Zsuwamy się po równi pochyłej prosto w kierunku: obszaru zamiast państwa, przedmiotowości zamiast podmiotowości, fasady zamiast władzy i amoralności oraz bezideowości zamiast wiary i patriotyzmu. Nie czynimy tego jednak sami, o nie, pomagają nam w tym, ciągnąc w dół albo popychając, jak kto woli, trzy demony! Unia Europejska, wspierana przez nią opozycja totalna oraz sądownictwo.
Owe trzy demony to właściwie demon jeden o trzech głowach, wspierających się i pomnażający swoje siły, taki kaiju - japońska Gidora, walczący z polską Godzillą, który wbrew kinowym obrazom, nieźle dostaje po mordzie! Gdy się jednak patrzy na owo starcie tytanów, odnosi się wrażenie, że ten polski Godzilla to jakiś masochista, nadstawiający się do bicia, albo przynajmniej to bicie umożliwiający.
Odchodząc od analogii, naprawdę bardzo trudno jest dostrzec jakiekolwiek działania władz i partii rządzącej, mające jakiekolwiek znamiona czynnego oporu wobec powyższych zagrożeń. Istnieje jedynie buńczuczna retoryką mająca łagodzić wewnętrzne nastroje.
Niedawno odwołany minister do spraw Unii Europejskiej Konrad Szymański, sprawiał wrażenie jakby został tam wysłany na wakacje, a nie w celu obrony polskich interesów. W końcu jego zblatowanie z europejską śmietanką liberałów stało się tak widoczne, że trzeba było go zmienić. Premierowi Morawieckiemu, jeżdżącemu na szczyty europejskie, zawsze toważyszyły buńczuczne zapowiedzi, a po powrocie przychodziły informacje, że Morawiecki przyklepywał, tak jak pani na poczcie stempluje znaczki, wszelkie decyzje unijne w dużej mierze także te, niekorzystne dla Polski.
Opozycja totalna w postaci swoich unijnych konfratrów, zawsze głosowała przeciwko polskiemu interesowi, i wraz z nim wprost, przy użyciu wywoływania ulicznych burd i uruchamiając unijnych sojuszników, głównie niemieckich, próbowała, jak grupa chuliganów tramwajowy wagon, przewrócić Polskę. Ich słowa stały się jawnym manifestem zdrady, z którym to władza cały czas nie umiała i nie umie sobie poradzić, zasłaniając się retoryką prezesa, w której pobrzmiewa bezradność wobec decyzyjności sprzężonych z opozycją sądów. W ten właśnie sposób władza i sam Jarosław Kaczyński usprawiedliwiają swój imposybilizm. Zupełnie tak jakbyśmy nie wiedzieli, że popsuty mechanizm - opozycję totalną nie naprawi się zepsutym narzędziem - sądownictwem. Ale przecież ani piszący te słowa, ani cały naród nie jesteśmy politykami i rządzącymi. Jesteśmy rządzonymi, oczekującymi skuteczności władz w radzeniu sobie z tymi, którzy szkodzą Polsce.
Sądy to utrapienie, ale znowu na własne życzenie stworzyliśmy sobie problem. Swego czasu prezydent Duda nie podpisał ustawy mającej sądownictwo reformować. Państwo pozwalało na ekscesy różnych sędziów i sędziowskich stowarzyszeń, angażujących się wbrew konstytucji, w politykę. Także pozwalaliśmy Komisji Europejskie na ingerowanie w nasze prawodawstwo i dopuszczaliśmy aby jakieś unijne typy spod ciemnej gwiazdy wkładały w nie swoje brudne paluchy. Również obecna prezes sądu najwyższego, nominowana o zgrozo przez obecną władzę, pani Manowska stała się ikoną bezobjawowego trwania, ślepą na jawny bunt 30 sędziów mających na końcu swoich odwłoków prawo, logikę i interes narodowy bo Polska może upaść, byle oni istnieli...
Tak więc, ponownie wracając do analogii, Polska Godzilla dostaje cały czas łupnia i tylko Tokio (Polski) szkoda!
Inne tematy w dziale Polityka