Wiem, że politycy i zwolennicy PiS reagują alergicznie na zarzuty, że ich pomysły zagrażają demokracji. Nie sposób jednak takich zarzutów nie stawiać, kiedy słucha się wypowiedzi takich jak wczorajsze słowa Antoniego Macierewicza, szefa nowego zespołu ds. badania przyczyn katastrofy. Trzeba to powiedzieć otwarcie: ludzie którzy uważają, że nowy zespół jest dobrym pomysłem nie mają po prostu zrozumienia dla elementarnych mechanizmów demokracji. Przejawem tego niezrozumienia demokrcji jest nieustanne stawiania zarzutu w myśl którego "rząd oddał śledztwo Rosjanom". Zarzut ten jest podwójnie fałszywy. Po pierwsze to nie rząd i nie politycy mają prowadzić śledztwo. Po drugie polska prokuratura prowadzi już własne śledztwo w tej sprawie.
Europejska demokracja wspiera się na idei monteskiuszowskiego trójpodziału władz na instancje: ustawodawczą, prawodawczą i sądowniczą. Oddzielenie od siebie władzy sądowniczej od władzy ustawodawczej i wykonawczej uniemożliwia prowadzenie śledztw politycznie sterowanych. Gdyby sądy znajdowały się w rękach polityków (niezależnie jakiej partii) oponenci partii rządzącej byliby w tarapatach. Dochodzenia prowadzone przez polityków nie są nigdy obiektywne. Poza tym politycy są na ogół zupełnie niekompetentni w sprawach prawnych i nie mają doświadczenia, które posiadają prokuratorzy i sędziowie. Wszystko to sprawia, że tzw. komisje śledcze na ogół są kompromitacją demokracji, rzadko przynoszą one jakiekolwiek sensowne rezultaty. Na ogół są one jedynie areną jałowych bojów politycznych - ostatnia komisja w sprawie tzw "afery" hazardowej najlepiej tego dowodzi. Na działaniach komisji nie skorzystał nikt poza posłami w niej zasiadającymi, którzy dzięki udziale w posiedzeniach komisji byli mocniej obecni w mediach i stali się bohaterami magzynów plotkarskich (kto przed komisją hazardową słyszał o Bartoszu Arłukowiczu czy Beacie Kempie?). Niezależnie jednak od działalności komisji swoje śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura, która wyda swój wyrok zupełnie niezależnie od wszystkich debat posłów z komisji. Komisja jest więc po prostu marnotrawieniem pieniędzy podatników.
Na tym samym niezrozumieniu różnicy pomiędzy sejmem a sądem wspiera się prowadzona przez Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza krytyka śledztwa w sprawie katasrofy, z tego nieporozumienia wynika także pomysł powołania zespołu ds badania katastrofy. Wbrew absurdalnym poglądów głoszonym przez polityków PiS śledztwo w tej sprawie nie jest prowadzone tylko przez Rosjan. Politycy PiS świadomie wprowadzają w tej sprawie opinię publiczną w błąd. Polski rząd nie oddał nigdy Rosjanom śledztwa. To prawda, że Rosjanie prowadzą faktycznie dwa śledztwa w tej spawiie; jedno prowadzi prokuratura, drugie MAK. Niezależnie jednak od rosyjskich dochodzeń Polska także prowadzi dwa własne dochodzenia w sprawie przyczyn katastrofy. Najważniejsze z nich prowadzi polska prokuratura w porozumieniu z naczelną prokurtaurą wojskową. Odrębne śledztwo prowadzi Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych pod przewodnictwem Edmunda Klicha. To właśnie Klich odpowiada w pewnym stopniu za ogromny chaos informacyjny, jaki panuje w kwestii dochodzeń. Klich skarżył się kiedyś, że Rosjanie w zbyt małym stopniu udostępniają mu potrzebne materiały a Polska pełni w śledztwie rolę petenta. Nawet gdyby tak było w odniesieniu do PKBWL, której szefem jest Klich, jego wypowiedzi nie dotyczą działalności polskiej prokuratury, która prowadzi swoje śledztwo zupełnie niezależnie od komisji Klicha i zupełnie niezależnie od Rosjan. W nowym Newsweeku rzecznik prasowy prokurtury zapewnia, że polska prokuratura nie wykorzystuje dokumentów czy raportów przygotowanych przez MAK i nie sugeruje się nimi. Lamenty Kataryny, która narzeka na "niekorzystne" dla nas raporty MAK są więc pozbawione podstaw. Dochodzenie polskiej prokurtury jest zupełnie niezależne od dochodzenia MAK. Anodina może sobie mówić co chcę, nie ma to żadnego wpływu na polskie dochodzenie.
Niesamowiecie ważny jest jeszcze jeden aspekt całej sprawy. Prokuratura polska działa niezależnie od rządu. Zasada oddzielenia od siebie władzy sądowniczej i wykonawczej sprawia, że politycy zasiadający w rządzie nie powinni mieć absolutnie żadnego wpływu na dochodzenie. Premier Tusk wyraźnie rozumie tą zasadę i nie wtrąca się do śledztwa. PiS nie dojrzał jednak do demokracji i nieustannie śledztwo krytykuje podnosząc wspomniany absurdalny i fałszywy zarzut, jakoby rząd "oddał śledztwo Rosjanom". Jak już dowiodłem zarzut ten jest podwójnie fałszywy. Po pierwsze to nie rząd i nie politycy mają prowadzić śledztwo, po drugie polska prokuratura prowadzi już własne śledztwo w tej sprawie. Zresztą na marginesie warto dodać, że rząd prowadzi pewne działana na rzecz poprawy warunków prowadzenia śledztwa - wczoraj minister sprawiedliwości wrócił z Rosji. Podczas wizyty w Rosji minister przedstawił Rosjanom projekt modyfikacji do ustawy o pomocy prawnej z 1959. Właśnie ta ustawa stanowi podstawę dla badań polskich prokuratorów. Wprowadzenie odpowiednich modyfikacji do ustawy umożliwiłoby usprawnienie śledztwa. Tak właśnie powinni działać politycy, którzy rozumieją demokracje - zmieniać ustawę która reguluje pracę prawników a nie bawić się w śledczych. Polityk to nie prokurator - kto tego nie rozumie, nie rozumie działania demokracji.
Klich: Nie musieliśmy być petentem Rosjan
Podstawy prawne polskiego śledztwa
pseud. i krypt.: J. S.; Krytykiełło Zachariasz; (ur. 29 sierpnia 1756 w Żninie, zm. 21 listopada 1830 w Jaszunach koło Wilna) – polski astronom, matematyk, filozof, geograf, pedagog, krytyk literacki i teoretyk języka, autor kalendarzy i poeta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka