Rząd postanowił zwiększyć kwotę wolną od podatku do 8 tys. zł. Co prawda na razie tylko dla osób najsłabiej zarabiających, więc większość z Was tego pewnie nie odczuje, ale i tak na usta ciśnie się słowo "nareszcie!". Generalnie jestem z tych, którzy uważają, że jak w budżecie państwa są jakieś nadwyżki, to zamiast je rozdawać wśród obywateli, powinno się im raczej mniej zabierać w formie podatków.
W tej sytuacji jest jednak pewien problem. W budżecie nie ma nadwyżek. Obecnie wykonanie jest co prawda bardzo dobre, ale na koniec roku i tak będziemy mieć spory deficyt, choć nadal niższy niż planowano. Na przyszły rok natomiast zaplanowano, że nadwyżka wydatków nad dochodami wyniesie około 2,7 proc. wartości PKB. I to przy doskonałej koniunkturze.
W tej sytuacji przypomina się stare powiedzenie -- obniżka podatków bez analogicznego cięcia wydatków nie jest żadną obniżką. A wydatków mamy coraz więcej. Zastanawia mnie więc, czy faktycznie z rosnącej kwoty wolnej od podatku aż tak bardzo się cieszę.
Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka