Watahę dobijał, dłonią przez Jarka cmokniętą,
O robieniu "loda" Jankesom, zamęczał swoją gawędą.
Ósmiorniczki, niczym inni flaki, z namietnością wcinał.
I z członka kobiet nie zrzucał, pijając dobre wina.
Na balkonie z Ławrowem, ćmiki jak że swoim, palił,
I ruskowi, naszych dyplomatów, niczym sługi raił.
Hołdy czołobitne w Berlinie nie swoim oddawał,
Niemcy, aby były aktywne, jak na agorze namawiał.
W młodości Oxford skończył, choć złośliwi gadają,
Że pamiątkowe dyplomy, za dychę tam sprzedawają,
Z pewnym generałem znanym, jak ze swym się bratał,
Tym, co nad Gibraltarską skałą, samolotem latał.
Na udzie Kubańskiej dziewczyny, cygara zgrabnie kręcone,
Zdobywał jak artefakt cenny, bo palił pasjami je Donek.
Do Moskwy razem z nim latał, by kręcić interesy,
Stał także wiernie przy Tusku, gdy Putin oddawać chciał kresy.
A kiedy władzę utracił, jak reszta kolegów od "Sowy",
Jak "Utalentowany Pan Ripley" na pomysł wpadł, całkiem nowy.
Zaczął swoje przemyślenia czynić w Internecie,
Wyglądały, jakby je pisał, szalony facet w berecie.
Zaś jego żona że Stanów, co Polskę kocha jak sraczkę,
Nakręca swojego męża, jak lampa, co błyska - padaczkę.
Oboje, jak lina skręceni w szaleństwie zapamiętani,
Napluć potrafią na głowę tak panu, jak też i pani!
Inne tematy w dziale Polityka