Lasery w stylu Jeana-Michela Jarre'a
Lasery w stylu Jeana-Michela Jarre'a
Kryptos Kryptos
268
BLOG

Koncert Arcade Fire „We”: cud pod halą Torwar

Kryptos Kryptos Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 12
O ciekawej muzyce; o niezwykłych zbiegach okoliczności; o książce Iana Fleminga i dylematach młodego blogera - nietypowa relacja z koncertu

Tą relację powinienem zacząć od słów „Drogi Pamiętniczku”. W tym, co robię, jest coś eksperymentalnego, a nawet bezczelnego. Zacznijmy od tego, że koncert, o którym piszę, odbył się dwa miesiące temu - 1 października 2022 r, o godz 19:00. W świecie internetu to cała wieczność, prawda? Kto to widział, by robić coś takiego?! Ale zaczekaj, Drogi Czytelniku, nie przerywaj lektury! Za moim wpisem kryje się naprawdę świetna historia! Zatem posłuchaj…

    ...uśmiecham się pod nosem. Czasem młyny mediów mielą powoli. W tym momencie przypominają mi się liczne czasopisma naukowe, gdzie recenzje uczonych tomów publikuje się po kwartale albo nawet po roku. Albo reportaż Wojciecha Cejrowskiego „Piechotą do źródeł Orinoko”, gdzie autor opisuje swoje przygody sprzed… 20 lat. Tak, Drogi Czytelniku, dziś będzie nietypowo. Dla ułatwienia dygresje takie oznaczę kursywą. Powróćmy zatem do głównego wątku…

    Pewnego dnia do redakcji radia, w której pracowałem (ale w wyniku przykrych zdarzeń już nie), przyszedł jeden z publicystów prowadzących audycję poranną. Oznajmił nam, że ma bilety na koncert Arcade Fire w ten weekend. „Dyrektor nas lubi, to nam daje takie gratisy.” – tłumaczy. Przyznam szczerze, że nie znałem tego zespołu, ale po szybkiej „telekonsultacji” z młodszym rodzeństwem zgłosiłem się po te bilety. Po kilku minutach dziennikarz pokazuje mi SMSa od szefa hali Torwar „Okej, załatwiam trzy bilety na nazwisko [STRENG GEHEIM]”.

    To dobry moment, żeby wyjaśnić, czym jest Arcade Fire. Zespół powstał w 2003 r., pochodzi z Kanady i gra art-rock oraz baroque pop. Są bez wątpienia reprezentantami tzw. „sceny niezależnej”. Trzonem zespołu jest małżeństwo Win Butler i Régine Chassagne. Arcade Fire słyną z bogatego instrumentarium  (syntezatory, waltornia, ksylofon i wiele innych) oraz widowiskowych koncertów. Ciekawym epizodem w karierze Arcade Fire jest też ścieżka dźwiękowa do filmu Spike’a Jonze’a „Ona”. Koncert na Torwarze promował ich najnowszy album „WE”.

    Minęło kilka dni. Razem z młodszymi braćmi spotykam się pod halą Torwar. Idę do kasy, a tam okazuje się, że biletów dla mnie nie ma! Na nic moje wyjaśnienia, powoływanie się na najwyższe instancje. Wszystko było załatwione, ale jak widać – tak naprawdę nic nie było. Oznajmiam moim braciom smutną prawdę. Telepie mnie w żołądku; chciałem załatwić im miły wieczór, a tu porażka. I wtedy oni mi mówią: „Była tu przed chwilą jakaś dziewczyna i dała nam bilety na koncert Arcade Fire – o, tam stoi!".  Po krótkiej rozmowie okazało się, że koncert w Warszawie jest ostatnim z trasy promującej album „We” i rozdawane są darmowe bilety, żeby hala była pełna. I ja też taki dostałem! Dostaliśmy bilety, i to na płytę przed sceną! Czasem ślepej kurze naprawdę trafi się ziarno!

    I zaczął się koncert…

    …ale długo nie mógł się zacząć. Najpierw czekał nas support, a przedtem... support supportu,  czyli DJ, którego zadaniem było umilić nam oczekiwanie. Wprawdzie nie jestem pasjonatem clubbingu, ale dobrze miksował muzykę i miło było trochę się pobujać przed koncertem. Potem przyszło mi usłyszeć „właściwy support” – haitański zespół Boukman Eksparyans. Był to – powiem to bez wahania - najciekawszy support, jakiego wysłuchałem w swoim krótkim życiu. Jak twierdzi internet, Boukman Eksparyans ma w swoim kraju status legendy, a to ze względu na ich wyraźny sprzeciw wobec dyktatury Duvalierów. Ich obecność zapewne nie była przypadkowa, gdyż pani Chassange wychowała się w Quebecu, ale jej rodzina pochodzi właśnie z Haiti (Arcade Fire wspiera liczne akcje humanitarne na rzecz tego państwa). Boukman Eksparyans grali naprawdę ciekawą, lecz niestety nieobecną w naszych mediach muzykę, którą w ich kraju określa się mianem „mizik rasin”. Dla laika takiego jak ja brzmiało to jak połączenie reggae, afrobeatu (granego n.p. przez zespół OSIBISA) i latynoskiego rocka w stylu Carlosa Santany. Jest to oczywiście ignorancją z mojej strony (nie wdając się w szczegóły - Haiti to takie „karaibskie Węgry”, coś całkiem osobnego), ale nie mogę inaczej tego podsumować. Dość, że to była fantastyczna muzyczna mieszanka.

    Potem znowu pojawił DJ i prezentował swoje hity. Myślę, że nie tylko ja zacząłem się zastanawiać – gdzie są muzycy? Wiele osób po prostu usiadło na murku wokół płyty. Faktycznie, co za dużo, to niezdrowo. Ja też postanowiłem poczekać i zabrałem się do lektury „Casino Royale” Iana Fleminga.

    Książkę skończyłem kilka dni po koncercie. Jeśli ktoś się zastanawia nad przeczytaniem książek o Bondzie, to gorąco zachęcam. Proza Fleminga niebywale treściwa i wręcz promieniuje klimatem „zimnej wojny”. I nie wierzcie ludziom, który twierdzą, że Bond grany przez Daniela Craiga najlepiej oddał postać z książek. To nieprawda. Wydarzenia w „Casino Royale” bardziej przypominają filmy Hitchcocka niż jakikolwiek film o Bondzie. Twórczość Fleminga ma dwa przesłania: 1. Życie szpiega – nawet takiego z dwoma zerami – jest smutne i pełne bólu; 2. Komuniści są zagrożeniem. Filmy zaś nastawione są na akcję, żarty i wspieranie aktualnej polityki państw NATO. I to nie jest moja teoria spiskowa, a obserwacja – w czasach tzw. „odprężenia” James Bond  połączył siły z piękną radziecką agentką („Szpieg, który mnie kochał”), z kolei za czasów Reagana walczył z szalonym rosyjskim generałem planującym III Wojnę Światową („Ośmiorniczka”).

    Wróćmy jednak do tamtego październikowego wieczora. Dwugodzinny (!) support wreszcie dobiegł końca. Nagle zaczęło grać wykonane z przezroczystego plastiku pianino na podeście na środku płyty. Nietrudno było się domyślić, że to pianino będzie na tym koncercie jak strzelba z dramatu Czechowa, co „w pierwszym akcie wisi, a w trzecim wystrzeli”. No i w końcu wyszli oni - Arcade Fire. Oklaski przetoczyły się przez Torwar.

    Wystarczy przesłuchać choćby jedną piosenkę Arcade Fire, by zrozumieć, jak wielka muzyczna energia w nich drzemie. Tą energię widać było także w trakcie koncertu w Warszawie.  Artyści zagrali (jak to bywa na trasach koncertowych) zarówno stary, jak i nowy materiał. Myślę, że fani zespołu byli zadowoleni – na występie można było usłyszeć zarówno przebój „Reflektor”, posępną pieśń „My body is a cage” (rozsławioną dodatkowo przez skandalizujący serial „Euforia”) czy skoczne „Everything Now”. Z najnowszej płyty „WE” uwagę zwraca z pewnością „Age of Anxiety, part II – Rabbit Hole”. Jestem przekonany, że ten utwór będzie po latach uważany za jeden z największych hitów Kanadyjczyków. Kiedy go zagrali, cały Torwar zaczął skakać! Tak ożywioną publiczność ostatni raz widziałem na koncercie The Rolling Stones w Pradze. Wówczas wystrzeliła „strzelba Czechowa” – Régine Chassagne, odziana w ekstrawagancki kostium, weszła na małą scenę i, wciąż śpiewając, stanęła na przezroczystym pianinie. Rzeczone pianino nie było atrapą – Win Butler wskoczył za nią i zaczął na nim grać.

    Arcade Fire lubuje się w efektownych koncertach. Oczywiście nie mówimy o przepychu w stylu Prince’a czy Madonny; chodzi mi bardziej o styl Jeana-Michela Jarre’a. Był dym, były lasery, a nawet balony; kula dyskotekowa, fantazyjne kostiumy, no i oczywiście wspomniane już przeze mnie specjalne pianino.  W przypadku popowych gwiazd takie triki mnie rażą, ale… Arcade Fire nie jest zespołem popowym! Ich muzyka jest znakomicie aranżowana i wykonywana z wielką wirtuozerią. W zespole grają multiinstrumentaliści, którzy co jakiś czas zmieniali swoje stanowiska na scenie: np. Win Butler grał raz na keyboardzie, a potem na gitarze – a z tyłu za konkretny beat odpowiadały dwie perkusje.  Ciekawej muzyce towarzyszyły równie niebanalne teksty. Ich sposób na muzykę przypomina mi takie legendy, jak Peter Gabriel, Kate Bush, Yes, Marillion, Electric Light Orchestra, Supertramp, a w Polsce – właśnie tak! – Czesław Niemen.

    Koncert był naprawdę olśniewający, ale mam jednak kilka zastrzeżeń. Po pierwsze, realizacja dźwięku. Jest to problem nie tylko w polskich filmach, ale niestety również w salach koncertowych. O ile DJa i Boukman Eksparyans było dobrze słychać, to w wypadku Arcade Fire mieliśmy do czynienia z istną „kurtyną dźwięku”. W zespole gra uznana skrzypaczka, Sarah Neufeld. W Warszawie nie tyle grała, ale wręcz wymiatała na tych skrzypcach, jakby chciała być drugim Wieniawskim. Szkoda tylko, że jej gry nie byłem w stanie usłyszeć. Tak samo jak akordeonu, ksylofonu i innych instrumentów, na których umieją grać muzycy z Kanady. Doszło do muzycznego „friendly fire”. Po drugie – jak wspomniałem wyżej, na koncert czekaliśmy 2 godziny. Rozumiem, że przygotowanie efektów specjalnych i instrumentów może trochę potrwać, ale bez przesady. Wydaje mi się, że tak długi „rozbieg” (plus stanie w kolejce pod halą) mógł  niejednego widza zmęczyć.

    Nie zmęczyli się z kolei – albo świetnie to ukrywają – muzycy z Arcade Fire. Grali wytrwale przez 2,5 h. Na dodatek mieli świetny kontakt z publicznością, pełen luzu i ciepła. Po finałowym numerze zaoferowali najbardziej wytrwałym bonus: wzięli swoje instrumenty w dłonie, zeszli na płytę i zrobili tam mały „koncert gęsiego” – że tak to nazwę.

    Po 5 godzinach w hali powiem Wam jedno. Arcade Fire wręcz oczarowuje – swoją energią, talentem i klasą. Ich najnowsze kompozycje są rewelacyjne i z pewnością warto zaopatrzyć się w ich najnowszy krążek, a także poszukać nagrań koncertowych. Na żywo ich piosenki nabierają dodatkowego blasku.

    Na koncercie tym byłem 1 października 2022 r.. W tym czasie intensywnie pracowałem (miałem np. przyjemność relacjonować dla jednej z „moich redakcji” uroczystość 40-lecia pisma „Nowa Fantastyka”) ale to temat na inną opowieść. Pogodziłem się z tym, że nie napiszę o tym koncercie, o nieoczekiwanym bilecie, o znakomitej muzyce Haitańczyków. Ale… z drugiej strony ta opowieść cały czas we mnie siedziała. Postanowiłem więc, że jednak dam jej szansę. Rozumiecie?

Kryptos


Arcade Fire, „WE”, wyd. Sony Music Entertainment, 2022

Tagi: #muzyka #arcadefire #artrock #baroquepop #kanada #haiti #boukmaneksparyans #torwar

Zobacz galerię zdjęć:

Boukman Eksparyans
Boukman Eksparyans Tu też "Strzelba Czechowa" Arcade Fire w pełnej krasie To jest ten DJ
Koncert Arcade Fire - zdjęcia autora
Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj12 Obserwuj notkę
Kryptos
O mnie Kryptos

Witaj, Drogi Gościu, na moim blogu.   "Szuflada Kryptosa" realizuje koncepcję dziennikarstwa obywatelskiego. Wpisy umieszczam za darmo, w wolnej chwili, bo tak lubię i chcę tak robić. Sztuka, literatura, wielkie idee, sprawy poważne i niepoważne - to wszystko znajdziesz w tym miejscu! "Szuflada Kryptosa": twój ulubiony blog hobbystyczno-humanistyczny!  Zapraszam do lektury! [zdjęcie w tle: Pixabay, zdjęcie profilowe autorstwa Kryptosa i Pawła P.]

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Kultura