach i wśród wielu ludzi nie można krytykować niemieckiej polityki względem Polski, a wszelkie twarde argumenty, traktowane są, jakby nigdy nie zostały wypowiedziane. Wystarczy przysłuchać się retoryce Platformy Obywatelskiej, przypomnieć sobie hołd berliński Sikorskiego i przyjrzeć się szczególnemu umiłowanie Niemiec przez jej przewodniczącego (für Deutschland). W pseudo inteligenckich kręgach Poznania, Gdańska w wielu środowiskach biznesowych, wypalana gorącym żelazem jest nie tylko niechęć do niemieckiej polityki, ale także samo podnoszenie podmiotowości Polski. Odnosi się wrażenie, że ludzie z tych środowisk zostali dotknięci przeniesioną przez jakąś, piekielną maszynę czasu, zarazą zniemczenia, stania się na własne życzenie, wypranym z polskości folksdojczem.
Wszystko to trudno ująć w racjonalne ramy. Jeśli bowiem nie mamy tu do czynienia z palcem bożym z jakimś, całkowicie niezrozumiałym planem Najwyższego, to jedynym racjonalnym wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy, staje się pieniądz, jurgielt i władza choćby z nadania, dla których wyższe idee narodowe jawią się jako wyjątkowo niepoważny banał. Ale jeśli tak jest, jak to świadczy o naz, Polakach? Jeśli inne narody potrafią wynieść się ponad to, to dla czego my nie potrafimy?
"Dzieckiem w kolebce, kto łeb urwał hydrze..." - ten z pewnością nie był Polakiem!
Inne tematy w dziale Polityka