Jak wiadomo, wiele państw, łącznie z Rosją, potępiło północnokoreański ostrzał, natomiast Chiny wyraziły jedynie żal z powodu „strat ludzkich” (zginęło dwóch żołnierzy Południa). Wzięło to się stąd, że opinia chińskiego wywiadu przychylała się do wersji wypadków podawanej przez Koreę Północną: że mianowicie zanim doszło do ostrzału wyspy, wojska Korei Południowej ostrzelały terytorium Północy. Odbywały się wówczas ćwiczenia wojskowe Południowców przy północnej granicy. W przeszłości bywało, że kilka pocisków spadało po północnej stronie granicy – widocznie Chińczycy przyjęli, że tak też stało się i tym razem.
Chiński komunikat wydano godzinę po mianowaniu przez prezydenta Korei południowej nowego ministra obrony Kim Kwan-jina, który ostro krytykował poprzedniego za zbyt powolną i nieśmiałą reakcję na ostrzał wyspy. Wczoraj i dziś doszło do manifestacji byłych wojskowych Południa pod granicą Północy, domagających się „zemsty” za ostrzał bazy na Yeonpyeong. Komunikaty Północy brzmią tradycyjnie: „Amerykańcy militaryści i ich lokaje-podżegacze wojenni z Południa szykują kolejne prowokacje przeciw pokojowi”, z kolei prasa z Południa pisze o „powstrzymaniu wariatów z Północy”. Czy Chiny mogą być „czwartym aktorem” nadchodzących wydarzeń? Wysłały parę małych okrętów w rejon swojej morskiej granicy, ale ich reakcja zatrzyma się najpewniej na retoryce.
Komentarze
Pokaż komentarze (4)