Poszedłem wczoraj za wskazówką Łukasza Warzechy i postanowiłem samodzielnie i spokojnie pomyśleć nad działaniami państwa w kwestii katastrofy. Zdaniem Warzechy powinienem dojść do wniosku, że jakoby katastrofa smoleńska obnażyła słabość polskiego państwa. Pomyślałem sobie, ze być może słabość ta wyraża się na przykład w kwestii wraku Tupolewa, który wciąż jest na terytorium rosyjskim, co może powinno mnie w jakiś sposób, jako obywatela Polski, upokarzać.
Pomyślałem, pomyślałem, ale jednak doszedłem do nieco innych wniosków. Zupełnie nie sądzę, żeby fakt pozostawania TU-154 na terytorium Rosji dowodził słabości polskiego państwa. Nijak mnie to też nie upokarza. Porównanie zachowania polskiego państwa w tej kwestii do Żyda, któremu SS-man zrzucił czapke [cytuje tu za Rybitzkym] wydaje mi się naciągane a nawet głupie. Wystarczy zwrócić uwagę na zupełnie podstawowe rzeczy. Przede wszystkim władza państwa, nawet najmocniejszego, nawet nawiększego imperium, jest ograniczona. Na przykład ograniczona terytorialnie. Z tego względu pewne rzeczy nie leżą po prostu najzwyczajniej w świecie w gestii polskiego państwa. Jeśli na przykład wrak znajduje się w Rosji, to pozostaje on na terytorium rosyjskim i znajduje się poza polską jurysdykcją. Oczywiście Polska może się jego zwrotu domagać. To jest jednak, de facto, jedyna rzecz, którą Polska może zrobić. Kompetencje i władza państwa kończą się na jego granicach, poza jego granicami władza ta wynosi zero. Tak naprawdę jedyne co Polska może zrobić w kwestii wraku to rozmawiać z Rosjanami, ewentualnie wywierać jakąś presje i oczekiwać na odpowiedź. Można rozmawiać oczywiście na różne sposoby. Można negocjować tak jak Lech Kaczyński czy Jarosław Kaczyński, czyli tak, że żadnego efektu się nie osiąga, ale za to wszyscy dookoła się z Kaczyńskich śmieją i nikt już więcej rozmawiać nie chce. Można oczywiście przyjąć strategie tupania nogą. Można nawet zrobić jakieś manewry pod granicą rosyjską, żeby im pokazać, że my się nie boimy. Nie sądzę jednak, żeby kogokolwiek takie strategie dziś przekonywały. Jeśli już to raczej śmieszą.
Tak naprawdę warto jednak zapytać, czy faktycznie mamy jakieś rozsądne powody by robić takie wielkie zamieszanie o ten wrak. Prokuratura wielokrotnie wyjaśniała (ostatnio dzisiaj, zachęcam do lektury) że wrak został już szczegółowo przebadany przez polskich ekspertów, po raz ostatni w grudniu 2011. Wrak był badany nie raz a wiele razy. Zupełnie nie pojmuje dlaczego niektórzy są tak odporni na fakty, by twierdzić, że Rosjanie blokują do niego dostęp. Prokuratura była tam na miejscu i nikt jej żadnego dostępu nie blokował. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to rozpowszechnia po prostu błędne informacje. Rozumiem, że można mieć różne opinie, ale trzymajmy się w jakimś minimalnym stopniu faktów. Jeśli ktoś nie wie, co dokładnie się w śledztwie dzieje to nie ma się podstaw, by twierdzić, że śledztwo jest złe. Zadajcie sobie Panowie krytycy trochę trudu, spójrzcie czasem na strone prokuratury i przed wygłaszaniem szorstkich opinii sprawdzcie co dokładnie zostało zrobione a co nie.
Wracając jednak do tematu mocnego państwa. Poza ograniczeniem terytorialnym władza jest również ograniczona przez konstytucje. Konstytucja jasno określa, kto się ma czym zajmować. Dochodzenie w sprawie katastrofy ma prowadzić prokuratura a nie żadne dyletanckie komisje, nie rząd ani premier ani tym bardziej prezydent. I polska prokuratura takie dochodzenie prowadzi. Jest to suwerenne polskie dochodzenie, które wciąż się toczy. Nikt nie zostawia żadnego śledztwa Rosjanom, nikt nie zrzeka się polskiej suwerenności. Suwerenność czy siła polskiego państwa nie polega na tym, że na jego czele ma stać jakiś wszechmocny polityk, który wzystko załatwi: sprowadzi szczątki Tu-154, od razu powie kto jest winny a kto nie i wymierzy kare. Mocne państwo to państwo, w którym kompetencje i władze są ściśle ograniczone i oddzielone od siebie. Niezależnie od tego, kto w danym momencie rządzi w takim właśnie państwie żyjemy od kilkudziesięciu lat. Dobrze byłoby tego państwa bronić i czuć wobec niego pewną lojalność.
pseud. i krypt.: J. S.; Krytykiełło Zachariasz; (ur. 29 sierpnia 1756 w Żninie, zm. 21 listopada 1830 w Jaszunach koło Wilna) – polski astronom, matematyk, filozof, geograf, pedagog, krytyk literacki i teoretyk języka, autor kalendarzy i poeta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka