Niedawne expose ministra Sikorskiego przeszło bez jakiegoś specjalnego echa. Tak to już niestety jest w Polsce, że debaty o polskiej polityce zagranicznej są uznawane za mniej istotne niż jakieś spektakularne głodówki czy dzikie spekulacje o katastrofie smoleńskiej. Szkoda, że wystąpienie nie wzbudziło jakiejś większej dyskusji. Ba, nie widać nawet jakiejś większej świadomości tego, o co ministrowi chodzi.
Wygląda na to, że tym co odróżnia polityke PO od polityki PiS-u i innych rządów jest specyficzne rozumienie suwerenności, która, zdaniem Sikorskiego, wiąże się głównie z rozwojem gospodarczym ("Chcesz coś zrobić dla suwerenności Polski, to popieraj dalsze reformowanie finansów państwa"). Jedną z konsekwencji takiego rozumienia suwerenności jest uznanie, że ważniejsze od stanu armii jest oprocentowanie obligacji ("Jeden procent różnicy w cenie obligacji to 34 nowoczesne samoloty bojowe"). Oczywiście można dyskutować nad efektywnością tych deklarowanych reform finansów publicznych czy nad tym, na ile sytuacja gospodarcza jest zasługą rządu.
Dobrze byłoby się jednak przyjrzeć samej koncepcji suwerenności ministra Sikorskiego. Na plus można Sikorskiemu zaliczyć połowiczne przynajmniej zerwanie z fiksacją na geopolityce, od której nie może się uwolnić prawica. Typowe dla PiS-u postrzeganie polityki międzynarodowej jako wielkiej szachownicy, na której jedne państwa próbują ograć drugie, i na której Polska bywa nieustannie ogrywana jest dość archaiczne. Państwa narodowe i w ogóle polityka odgrywa coraz mniejszą rolę w kreowaniu wydarzeń na świecie. Obsesyjny lęk przed Rosją, wietrzenie jakichś spisków i przekonanie o wielkim jakoby wpływie Putina na bieg historii to jakiś absurdalny relikt przeszłości. Rosja nie jest żadnym groźnym ekspansywnym mocarstwem a raczej zacofanym gospodarczo i technologicznie skansenem. Pomysł budowania jakiejś tarczy rakietowej w obronie przed Rosjanami wydaje się zupełnie bezsensowny. Amerykanie mają racje, że wycofują się z tej inicjatywy. Szkoda pieniędzy na takie mrzonki.
Sikorski ma racje, kiedy twierdzi, że oprocentowanie obligacji czy wzrost gospodarczy to dziś ważniejsze wyznaczniki suwerenności niż zdolność do wypowiedzenia wojny Rosji czy, jak chcieliby zwolennicy PiS, zdolność do ściągnięcia wraku Tupolewa do Polski (zresztą nie wiadomo po co). O zasadności tej diagnozy najlepiej przekonuje przykład Grecji czy Węgier, które straciły albo tracą de facto zdolność do podejmowania samodzielnych decyzji na skutek kłopotów gospodarczych. Premier Orban może oczywiście deklarować z dumą, że nie chce być kolonią. Tak czy owak jednak sytuacja gospodarcza Węgier i tak prędzej czy później doprowadzi do tego, że warunki polityki gospodarczej będą dyktować kraje, które dadzą Węgrom kredyt.
Z drugiej strony pozostaje pytanie na czym miałaby polegać polska suwerenność w porównaniu z Węgrami. Tak naprawdę bowiem różnica pomiędzy Polską a Węgrami czy Grecją polega jedynie na tym, że w naszym wypadku rząd adaptuje neoliberalną politykę gospodarczą (np. podwyższanie wieku emeyrtalnego) dobrowolnie podczas gdy w Grecji jest to wymuszone przez kryzys.
Różne nacjonalistyczne lęki i wiązanie neoliberalnej polityki gospodarczej z ekspansją niemiecką czy francuskie wydaje się naiwne. Niemcy czy Francja same będą musiały zaadoptować te rozwiązania, przeciw którym protestują ludzie w Polsce, Hiszpanii czy Grecji. Właściwie rozwiązania te idą akurat dokładnie na przekór niemieckiemu modelowi państwa socjalnego i nie mają nic wspólnego z programem niemieckiej chadecji czy SDP.
Może więc w ogóle zbliżamy się do świata, w którym nie będzie już państw suwerennych a polityka zupełnie straci znaczenie? Jeśli minister spraw zagranicznych uznaje za priorytet oprocentowanie obligacji, to w pewnym stopniu zrzeka się własnych kompetenci. Polityka zagraniczna w takim wypadku byłaby raczej czymś w rodzaju marketingu polskich firm czy korporacji, w najlepszym wypadku, kampanią reklamową bonów skarbowych. Jaka byłaby alternatywa dla takiej polityki? Czy jest w ogóle jakaś alternatywa?
pseud. i krypt.: J. S.; Krytykiełło Zachariasz; (ur. 29 sierpnia 1756 w Żninie, zm. 21 listopada 1830 w Jaszunach koło Wilna) – polski astronom, matematyk, filozof, geograf, pedagog, krytyk literacki i teoretyk języka, autor kalendarzy i poeta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka