Aby przejść od razu do rzeczy, pierwsza kula to opozycja parlamentarna z oddelegowanymi do struktur unijnych arcykolaborantami w postaci Róży Thun von coś tam, coś tam i moim "ulubionym" Halickim. Muszę jednak dodać trzeciego, choć jest ich tam więcej, ale tych troje pasować mi będą do targowickiej trojki - Potocki, Rzewuski, Branicki. Moja trojka to: Thun, Halicki i Lewandowski. Jest jeszcze lewacko-ludowa wkładka w postaci dodatkowego "wrzoda" na ciele Ojczyzny. Za główkę "wrzoda" w tym abominacyjnym wyprysku robi postkomunista Miler, a za jego dupkę - pederastyczno-wiosenny Biedroń. Opozycja wewnątrz ojczyźniana, taki wewnętrzny nowotwór, mam nadzieję, że jeszcze nie złośliwy kierowana jest przez fajnego Borysa i tygryska Władysława. Obaj panowie ze wszech miar próbują uzłośliwić tego swojego nowotwora, ale organizm jakoś, póki co, daje sobie z nim radę. Trzeba jednak pamiętać, że na usługach owej opozycyjnej konfraterni lewacko-styropianowe, znajduje się lwia część mediów oraz całe sądownictwo lelane i hołubione przez pookrągłostołowy układ postkomunistów i ich styropianowych agentów, a przez to, oddane mu jak ladacznica swojemu bogatemu klientowi. Władza owego duopolu medialno-sądowniczego jest nie do przecenienia, zaś wpływ na polską rzeczywistość z pewnością znaczący.
Druga kula to element "lempartyjny" zmieszany z post koderską i ultra feministyczną masą biologiczną o pasiastych wypustkach i sierpo-młotowym znamieniu. Owa forma dewolucji społecznej ma jedno zadanie, a mianowicie otwarcie zaworów z antymoralną, antyrodzinną i antypolską retoryką, retoryką niezwyczajną, albowiem z nośnikiem gnojówkowym, mającym zadanie ów przekaz jak najbardziej nasycić ohydą i wulgarnością i zmultiplikować do tego stopnia, aby wydawał nam się nowym językiem i nową mową. Zalew "ku**omowy" ma ją uwierzytelnić jako normalny, akceptowalny i stosowany powszechnie, sposób komunikacji. To, czym najchętniej bluzgała by opozycja, ale z oczywistych powodów nie może, bluzga w jej imieniu Lempart oraz wszystkie jej towarzyszki od aborcji i abominacji.
Trzecia kula, ta największa i najplugawsza to Unia Europejska, a najszczególniej, rządzące nią Niemcy i Francja jako berliński totumfacki. To właśnie ów duet rozdaje karty w całej Unii. I to właśnie tym dwojgu marzy się nowe rozdanie i ułożenie polityki pod siebie i pod swoje wyobrażenie o przyszłej potędze. Wszyscy, którzy stoją im na drodze, lub kontestują ich sposób działania, są pozbawieni wiarygodności czy to w kwestiach politycznych czy gospodarczych. O ile sposób "gospodarczy" zastosowano w przypadku Grecji o tyle nacisków politycznych dopuszczono się w stosunku do Polski i Węgier. Stara, dobra zasada goebbelsa, że kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą, została wykorzystana w przypadku wyżej wymienionych krajów. Urzędniczo-polityczna kasta unijnych mandarynów, sterowana przez niemiecko-francuski duet, wzbogacony ostatnio przez Holandię robiącą za psa łańcuchowego, głęboko na dnie przewodu pokarmowego ma traktaty. Ich przywódcy z mlekiem matki wyssali zasadę, że nie liczą się zawierane traktaty i umowy tylko realna siła i umiejętność jej stosowania. Możemy się cieszyć z uzgodnień jakie wywalczyli Morawiecki i Orban, ale to nikt inny jak Niemcy rozstawiają pionki na unijnej szachownicy i to one rozdają kasę!
Zobaczymy, co będzie dalej. Na razie utrzymujemy się na powierzchni Mimo owego balastu. Jednak, czuje to chyba wielu z nas, Unia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, zaś wewnętrzna opozycja rozuchwalona słabą reakcją polskich władz, spętanych poprawnością pro unijną, gotowa jest działać zgodnie z sugestią Berlina. Przypomina mi się przypowieść z Apokalipsy świętego Jana, w której mała bestia wykonuje wszelkie polecenia dużej, kubek w kubek jak nasza opozycja "totalno-ku**mowna" i jej berlińska władza. Ciężko będzie jeśli owych Budków, Kamyszów, Milerów i Lempatówien nie pozbawimy politycznego znaczenia i wpływu na opinię publiczną. Budowla, misternie wznoszona przez Prawo i Sprawiedliwość może runąć zdetonowana przez piątą kolumnę wewnętrznych wrogów. I taka właśnie powinna być narracja państwa, bowiem nie mamy do czynienia z przeciwnikami politycznymi ale czystej wody wrogą agenturą, której ochronę zapewniają immunitety, przychylność platformerskich sędziów i osłona berlińskich mediów polskojęzycznych. Narracja o wewnętrznych wrogach Polski powinna się sączyć dzień i noc, gdyż na edukację owej antypolskiej konfraterni jest już za późno i najzwyczajniej - nie ma czasu, a kule ciążą coraz bardziej, ściągając nas na dno historii.
Inne tematy w dziale Rozmaitości