Harley Porter Harley Porter
250
BLOG

Nie będzie resocjalizacji sądów - nie będzie Polski!!

Harley Porter Harley Porter Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Sędziowie: Żurek, Tuleja, Łączewski, Juszczyszyn, Kamińska i wielu innych, choćby ta pani sądząca prezydenta Wałęsę za oszczerstwa względem prezesa Kaczyńskiego - występująca w koszulce " OTUA" czy była prezes Sądu najwyższego Gersdorf. Wszyscy oni w sposób jednoznaczny zamanifestowali swoje poglądy polityczne, mogące  z powodzeniem zawrzeć się w przesłaniu "lemparcich dziewuch" skandujących z rozpasaną emfazą: j***ć PiS. Przykłady tych osób to z pewnością jedynie wierzchołek góry lodowej, sędziów popierających poglądy wyżej wymienionych jest multum, choćby ci zrzeszeni w stowarzyszeniu Justitia. To właściwie korporacyjne credo, nie do ruszenia i nie do podważenia, tak jak u medyków, zmowa kryjąca błędy lekarskie.

Sędziowską kasta - tak, jest to dobra nazwa dla pań i panów w togach, bowiem tworzą oni oddział zamknięty, korporacyjny kociołek z pokrywką na wcisk, niemożliwą do ruszenia przez kogoś spoza branży. W środku wspaniały bigos z przednich mięs i najlepszych produktów. Bigos, nigdy nie dotknięty, a tym bardziej skosztowaniu przez kogoś z zewnątrz, ot pykający sobie na małym ogniu, sam dla siebie dla nikogo więcej - kociołek z kości słoniowej, jeśli rozumiecie aluzję. Crème de 'la crème chciałoby się powiedzieć, tego co najwartościowsze i najszlachetniejsze w Polsce i wśród Polaków. I takim właśnie przez dekady był przekaz. Nie interesuj się bo kociej mordy dostaniesz, niosło echo po nadwiślańskim kraju bo sądy to świętość i prawo i moralność, zaś każdy gif zainteresowania tym co warzy się w sądowym kociołku to świętokradztwo, jeśli nie zamach na rację stanu! Także i przekaz wprost był podobny; z wyrokami  sądów się nie dyskutuje, a sala sądowa to królestwo Temidy, w którym dzieje się cudowne zjawisko sprawiedliwości,  przejaw sądowej metafizyki. Ot cyrk dla maluczkich i jarmarczny popis dziania się tego, co według kastowo-wspaniałych ludzi jest emanacją demokratycznej sprawiedliwości, emanacją doskonałą i jedyną.

To, że tak naprawdę kociołek cuchnie, a to, co się w nim warzy przyprawić może o dreszcz obrzydzenia, wiedziano od czasów kiedy skończyła się Polska Ludowa, a sprawcy stanu wojennego, próbującego przedłużyć jej trwanie nie zostali osądzeni, albo inaczej, - kasta nadzwyczajnych ludzi w togach uczyniła przysługę, dogadaną z komunistami oraz agenturą od Michnika i położyła lachę na obowiązek osądzenia zbrodniarzy. Kastownicy wzięli w zamian obietnicę nietykalności i synekur w postaci kasy, przywilejów i określonego status quo, mającego dać im ich własny, wspaniały świat. Kasta togowładna zblatowała się w ten sposób z post okrągłostołową różowo-styropianową władzą w jedną wielką spółdzielnię, w której na wzajem czyniono sobie dobrze w wykonawcze i sądownicze anusy. Co prawda padło w przestrzeń publiczną pytanie o sędziów z komunistycznego nadania, którzy w sporej, jeśli nie przeważającej liczbie nadal orzekali w najlepsze, korzystając z dobrodziejstw dealu i zblatowania. Pytanie to zgasił jednak szybko sędzia Strzębosz, twierdząc, tyle naiwnie, co bezczelnie, że środowisko samo się oczyści. To zupełnie tak, jakby rozpasana ulicznica obiecała, że ponownie zostanie dziewicą, albo Marta Lempart zarzekała się, że nigdy więcej nie użyje słowa j***ć. 

Także zwykli ludzie - strony, świadkowie, podsądni, nie raz, nie tysiąc przekonywali się na własnej skórze o bezczelności, niekompetencji, sprzedajność i i nieuczciwości nadzwyczajnej kasty ludzi w togach. To właśnie do szarego człowieka, jako pierwsza, docierała owa " nadzwyczajność " kastoludów, dla niego objawiająca się przede wszystkim w niebywałej bucie i bezkarności - po pierwsze, po drugie - w ślamazarności postępowań i niekompetencji. W połączeniu z palestrą i prokuraturą, kastoludy utworzyły niezwykły, swoisty układ zamknięty, własny interkosmos , oddzielony od tego zwyczajnego wpływami, kasą, zmową kastową i politycznym statusem nietykalności. Prawo i Sprawiedliwość odjęło im co prawda prokuraturę, przynajmniej oficjalnie i na pokaz. Jednak, z pewnością, wiele nieformalnych kontaktów z sądami i palestrą pozostało jak i dawne sympatie. Jeśli jednak prokuratura " ziobrowa " nie jest już tą samą prokuraturą co kiedyś, to tym bardziej skonsolidowały się dwie pozostałe grupy. Adwokaci i sędziowie, prowadząc odwieczny spektakl, swoiste jasełka udające ślepą sprawiedliwość, wobec groźby odebrania przywilejów i strącenia z Olimpu w ocean zwykłych śmiertelników, w gmin, który od wieków jeśli nie doili, to mamili swoją wyimaginowaną wielkością i władzą jaką dostali nie od mas, tylko od polityków, których aktywów mieli strzec, otóż właśnie dla tego, że stanęli na skraju strefy upadku, porzucili pozory sądowej gry z kukiełkami diabła i anioła i ukazali opinii publicznej swoje prawdziwe braterstwo. Mecenas Giertych ujawnił światu bardziej niż bratersko-siostrzane więzy jakie połączyły go z sędzią Żurowską, oddalającą wnioski prokuratury o areszt jego i kompaniona na od interesów - Krauzego.

Dla sędziów ich togi, od zawsze były cenne jak własna skóra, a  z pewnością cenniejsze od orła, pod którym orzekają i jaki noszą na piersiach. Nie jest to zwyczajna fraza, ale tak, osąd na jaki można sobie pozwolić obserwując upór z jakim bronią swojego status quo, bezrefleksyjni i ślepi na wszelką patologię, jaka musiała się zrodzić w instytucji przez dekady niekontrolowanej. I nie chodzi tutaj o jednego sędziego zawłaszczającego nieswoje pięćdziesiąt złotych na stacji benzynowej, czy o innego, kradnącego w markecie jakąś techniczną drobnice. Chodzi o poczucie bezkarności i przemożną pewność życia w odmiennej czasoprzestrzeni, w której można nie tylko unikać odpowiedzialności za rasową bandyterkę, ale kreować nie uniwersalną, ale własną wizję sprawiedliwości, polegającej na unikaniu odpowiedzialności przez tuzy z zaprzyjaźnionej partii - patrz posłanka Sawicka - specjalistka od korupcji i kręcenia szpitalnych lodów, czy zasądzania niczym nie uzasadnionych, niebotycznych wyroków na przeciwników politycznych swoich partyjnych sponsorów, jak miało to miejsce w przypadku Mariusza Kamińskiego. I to właśnie, takie orzekanie jawi się jako możliwość najgroźniejszego działania kasty wyjątkowych ludzi. Mowa o podwójnym definiowaniu szeroko pojmowanego prawa. Przykładowo, państwo będzie chciało wyegzekwować zakaz małżeństw homoseksualnych, sąd, zezwoli na takie małżeństwo, powołując się na europejskie prawo antydyskryminacyjne. Albo, zażądamy reparacji wojennych ze strony Niemiec, te odwołają się do polskiego sądu, który stwierdzi, że komunistyczny rząd zrzekł się reparacji i odrzuci pozew, albo jeszcze jeden przykład z dni ostatnich,  zasądzona ponad siedmiuset milionowa kara finansowa na właściciela "Biedronki" po jego odwołaniu zostanie przez sąd odrzucona. Dziać się tak będzie nie dlatego, że państwo polskie nie ma racji, tylko dla tego, że wydając taki, a nie inny wyrok, można mu dowalić. Dziesiątki, setki takich decyzji, godzących w interes narodowy i możemy się mieć z pyszna.

Jeśli ktoś ma wątpliwości czy sądy zdecydują się na taką obstrukcję, to mówię jasno, że tak, zdecydują się bowiem swoje własne, dla nich najważniejsze interesy definiują inaczej niż interesy państwa i narodu. Korporacja sędziowska to pajęczyna wzajemnych powiązań i władca  patentu na interpretację prawa legitymizowaną orłem w koronie. To możliwość interpretacji kodeksów i przepisów w sposób niemal dowolny, zawiłe motywowanie swoich racji i zasłanianie się autorytetem. To wreszcie żonglowanie, w zależności co akurat jest potrzebne, raz duchem, raz literą prawa. 

Po odejściu Gersdorf - byłej  pierwszej prezes Sądu Najwyższego, można było mieć nadzieję, że coś się zmieni, że łuski spadną z oczu, a Sąd Najwyższy, jak ta latarnia praworządności dla wszystkich sędziów i sądów, zaświeci  nie perłowym światłem wież z kości słoniowej  ale żywym płomieniem refleksji, który ogarnie wszystkich tych Juszczyszynów i Tulejów i pokaże im kim powinni być dla Polski i dla Polaków. Można było liczyć, że egoizm sędziów zostanie rozmiękczony, a przez brudne szyby ich złotych pałaców wpadnie trochę światła moralności i przyzwoitości. Jeśli ktoś się łudził, to szybko mu przeszło. Jak się okazało, Sąd Najwyższy, to kocioł wśród jemu podobnych garnców, a osadzone w nim "tuzy sprawiedliwości" to jeszcze gorsi kastonauci niż ich koledzy w instancjach niższych. Wszyscy ci wiceprezesi o życiorysach zawodowych, co niektórych sięgających jeszcze lat siedemdziesiątych zeszłego wieku, i rozpoczynających się na szkoleniach Wojskowych Służb Wewnętrznych - mowa tu, rzecz jasna o Józefie Iwulskim, prezesie Sądu Najwyższego kierującego Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, wszyscy oni nie tylko nie są sędziami o pogłębionej, z tytułu zajmowanego stanowiska, percepcji i refleksji, ale to właśnie ich osoby stanowią spiritus movens sędziowskiego ruchu na rzecz tego aby było tak jak było.

Z nową pierwszą prezes Sądu Najwyższego Małgorzatą Manowską - osobą z nadania Prawa i Sprawiedliwości, wielu wiązało nadzieję na poruszenie owej sędziowskiej góry. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Póki co Manowska okazuje się całkowitym przeciwieństwem Gersdorf, co mogło by być komplementem, gdyby nie to, że owo przeciwieństwo to wrażenie jakby Sąd Najwyższy nie miał pierwszej prezes... Jeśli taki był zamysł czynników wyższych, to nie potrafię go zrozumieć, jeśli nie, oznaczać to może, w co absolutnie nie chcę wierzyć, że Manowska zbiesiła się, podobnie jak prezes NIK Marian Banaś.

Konkluzja tego wszystkiego jest jedna. Zgoda na trwanie polskiego sądownictwa w dotychczasowej formie to śmierć reform i ściąganie Polski do starych kolein politycznych i gospodarczych. To zgoda na neofeudalizm, w którym rolę feudałów pełnić będą korporacje, politycy i sędziowie z korporacjami na pierwszym miejscu w roli władców, polityków jako chroniących  ich drużyny wojów i sędziów będących uwierzytelniającym jednych i drugich -  ołtarzem. Jeśli nie będzie resocjalizacji sądów nie będzie wolności. Przy dążeniach do lewackiej autorytarności i morderczej żądzy zysków korporacji oraz przy legitymizacji ideologii i wyzysku przez sądy, które w zamian otrzymają jeszcze większe złote pałace, my maluczcy jesteśmy bez szans, a Polska jako utylitarne ale i ideowe, silne państwo wszystkich Polaków jest bez tych szans tym bardziej.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj1 Obserwuj notkę

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo