Jan Śniadecki Jan Śniadecki
1130
BLOG

Czekając na polskich noblistów

Jan Śniadecki Jan Śniadecki Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Przypadek tegorocznych laureatów nagrody Nobla z fizyki Andre Geima i Konstantina Novoselova powinien dać do myślenia minister nauki Barbarze Kudryckiej i posłom, którzy będą niedługo głosować nad projektem ustawy o nauce i szkolnictwie wyższym. Geim i Novoselov wpadli na trop grafenu podczas zwariowanych eksperymentów , które określali mianem "friday evening". Podczas tych zwriowanych piątkowych eksperymentów, badano m.in. lewitacje żaby, za co zresztą Geim otrzymał kiedyś IgNobla, przyznawanego za najgłupsze i najśmieszniejsze odkrycia naukowe w danym roku.  Sam grafen odkryto wykorzystując nowatorską metodę, która polegała po prostu na zdzieraniu znanego z gumek do ołówków grafitu za pomocą zwykłej biurowej taśmy klejącej. "–Nauka powinna sprawiać radość. Aby dokonać przełomowych odkryć, wcale nie trzeba przeprowadzać badań kosztujących wiele milionów dolarów" - zapewnia Novoselov (Rzeczpospolita).

W tym momencie w glowie dociekliwego obserwatora rodzi się pytanie:  dlaczego w takim razie polscy uczeni nie dostają nagrody Nobla? Jeśli pieniądze nie są najważniejsze, a niezwykłych odkryć można dokonać za pomocą taśy klejącej, której przecież u nas nie brakuje, zupełnie niezrozumiały jest fakt, że ostatnią noblistką z Polski była Curie-Skłodowska, która zresztą notabene pracowała na francuskich uniwersytetach.

Kwestia wydaje się jednak nieco bardziej skoplikowana niż się wydaje. Sugestie Novoselova jakoby pieniądze nie były najważniejsze należałoby nieco uściślić. Pieniądze w nauce istotnie nie są najważniejsze, ale tylko wtedy jeśli poziom finansowania danej dziedziny osiąga pewien minialny pułap. Jeśli jednak nakłady schodzą poniżej pewnego poziomu pieniądze znowu nabierają decydującego znaczenia. Innymi słowy, by przeprowadzić badania, za które można dostać Nobla, nie trzeba wydawać miliardów dolarów na budowę ogromnego zderzacza hadronów  Czasem wystarczy małe laboratorium, kilku oddanych doktorantów  i garść genialnych pomysłów. Jeśli jednak doktoranci nie zarabiają nic lub zarabiają tyle co sprzątaczki w supermarketach a laboratorium pełne jest sprzetów, które okres swojej świetności przeżywały za czasów  towarzysza Breżniewa, zapewne do żadnych wielkich odkryć nie dojdzie.

Niestety w polskim przypadku nakłady na naukę znajdują się właśnie poniżej tego minimalnego poziomu, poniżej którego oddawanie się nauce przestaje rozsądnym ludziom sprawiać przyjemność. Wystarczy zresztą spojrzeć na szokujące fakty, ujawnione przez samą minister nauki podczas dyskusji o projekcie ustawy na temat nauki. Otóż minister zdradziła opinii publicznej, że w Polsce tylko 35 % doktorantów otrzymuje jakiekolwiek stypendium, a kwota samego stypendium  dla tej małej grupki szczęśliwców waha się pomiędzy 1 000 a 1 300 złotych. (link tutaj) W takich mniej więcej żenujących warunkach finansowych rozwijają swoje talenty polscy uczeni. Te żenujące wynagrodzenia nie są bynajmniej sprawą błahą. Nic skuteczniej nie blokuje intelektualnej kreatywności niż bieda. Jak zwracał uwagę już Arystoteles ciekawość w ludziach budzi się dopiero wtedy, kiedy zaspokoją już potrzeby wynikające z codziennych życiowych konieczności.

Niestety wzrost nakładów na szkolnictwo wyższe w Polsce wciąż pozostaje sprawą dalekiej przyszłości. Jedyną możliwą ścieżką rozwoju naukowego pozostaje w takiej sytuacji emigracja. Droga, którą zresztą wybrali także Geim i Novoselow, którzy porzucili rodzimą rosyjską biedę dla radości poznawania, której zaznali na uniwersytetach angielskich.

pseud. i krypt.: J. S.; Krytykiełło Zachariasz; (ur. 29 sierpnia 1756 w Żninie, zm. 21 listopada 1830 w Jaszunach koło Wilna) – polski astronom, matematyk, filozof, geograf, pedagog, krytyk literacki i teoretyk języka, autor kalendarzy i poeta.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Technologie