Jak już kiedyś wspominałem*, niesłychany autorytet, jakim cieszy się Rafał A. Ziemkiewicz w kręgach narodowych katolików jest czymś głęboko zastanawiającym. Publicysta "Rzeczpospolitej" pełni w kręgach prawicowych rolę guru, za którym podążają gorliwi i oddani wyznawcy. Swój publicystyczny autorytet zbudował Ziemkiewicz głównie na brutalnych atakach na Michnika i związany z nim establishment lewicowo-liberalny.
W sobotnio-niedzielnym numerze Rzeczpospolitej (w dodatku plus minus, niestety dostęp płatny dlatego brak linka) kaznodzieja polskiej prawicy przypuszcza kolejny atak. Tym razem, trzeba przyznać, jest to atak subtelny. O dziwo, nie ogranicza się on jedynie do rozpamiętywania osobistych urazów i wyzywania oponentów od kłamców, łajdaków i GW-ien. Atak godzi tym razem nie tyle w Michnika, a raczej w innego wroga każdego dobrego Polaka: w "zblazowany salon warszawski".
Intelektualiści salonu, poucza nas Ziemkiewiecz, wymyślili sobie ostatnio niezwykle szkodliwe zajęcie. Tresują oni Polaków w poczuciu niższości i zarażają ich oikofobią czyli wstrętem wobec własnego domu, niechęcią do ojczyzny. Jak w praktyce to wygląda? Otóż salonowe "elity" trują Polaków potępiając przykre wyziewy polskiego mesjanizmu, które doszły do głosu po tragedii smoleńskiej. Ziemkiewicz odnosi się tutaj do tekstu Agaty Bielik-Robson**, która zaraz po tragedii smoleńskiej nieufnie i krytycznie odniosła się do wybuchów na pół religijnych uczuć nacjonalistycznych.
Dodam tu od siebie, że oprócz Bielik-Robson podobne krytyki wygłaszał Andrzej Stasiuk, który pisał we Frankfurter Allgemeine Zeitung o tym, że Polska jest nekrofilem wśród narodów (o czym zresztą już kiedyś pisałem tutaj). Jego zdaniem dopiero śmierć budzi życie w naszym kraju, rozpala emocje, sprawia, że wszyscy ożywają. Katastrofa w Smoleńsku "...jest rzeczywistością tak wspaniałą jak marzenie dla mojego kraju, który jak żaden inny kraj (poza może Rumunią i Meksykiem) znajduje upodobanie w śmierci, w pogrzebach, w żałobie. Od czasów romantyzmu mój naród uważa się za Chrystusa wśród narodów. Być może tak jest - z tak sformułowaną tezą trudno jest dyskutować. Na pewno jednak Polska jest nekrofilem wśród narodów" - stwierdza Stasiuk w FAZ***.
Atak Ziemkiewicza jest jednocześnie obroną mesjanizmu przed jej salonowymi krytykami, czyli przed Stasiukiem, Bielik-Robson i innymi. Wszystko to przeprowadzane jest oczywiście w kontekście niedawnej tragedii, której co poniektórzy nawiedzeni publicyści prawicowi (Terlikowski) próbowali przyprawić mesjanistyczny sens.
Niestety, jest to obrona fatalna i zupełnie nieudana. Przede wszystkim Ziemkiewicz zupełnie dezinterpertuje sens mesjanizmu. Twierdzi, że proponowana przez romantyków misja Polski jest rozumiana jako zadanie niesienia wolności innym narodom, misja wyzwalania innych od ich tyranów. Taka interpretacja polskiej tradycji romantycznej jest zupełnie nietrafna historycznie. Jest także nieadekwatna w kontekście tragedii smoleńskiej, która sprawiła, że niektórzy zaczęli powracać do mesjanizmu.
Interpretacja Ziemkiewicza nie pasuje w żaden sposób do samego historycznego mesjanizmu, którego celem było przede wszystkim nadanie sensu cierpieniom narodu, nadanie sensu śmierci i hekatombie ofiar. Mesjanizm był ostatnio reanimowy przez narodowych katolików nie po to by opowiadać o niesieniu wolności innym narodom, ale po to, by uzasadnić sens śmierci ofiar katastrofy w Smoleńsku. Wcale nie pojawiał się w tym kontekście wątek niesienia wolności, mówiło się raczej o konieczności bezsensownych z racjonalnego punktu widzenia ofiar, jakich wymaga od nas Bóg i Historia. Tego typu myślenie nie ma i nie może mieć nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem (Ziemkiewicz próbuje sugerować, że ma).
Kolejną wpadką Ziemkiewicza jest jego atak na zblazowany jakoby salon, który jakoby wpaja nam niechęc do polskości. Jego zdaniem krytyczni wobec martyrologii i mesjanizmu publicyści wpajają nam oikofobie, czyli niechęć wobec ojczyzny i domu. Twierdzenie to jest w oczywisty sposób fałszywe.
Zdrowy rozsądek i krytycyzm wobec obłędu romantyzmu, który wciąż żyje w postawach polskiej prawicy, jest czymś równie polskim jak mesjanizm. Już mój sobowtór, rocznik 1756, mówił przecież a propos dzieł pierwszych polskich romantyków:"Prawidło romantyczności (...) jest otworzoną drogą do robienia szaleńców." Czy oznacza to, że nie był prawdziwym Polakiem? Czy on też powinien zostać zaliczony do zblazowanych salonowych inteligentów? Czyż Agata Bielik-Robson i Andrzej Stasiuk, którzy nakazują byśmy poddali się narodowej terapii i pozbyli całego szaleństwa mesjanizmu, nie są kontynuatorami tej tradycji Śniadeckiego?
*Ziemkiewiczowszczyzna znowu atakuje
**Agata Bielik-Robson, Polski Triumf Tanatosa
***Stasiuk dla FAZ.
pseud. i krypt.: J. S.; Krytykiełło Zachariasz; (ur. 29 sierpnia 1756 w Żninie, zm. 21 listopada 1830 w Jaszunach koło Wilna) – polski astronom, matematyk, filozof, geograf, pedagog, krytyk literacki i teoretyk języka, autor kalendarzy i poeta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka