"Car i Boh”-to znane na wschodzie dzisiejszej nawet Polski w pełni ironiczne powiedzenie/idiom nie jest bynajmniej wymyślone z niczego. Oddaje ono bowiem istotę - poznaną tam z czasów niewoli moskiewskiej – istotę stosunku Rosjan do swego cara. Nic lepiej też niż pewien „wzruszający” opis uczenia 25-lecia zwycięstwa Rosji nad Napoleonem, jaki odbył się 29 grudnia 1839/10 stycznia 1840 roku przed pominkmami feldmarszałka Barclay de Tolly oraz Kutozuwa-Smoleńskiego w Petersburgu , nie oddaje tegoż stosunku narodu moskiewskiego do swego cara.
Otóż puenta tegoż wydarzenia została ujęta następująco: „Wszyscy zaś, którzy byli na tej wielkiej i rozrzewniającej uroczystości, ożywieni byli myślą, że w oczach i sercu ruskiego cara nie zginie żadna osobista jemu i ojczyźnie usługa, i że każdy wielki czyń poddanego, jak kropla, która padła do morza, przerabia się na perłę, służącą do upiększenia cesarskiej korony.
Wszyscy wojacy, patrząc na pomnik wdzięczności monarchów ku służbie wiernych poddanych, powtarzali w głębi swych dusz:
„Bóg modlitwy a Cesarz służby, nigdy bez skutku nie zostawi." "(За Богомъ молитва, а за Царем служба не проподаетъ.)”
Wniosek wydaje się być oczywisty. Jak trzeba ufać Bogu, tak trzeba też – według Moskwy- zaufać i swemu carowi.
@copyright Marek Rutkowski
PS uwaga na ewentualne manipulacje, prowokacje i przekłamania, jakie mogą pojawiać się we wpisach na tym blogu
Inne tematy w dziale Kultura