Idąc sobie dzisiaj dnia 29 grudnia roku Pańskiego 2007 poznałem jednego ciekawego gościa. Wesołego i jak się później okazało zmyślnego zarazem.
Chodził on sobie cały dzień po mieście K. i zagadywał do wielu nieznanych mu ludzi ot tak dla rozrywki. Nie żeby szukał kobiety. Co to, to nie. Raczej poszukiwał wrażeń.
Po wielu napotkanych, nudnych jak flaki z olejem ludziach spotkał takiego, jakby go nazwać co by powiedzieć a nikogo nie obrazić. Eeee tam... po prostu żula czyli człowieka, który nie ma domu z wyboru bo tak mu lepiej i który całą kasę z zasiłków przeznacza na owocowe napoje alkoholowe i który parafrazując jedno hasło reklamowe "szalet to on ma wszędzie". Był to jeden z tych ortodoksów, który podwyżkę z 3.35 zł na 3,50 zł przeżywał co najmniej tak boleśnie jak chrześcijanie w Colloseum za czasów cesarza Nerona. A może i bardziej.
Nasz bohater ochoczo zagadał do niego, pytając o zdrowie i zapytując o życie jakie wiedzie. Po dłuższej pogawędce z tym miłym osobnikiem życzył mu "wesołych świąt" bo w końcu "święta coraz bliżej". Tak się zastanowiłem i stwierdziłem, że ma racje ten jegomość.
Po chwili wrócił jednak dając temu bezdomnemu amatorowi napojów owocowych prezent na zbliżające sie święta po czym zaczął się pospiesznie oddalać. Jegomość żul uradowany z niespodziewanego prezentu zaczął powoli z gracją hrabiny otwierać ten najwspanialszy, bądź co bądź, tegoroczny prezent.
Gdy tylko ujrzał to cudo, które otrzymał obejrzał się w kierunku w którym nieznajomy jegomość poszedł. Nie widząc go krzyknął za nim:
- ja ci k...a w dupę wsadzę ten korkociąg!
Inne tematy w dziale Kultura