Jerzy Szygiel Jerzy Szygiel
1522
BLOG

Requiem, do którego nie można się przyczepić

Jerzy Szygiel Jerzy Szygiel Kultura Obserwuj notkę 8

 

 

- Requiem skomponowałem ot tak. Dla przyjemności, jeśli mogę tak powiedzieć… Być może chciałem instynktownie wyjść z konwencji, już tak długo gram to samo na pogrzebach! Mam tego potąd. Zaraz się przekonacie, kto to powiedział, ale oczywiście nie był to Mozart, do jego Requiem nie można się przyczepić. Od początku żałoby po katastrofie smoleńskiej wykonywano je już w Polsce wiele razy.

 

Dzisiaj dowiaduję się, że jutro, w dniu warszawskiej kulminacji uroczystości żałobnych, Requiem Mozarta zostanie wykonane nawet dwa razy. Pojutrze w Krakowie grać będą sami Berlińscy Filharmonicy, dar narodu niemieckiego na pogrzeb pary prezydenckiej. Ale gdyby chcieli wykonać jakieś inne requiem, to które? Niestety, do każdego można się przyczepić.

 

http://www.youtube.com/watch?v=G-kJVmEWWV8&feature=PlayList&p=8EF86C39F6DA5C74&playnext_from=PL&playnext=1&index=29

 

Za najbardziej przejmujący fragment najsłynniejszej mszy żałobnej uchodzi Lacrimosa, którą wykończony przez chorobę Mozart miał komponować dosłownie w przeddzień śmierci. Filmografia przedstawiała go nad nutami bladego i dyszącego, z uderzeniami chóru Lacrimosy w tle. W tej historii najbardziej blado wypadł jednak jego bezpośredni, legendarnie złośliwy konkurent Antonio Salieri.

 

http://www.youtube.com/watch?v=WE-B3J-n_qg&feature=related

 

On też napisał requiem, tyle, że kilkanaście lat po Mozarcie. Zdaniem wielu, w porównaniu z dziełem Mozarta, było ono „małe”, nie tylko w tytule. Lacrimosa Salierego ma nieoczekiwanie wiele lekkości, która jednak odbiera jej moc, to bezkompromisowe drganie, które słychać u Mozarta. Requiem Salierego, dość niesprawiedliwie, uchodzi tylko za ciekawostkę. W każdym razie odpada.

 

http://www.youtube.com/watch?v=WjA3wcv0nP4

 

Oczywiście Berlińscy Filharmonicy mogliby wykonać wielkie requiem Brahmsa, bo akurat to potrafią zagrać chyba najlepiej na świecie. Dla długoletniego szefa orkiestry Anglika sir Simona Rattle’a było to od początku sprawą prestiżu. Ale, głupia sprawa, tytuł może nie brzmieć mile dla polskich uszu: Ein Deutsches Requiem. Poza tym to nie ma struktury mszy i nią nie jest.

 

http://www.youtube.com/watch?v=4l672HYgzow

 

Może zespół pójdzie w stronę przeciwną i zagra po prostu Polskie Requiem Pendereckiego, które zresztą miało premierę w Niemczech? Kompozytor przeprawiał je odtąd parę razy, ostatnio okazyjnie po śmierci papieża, może nawet coś jeszcze doda. Swoją Lacrimosę poświęcił pamiętnej tragedii robotników z Gdańska, skomponował też muzykę do Katynia Wajdy. Wszystko to pasuje (może oprócz Wajdy), ale do Polskiego Requiem przylgnęła łatka „ponurego”, choć to nie powinno dziwić – ta forma muzyczna zazwyczaj jest w tonacji minorowej. Jednak nie określa się w ten sposób  innych requiem.

 

http://www.youtube.com/watch?v=dwcqIHOAD0I

 

Z drugiej strony trzeba powiedzieć, że Verdi nieźle się naciął tworząc swoją mszę żałobną, drugą po Mozartowskiej pod względem popularności na świecie. Dostał zakaz wykonywania jej w kościołach na wiele dziesięcioleci. Niby jest to klasyczna katolicka msza, ale w formie oratorium, a właściwie (jeszcze jednej u Verdiego) opery, czyli – wyszło za wesoło. Kompozytor napisał Requiem po śmierci swego bliskiego przyjaciela, poety. Kościół wydał zakaz nie dlatego, że nie uważał tej przyjaźni za niewinną. Msza się nie spodobała, bo była zbyt spektakularna. Jest to dzieło efektowne, trochę histeryczno-pompatyczne, a czasem podejrzanie „cool”. Posłuchajcie Lacrimosy Verdiego. Tu, jak w teatrze, kobieta z mężczyzną sobie dialogują…

 

http://www.youtube.com/watch?v=VWMmolrId_4&feature=related

 

Mszę żałobną dla przyjemności, właściwie z nudy, skomponował oczywiście Francuz, Gabriel Fauré. Nie wiadomo, co o tym myśleć, tym bardziej, że też należy do największych requiem w historii światowej muzyki religijnej. Trzeba powiedzieć, że autor wyrzucił co nieco z tradycyjnego układu i w ogóle nie skomponował Lacrimosy. Jego najsłynniejsza część to Pie Jesu, aria na sopran, która może być śpiewana przez kobietę lub chłopca. Requiem Fauré ma w sobie coś z kołysanki, jakby nie było dla dorosłych. Polskie Słowiki z Poznania słynęły z jego znakomitych wykonań. W Internecie można znaleźć wideo, na którym widać, jak szef chóru dotyka chłopca, właśnie po Pie Jesu. To się może kojarzyć nie z tymi aktualnościami, co trzeba.

 

http://www.youtube.com/watch?v=Qplk3PL-ltw&feature=related

 

W pierwszej lidze jest jeszcze wielkie Requiem wojenne Brittena, ale jest chyba nadto współczesne i nie bardzo pasowałaby do kraju, który prowadzi wojny. Lacrimosa Brittena jest uniwersalistyczną antywojenną skargą. Nie jest jasne, czy byłoby politycznie grać coś takiego.

 

Britten napisał też operę Śmierć w Wenecji, na podstawie opowiadania Tomasza Manna, o platonicznej miłości do prawdziwego Polaka. I tu – jak gdyby nigdy nic - zbliżamy się do utworu, który mogliby zagrać w niedzielę Berlińscy Filharmonicy. Ale wcale nie chodzi o lewicowego pacyfistę Brittena, tylko Żyda Mahlera, który ze wszystkimi się kłócił. Pewnie pamiętacie Śmierć w Wenecji Viscontiego i przede wszystkim Adagietto Mahlera z jego Piątej Symfonii, które niesie ten film.

 

http://www.youtube.com/watch?v=69ctu9RG6Y0

 

Jest to najspokojniejszy utwór na świecie, grany sehr langsam, ale jest w nim zaszyfrowana Lacrimosa tak gwałtowna, że sam Mozart pewnie otworzyłby usta. Grano je na mszy żałobnej Roberta Kennedy’ego, więc jest precedens. Tak się składa, że sir Simon Rattle kocha „miłość i śmierć” w muzyce Mahlera, jego Filharmonicy mogliby grać Adagietto nawet bez nut. Tak mi się wydaje, że właśnie ono byłoby najlepsze, żadne requiem. Przydałaby się łagodna chwila w świecie, w którym, jak się ostatnio przekonaliśmy, ciągle ktoś się czegoś czepia.          

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Kultura