Polska polityka jest ostatnio zupełnie zatopiona. Z jednej strony topi ją powódź, z drugiej wodolejstwo kandydatów na prezydenta, którzy próbują przekonać do siebie wyborców hojnie częstując ich frazesami i banialukami (niestety większość z nich czyni to za pieniądze podatników). Ten nadmiar wody uniemożliwia nam dostrzeżenie naprawdę ważnych wydarzeń, które dokonują się w Europie.
Tymczasem w Unii Europejskiej pod wpływem kryzysu gospodarzczego kształtuje się dziś nowy porządek prawny i gospodarczy. Niektóre wizje tego porządku zakładają poważne ograniczenie suwerenności członków Unii. Pod wpływem przykrych doświadczeń z Grecją, Rada Europejska pod wodzą Hermana van Rompuya proponuje, by państwa strefy euro musiały przedstawiać projekty swoich budżetów przed komisją europejską. Te państwa, których budżety będą przekraczały pewne określone kwoty deficytu czy długu publicznego będą się musiały liczyć z sankcjami, np. odcięciem funduszy strukturalnych lub nawet odebraniem prawa głosu w Radzie Europejskiej. O tym, jak wielkie konsekwencje mogą mieć takie uregulowania prawne na politykę państw Unii nie trzeba nikogo przekonywać. Jest to bardzo poważne ograniczenie autonomii państw strefy euro, zapewne także cios w narodową dumę wielu narodów. W myśl tego projektu pańswa strefy euro nie będą mogły zupełnie samodzielnie ustalać własnego budżetu, ale będą musiały konsultować go z Komisją Europejską. Bruksela zyska w ten sposób mocny środek wpływania na politykę gospodarczą członków unii walutowej (bo chodzi tu tylko o państwa posiadające euro, a nie o wszystkich członków UE).
Drugim bardzo ważnym wydarzeniem, które miało miejsce w Europie, a umknęło uwagi polskiej opinii publicznej, jest decyzja o przyjęciu do strefy euro kolejnego kraju - Estonii. Ministrowie finansów UE podjęli decyzję w tej kwestii we wtorek. Do strefy euro wchodzi więc pierwsza z dawnych republik sowieckich i trzeci po Słowacji i Słowenii, kraj spośród nowych członków przyjętych w 2004 roku. Terminy wejścia do strefy euro zadeklarowali już dawno Litwini i Łotysze (planują wprowadzić euro w 2014). Polska, podobnie jak Czechy, nie ustaliła jeszcze terminu wejścia do strefy.
Oba wydarzenia prowokują do postawienia sobie pytania: jaką rolę Polska powinna pełnić w Europie? Jak szybko powinniśmy wprowadzić euro? Czy w ogóle powinniśmy je wprowadzić? Nie sposób zaprzeczyć, że jak na razie wychodzimy na posiadaniu własnej waluty całkiem nieźle, korzystają na tym przede wszystkim eksporterzy. Z drugiej strony jeśli faktycznie Rada Europejska przeforsuje swoje postulaty wejście do strefy euro będzie się wiązać z koniecznością przedstawiania własnego budżetu Komisji Europejskiej, a nawet z możliwością sankcji, w razie gdybyśmy nie spełniali oczekiwań Komisji. Nie tylko zrzekniemy się więc władzy nad własną walutą, ale będziemy zmuszeni konsultować swoje budżety z ponad-narodowymi instytucjami. A warto pamiętać, że ponad-narodowe oznacza w Unii de facto "te, w których decydują Francja i Niemcy", bo bez tych dwóch krajów nie sposób dziś nic w Unii przepchnąć.
Wiadomo już dziś, że jeśli faktycznie projekt o którym mowa wejdzie w życie może on odstraszyć od wspólnej waluty część państw, np. Wielką Brytanie. Brytyjczycy niechętnie godzą się na ograniczanie własnej suwerenności. Z pewnością nie zaakceptują pomysłu, by jakaś ponadnarodowa instytucja miała sprawdzać ich wydatki. Być może i my powinniśmy iść w ślady Brytyjczyków i zachować własną walutę? O tym, że wprowadzenie euro wcale nie jest konieczne przekonuje nas także przypadek Szwecji, która mogłaby wprowadzić euro, a wcale nie zamierza tego robić.
Z drugiej strony jednak zwolennicy wprowadzenia euro mówią, że za wprowadzeniem wspólnej waluty przemawiają względy polityczne. Tomasz Bielecki z Gazety Wyborczej już dziś straszy nas, że jeśli nie wprowadzimy euro możemy się znaleźć na peryferiach Europy. Państwa posiadające euro będą ustalać różne istotne decyzje we własnym gronie z pominięciem głosu innych państw Unii, które euro nie posiadają. Jeśli chcemy mieć wpływ na to, co się w Europie dzieje, argumentuje Bielecki, powinniśmy jak najszybciej przyjąć euro.
Byłoby świetnie, gdyby któryś z kandydatów na prezydenta zajął jakieś realne stanowisko w tej dyskusji, zamiast z naszych podatków przyczyniać się do wzrostu dochodów specjalistów ds. marketingu i pr. Wiadomo przecież, że opinia przyszłego prezydenta będzie w tej kwestii bardzo ważna. To od niego będzie zależała decyzja o euro, to od niego będzie więc zależała nasza pozycja w Europie.
Tomasz Bielecki, Europa dwóch prędkoścI, Polska na peryferiach,
FAZ, EU fordert Haushaltdisziplin
FAZ, Estonia w strefie Euro
FAZ, Bruksela będzie mocniej kontrolować budżety państw strefy euro
Marek Belka, Polska wejdzie do strefy euro kiedy będzie gotowa
pseud. i krypt.: J. S.; Krytykiełło Zachariasz; (ur. 29 sierpnia 1756 w Żninie, zm. 21 listopada 1830 w Jaszunach koło Wilna) – polski astronom, matematyk, filozof, geograf, pedagog, krytyk literacki i teoretyk języka, autor kalendarzy i poeta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka