'Czasem właśnie spełnienie fantazji jest największym koszmarem' to powiedzonko Žižka idealnie pasuje do lewicy przed wyborami w Grecji. Największym koszmarem dla lewicy byłaby właśnie radykalna lewica u władzy, do czego może dojść w Grecji, jeśli partia Syriza osiągnie dobry wynik.
Dopóki radykalna lewica funkcjonuje jedynie w enklawach akademickich, dopóki jest jedynie rozrywką grupki inteligentów, którzy organizują sobie konferencje, piszą nieczytane przez nikogo książki i artykuły, albo organizują niszowe seminaria - sytuacja lewicy jest ok. W warunkach izolacji w małej akademickiej enklawie lewica może sobie snuć swoje pensjonarskie marzenia o komuniźmie czy sprzeciwiać się złowrogim trendom współczesnego kapitalizmu. Te marzenia są przez reszte społeczeństwa uważane za oderwane od rzeczywistości i pozbawione znaczenia. Definicja rzeczywistości jest oczywiście kwestią arbitralną, niemniej jednak definicje te ustala więkaszość. Lewicowe myślenie od społecznie definiowanej rzeczywistości odstaje, a więc nie ma żadnego społecznego wpływu.
Co innego jednak, gdyby lewica znalazła się u władzy. Taka opcja wydaje się możliwa obecnie w Grecji, i tą opcje w pełnym nadziei oczekiwaniu analizuje Žižek w opublikowanym wczoraj eseju w London Review of Books. Žižek powtarza swój znany slogan: "tylko lewica, może uratować Europe i demokracje przed neoliberalnymi technokratami". Argument ten jest słuszny in abstracto: faktycznie prawdą jest, że władza technokratów różnego rodzaju (brukselskich, ale także różnego rodzaju analityków ekonomicznych, ekspertów itd) jest niekompatybilna z demokracją. Žižek ma racje, gdy pisze, że dziś w Europie wolny wybór jest ok, ale tylko wtedy jeśli to jest właściwy wybór. Jeśli tylko ktoś głosuje na niewłaściwą, radykalną partie (jak zapewne zrobią Grecy), albo sprzeciwia się czemuś, czemu nie można się sprzeciwiać (jak Irlandia i traktat lizboński), to wtedy taki wybór trzeba powtórzyć.
Problem w tym, że ta krytyka współeczesnych technokracji ma sens tylko w zamkniętej enklaie czytelników London Review of Books. Ogólne bajdurzenie o tym, że demokracja jest zagrożona na niewiele się zda w obliczu samych technokratów, i zapewne właśnie o tym przekona się grecka radykalna lewica czyli partia Syriza. Powiedzmy, że taka Syriza dojdzie do władzy. Co dokładnie może zrobić? Podwyższyć podatki? Świetny pomysł, tyle, że to i tak nic nie da, bo każdy wie, że połowa Greków podatków i tak nie płaci, podwyższanie ich jeszcze ten problem zaostrzy. Poza tym Grecy i tak nie mają z czego tych podatków płacić. Wystąpienie ze strefy euro w proteście przeciwko europejskim technokratom? Ok, świetny pomysł, tyle, że to i tak nic nie da, bo pozostaną kredyty do spłaty, koszt tych kredytów nagle stanie się jeszcze wyższy bo drachma na pewno będzie miała niekorzystny kurs wobec euro.
No dobrze, ale to są wszystko jedynie półśrodki, Žižek tak naprawde po cichu marzy o czymś innym. Marzy się mu komunizm. To marzenie kwitnie właśnie w lewicowej enklawce, na stronach książek, których nikt nie czyta, na korytarzach uniwersyteckich, w różnych niszowych czasopismach i na zamkniętych seminariach. Przez ostatnie kilkanaście lat lewica wypracowała już odpowiedzi na zarzuty krytyków komunizmu. Część z nich opiera się na prostej ironii i wyśmiewaniu rozumowania tych, którzy od razu roztaczają wizje archipelagu Gułag w reakcji na słowo komunizm. Dla zachodnich marksistów komunizm to nie musi być Gułag, ich marzenia są inne, bardziej ekscytujące, komunizm oznacza dla nich zmiane, rewolucje, sprawiedliwość społeczną, jednym słowem coś nowego, coś innego, coś piękniejszego.
Wyobraźmy sobie więc co działoby się gdyby Syriza chciała wprowadzić bardziej radykalny program lewicowy, czyli powiedzmy likwidacje własności prywatnej. I nie oparłaby się przed terrorem. Terror byłby nieunikniony. Jeśli mam basen i samolot, a ktoś chce mi go zabrać, to będę się bronił, wynajme sobie bojówke, i przeciwstawie się policji. Sam terror też został już na lewicy zdemistyfikowany. Od kilkunastu lat "wiemy" już dzięki Žižkowi, że terror nie musi oznaczać nic złego, że to jest czasem sprawiedliwa forma wymierzenia sprawiedliwości, a lęk przed terrorem to burżuazyjna ideologia. Otóż problem w tym, że w takiej sytuacji lewica musiałaby opuścić swoją enklawe i otwarcie tą przemoc poprzeć. Czy Žižek taki terror by poparł? I właśnie tutaj zaczyna się pewien koszmar i dylemat.
Jeśli nie, to byłaby to zdrada lewicowych ideałów i marzeń, które gdzieś tam po cichu lewica snuje. Jeśli tak, to nie ma to nic wspólnego z demokracją i okazałoby się, że lewicowi inteligenci są otwarcie demokracji wrodzy. Oba wyjścia są kompromitujące. Dlaczego dochodzi do takiego dylematu?
Otóż jest on nieuniknionym rezultatem sprzeczności w funkcjonowaniu akademickiej lewicy w sferze publicznej. Z jednej strony pełne hipokryzji gadanie o demokracji i jej kłopotach wtedy gdy zapraszają do TVN albo Gazety Wyborcze. Z drugiej strony ukryte, zakamuflowane marzenie o komuniźmie na łamach niszowych czasopism, których nikt specjalnie nie czyta.
Każdy widzi, że oba te stanowiska są zupełnie nie do pogodzenia. Albo demokracja albo komunizm. A jeśli demokracja to własnośc prywatna i kapitalizm. Żadnej trzeciej drogi nie ma.
pseud. i krypt.: J. S.; Krytykiełło Zachariasz; (ur. 29 sierpnia 1756 w Żninie, zm. 21 listopada 1830 w Jaszunach koło Wilna) – polski astronom, matematyk, filozof, geograf, pedagog, krytyk literacki i teoretyk języka, autor kalendarzy i poeta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka