Okazuje się, iż jeszcze w połowie XIX wieku polscy urzędnicy pracujący na terenie Ziem Zabranych byli w stanie jawnie, a nawet z bronią w ręku,.in. przeciwstawić się władzy moskiewskiej, i to jeszcze na terenie sądu. Przypadek taki dotyczył oficjalisty kancelaryjnego 3 stopnia, Leopolda Gołembiowskiego, który „podczas znajdowania się w służbie, w Sądzie Ziemskim Surażskim(na wschodzie Białorusi, w dawnym województwie witebskim, tużź przy dawnej granicy Rzeczypospolitej z Moskwą), przez swawolę zranił wystrzałem drobnego śrotu żołnierza Ignatjew”.
Za ten czyn został on w roku 1849 skazany na oddanie na szeregowca w sołdaty, gdzie jednak uczyniono go w krótkim czasie „zupełnie niezdatnym do służy”. W związku z tym w roku 1854 został on zdymisjonowany, a dzięki późniejszemu wstawiennictwu i staraniom matki przywrócono mu z czasem prawo do wejścia do służby cywilnej.
Opisany wypadek nie był to może „ostatni zajazd na Litwie” ale na pewno jeden z ostatnich przykład zbrojnego warchostwa w sądzie.
Jak zatem widać, polska szlachta zajmująca w połowie XIX wieku ogromną większość stanowisk na terenach zabranych dawnej Rzeczypospolitej, nie tylko w wielu wypadkach zachowała swego ducha ale i poczucie pewnej niezależności, różniąc się tym samym zasadniczo od członków moskiewskiego „czynu”.
@copyright Marek Rutkowski
Inne tematy w dziale Kultura