Wielki Szu Wielki Szu
410
BLOG

Golden State Warriors mistrzami NBA!

Wielki Szu Wielki Szu Koszykówka Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

       Stało się! Stephen Curry i MVP Finałów Andre Iguodala przywrócili status mistrzów NBA (Amerykanom ten tytuł nie wystarcza, więc nazywają mistrzów NBA Mistrzami Świata) drużynie Golden State Warriors! Fani klubu z Oakland musieli długo czekać na tą chwilę - ostanio cieszyli się z upragnionego tytułu dokładnie 40 lat temu, kiedy GSW prowadzeni przez Ricka Barrego, pokonali w Finałach Washington Bullets 4:0. Tym razem spacerku juz nie było i GSW zwyciężyło z Cleveland Cavaliers 4:2 w bardzo emocjonującej serii.

        Klub z Oakland to zaledwie trzecia drużyna - obok New York Knicks i Boston Celticks - która występuje w NBA od początków jej istnienia. To czwarty tytuł w historii klubu - poprzednio zdobywali mistrzostwo w 1947, 1956 i 1975. Obecny sezon pod wieloma względami był dla nich wyjątkowy. Zakończyli rywalizację z najlepszym bilansem w lidze; Stephen Curry został wybrany MVP (Most Valuable Player) sezonu i ustanowił rekord NBA pod względem ilości celnych trójek w sezonie; Steve Kerr zajął drugie miejsce w głosowaniu na trenera sezonu, a Klay Thompson ustanowił rekord NBA zdobywając 37 punktów w jednej (!) kwarcie meczu. Dla większości komentatorów i analityków byli murowanymi kandydatami do zwycięstwa, co pierwsze trzy rundy Playoffs tylko potwierdziły. GSW pokonali kolejno New Orleans Pelicans 4:0, Memphis Grizzlies 4:2 i Houston Rockets 4:1. Wydawało się, że Finał będzie formalnością, ale LeBron James na to nie pozwolił i dzięki temu mogliśmy obserwować jeden z najbardziej niezwykłych, indywidualnych występów w historii Finałów NBA.

        Można w zasadzie powiedzieć, że to był finał GSW vs. LBJ. LeBron notował średnio: 35.8 pkt, 13.3 zbiórek i 8.8 asyst na mecz! Grał po 45 minut w trwającym 48 min. spotkaniu. Zaliczył dwa Triple Double w tej serii (w tym jedno z 40pkt. jako dopiero drugi zawodnik w historii NBA - 40pkt, 14zb. 11as).  Robił wszystko co mógł, aby doprowadzić Cavs do zwycięstwa. Jednak koszykówka to sport zespołowy i nawet Michael Jordan zaczął zdobywać tytuły dopiero, kiedy u jego boku zaczął grać Pippen. Jako, że Amerykanie kochają się wprost w statystykach, to wyliczyli, że zawodnicy wspierający Jamesa w Finałach są pod kątem efektywności 60 ekipą na 62, które pojawiły się w całej historii Finałów! To pokazuje, dlaczego LBJ jest na chwilę obecnie najlepszym koszykarzem świata. Tylko dzięki jego wysiłkom drużyna, która została bardzo osłabiona w wyniku kontuzji kluczowych graczy pierwszej piątki (Irving i Love), wygrała 2 z pierwszych 3 meczów i mogła poważnie myśleć o zgarnięciu pełnej puli. Jednak wtedy sprawy w swoje ręcę wziął Steve Kerr.

        Steve Kerr to stary wyga, który w NBA niejedno przeszedł. Zdobył 5 tytułów mistrzowskich (jako zwodnik; 3 obok MJ w Chicago Bulls, 2 w San Antonio Spurs), więc o Finałach co nieco wie. Po meczu nr 3 (jego drużyna przegrywała 1:2), dokonał jednej, jak się okazało kluczowej, korekty w składzie. Znacznie obniżył skład i w miejsce potężnego centra Andrew Boguta wprowadził weterana Andre Iguodale - fantastycznego obrońcę, zespołowego gracza o bardzo wysokim koszykarskim IQ. Iggy odwdzięczył się trenerowi w sposób, jakiego chyba nikt nie podejrzewał. Intesywność obrony w kryciu LBJ przez Iguodalę odmieniła losy Finałów. James dalej zdobywał mnóstwo punktów, ale porzebował do tego oddawania znacznie większej ilości rzutów (jego skuteczność spadła do ok 35%, kiedy był kryty przez Iguodalę). Oczywiście zburzyło to efektywność Cavs w ofensywie i w znacznym stopniu ułatwiło sięgnięcie po tytuł Warriors. Andre Iguodala został doceniony - otrzymał nagrodę MVP Finałów i stał się pierwszym w historii (!) zawodnikiem , który otrzymał to trofeum nie będąc graczem pierwszej piątki we wszystkich meczach Finałów (w pierwszych 3 wchodził z ławki). Iggy zdobywał średnio w Finałach: 16.3 pkt., 5.8 zb. i 4.0 as., jednak te statystyki nie oddają w pełni jego wkładu w zwycięstwo.

        Stało się to, co większość osób interesujących się NBA, przewidywała już od dłuższego czasu. Szkoda, że Cavs przystępowali do Finałów poważnie osłabieni, bo pomimo heroicznych wystepów LBJ, to Warriors okazali się lepszą drużyną. Golden State załużyli na ten tytuł prezentując przez cały sezon fantastyczną koszykówę - zepołową, kreatywną. Są młodym zespołem, który może jeszcze wiele zdobyć i niejeden raz zaskoczyć świat swoją wizją koszykówki. Szkoda trochę Lebrona, bo zapewne pojawią się dyskusję, które będą podważały jego wielkość jako koszykarza. Znajdą się tacy, którzy będą przypominać, że to już 4 przegrany (z 6) finał przez Jamesa (drugi z Cavs oraz dwa z Miami Heat), co nie zmienia faktu, że mamy ogromne szczęście oglądać tak fantastycznego zawodnika, który na nowo zdefiniował pozycję skrzydłowego w NBA. Pamiętajmy, że koszykówka niezmiennie jest sportem zespołowym i bez zgranego kolektywu niewiele można w niej osiągnąć. GSW - LBJ 4:2. Gratulacje Oakland!

 

Wielki Szu
O mnie Wielki Szu

Pełen wątpliwości.....

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Sport