Latają bez widocznego napędu, bez skrzydeł i innych aerodynamicznych elementów. Są wielkości samochodu i nie są balonami meteorologicznymi, szpiegowskimi, etc. Rząd Stanów Zjednoczonych i Kanady, nie potrafią ustalić, czym właściwie są. Wiemy tylko, że obiekty udało się zestrzelić (nie bez trudności) i że poszukuje się ich szczątków.
Chyba po raz pierwszy w historii, mamy do czynienia z tak przekonywującym kontaktem z niezidentyfikowanym obiektem latającym (UFO) i jak się zdaje nie robi to na nikim specjalnego wrażenia. Rząd Amerykański zachowuje się, jakby ktoś wcisnął mu w dłonie gorące jajo, a on podrzucając je, nie wie co właściwie powinien z nim zrobić. Powołano ponoć jakąś komisję do zbadania, czym właściwie te gorące, latające jaja są.
Ją widać, nikt tym specjalnie się nie przejął. Tłumy nie wyszły na ulicę, aby tak jak w Dniu Niepodległości gotować się na pierwszy kontakt i choć ludzie patrzą w niebo, bardziej przejmują się swoim własnym bytowaniem, inflacją i tym, czy ubezpieczenie zdrowotne pokryje operację starej matki (to w USA). UFO, czymkolwiek ono jest, czy zaawansowanym technologicznie obiektem konkurencyjnego mocarstwa, czy też sondą obcych, specjalnie to nas nie grzeje. Z pewnością IE bardziej niż mordercze fiksacje Putina, albo imperialnej rojenia towarzysza Pinga. Ot, takie czasy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości