Ile ich jest, można sobie sprawdzić w internecie. Coca Cola, Ikea, różne banki, wytwórnie filmowe czy sklepy. Wszystkie one szczycą się swoim poparciem dla homoseksualizmu i lgbt, a czynią to poprzez wsparcie finansowe i medialne organizacji oraz stowarzyszeń promujących, a nawet afirmujących owe dewiacje. Najprościej byłoby to wytłumaczyć poprawnością polityczną posuniętą na skraj głupoty, bowiem afirmacja trybu życia jednopłciowego prowadzącego do pustki ewolucyjnej i społecznego upadku taką musi się wydawać, ale logika nie ma nic wspólnego z ową mega poprawnością, tak jak syndrom sztokholmski nie ma nic wspólnego z oporem przeciwko przemocy.
Zdawać by się mogło, że owo wspieranie takiej formy odmienności wiąże się z ewolucją moralności, wejścia jej na wyższy poziom gdzie troszczy się o prawa coraz węższych grup społecznych i pewnie można by uznać ten argument, tak jak chcą uznawania swoich projekcji zwolennicy odejścia od ścigania kazirodztwa, tacy jak Hartman czy Fuszara, gdyby nie to, że ów "wyższy humanizm" tyczy się jedynie ludzkiej seksualności, a nie moralności ogólnej. Co gorsze w aspekcie ewentualnych skutków owych projekcji, dotyczy to kazirodztwa, czyli ciąż, ale także ciąży w ogóle jako aspektu, być może najważniejszego, życia erotycznego człowieka, ewolucja moralności staje się jej regresem wyrażającym się w żądaniu wielu środowisk uzurpujących sobie prawa do wyrażania opinii na temat prawa do decydowania o losie owoców owej seksualności czyli nienarodzonych dzieci. W tej kwestii zaś droga prowadzi tylko w dół, do śmierci zadawanej aborcyjnymi wysysaczami i rozdzierającymi kleszczami. Zgroza owej "wyższej moralności" maskowana jest retoryką, że żołądź to nie drzewo, a embrion nie człowiek. Do zwolenników tego typu porównań nie dociera, że zrównując życie ludzkie z nieludzkim elementem przyrody, jakim by on nie był, odczłowiecza się istotę ludzką, która porównywana do drzewa, równie dobrze porównywana może być do szczura, albo, jak chciałby Grzegorz Schetyna, do szarańczy. Ale może właśnie o to chodzi?!
Powróćmy jednak do do lansu pederastii i lgbt. Homoseksualiści, lesbijki oraz cała reszta owej tęczowej branży, gdyby się dobrze zastanowić, to przecież żaden target. To środowisko, na co dzień, ani się inaczej nie ubiera, ani nie spożywa innych potraw i nie korzysta z innych mediów. Czyli krótko mówiąc, tęczowa brać wszama te same parówki, nosi takie same dżinsy i ogląd to samo, co ludzie nie dotknięci ich dewiacją. A więc gdzie tu interes, czy chodzi jedynie o bycie trendy i obnoszenie z ultra poprawnością polityczną? Jeśli tak, to za chwilę, w miarę przybierania na sile lansu innych dewiacji - pedofilii, kazirodztwa czy zoofilii będziemy mogli spodziewać się reklam w stylu: "tak jak pragnę ust mojego młodego przyjaciela, tak samo mocno pragnę mojej coli" albo "te staniki zbierają biust lepiej niż namiętne dłonie twojego syna" bądź "Niezapomniane wakacje dla ciebie i twojej owieczki, wspólny apartament, wspólna łazienka, wspólna sypialnia. Skorzystaj i nie daj się ubiec przez innych!". Mam nadzieję, że nie dożyję tych czasów, ale marna to pociecha, bo jeśli nie będzie tutaj bożej interwencji świat czeka owa sprośna przygoda i znajdą się tysiące, a może i miliony pragnący jej zaznać, bowiem niekrępowana normami moralnymi i społecznym zdrowym rozsądkiem, lubieżność eksploduje z siłą wulkanu.
Biznes nie podejmuje się niczego jeśli nie ma w tym zysku. Rzecz jasna zyskiem może okazać się nie tylko korzyść finansowa. Zyskiem jest władza i możliwość stanowienia własnych zasad według których tych traktuje się lepiej, a tamtych gorzej. Możliwość bezkarnej stygmatyzacji to potężna broń mogąca niszczyć przeciwników biznesowych i gospodarczych i wchodzić na ich miejsce. To tłumaczyłoby dla czego coraz więcej firm i podmiotów gospodarczych wkracza na tęczową ścieżkę lansu pederastii i lgbt. Oni po prostu nie chcą stracić swoich wpływów. Wolą iść z zarazą niż jej ulegnąć!
Czy to jedyny powód? Sądzę, że z racjonalnych owszem, ale, o czym jestem szczerze przekonany, nie tylko one istnieją. O tych innych trochę trudno pisać, nikt bowiem, przynajmniej oficjalnie, nie chce dotykać czegoś, co nazywa się mistyką. Temat ten nie występuje ani z jednej ani z drugiej strony barykady. Mistyką nie zajmie się ani Ziemkiewicz ani Lis, żaden z nich bowiem nie chce aby środowisko obdarło go z racjonalności i strąciło między bajkopisarzy. A jednak trudno tu nie mówić o mistyce, o odwiecznej walce dobra ze złem. Gdy widzę Rabieja popełniającego nienawistne wpisy odnośnie arcybiskupa Jędraszewskiego oraz Trzaskowskiego wtórującemu swemu totumfackiemu i pragnącemu uczyć warszawskie dzieci jak się onanizować, kiedy spoglądam na opozycję totalną, ze Schetyną porównującego przeciwników politycznych do szarańczy oraz powstałą z komunistycznego grobu jak czerwony zombie - Senyszyn cedzącej straszne słowa przeciwko naszej wierze, historii i państwu trudno nie uwierzyć, że mamy do czynienia z kierowanym przez osobowe zło szturmem na wszystkie wartości i na dobro jakie w Polakach jeszcze pozostało.
I na koniec! Firmy i media nie przestaną z własnej woli hołubić homoseksualizm i czcić niemal z nabożnym zachwytem lgbt oraz gender, bynajmniej. Powiem więcej, one pójdą dalej. Swoją opieką obejmą kolejne dewiacje, usiłując wpasowywać je w swoją politykę jak coś najzwyczajniejszego i ultra normalnego, a ludzie to zaakceptują bo nie będą już istnieć normy moralne, tak jak nie będzie już istnieć rodzina. To nas czeka, jeśli się za nich nie weźmiemy i nie poprosimy o pomoc Bożej Opatrzności.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo