Jan Śniadecki Jan Śniadecki
267
BLOG

Ziemkiewiczowszczyzna znowu atakuje

Jan Śniadecki Jan Śniadecki Polityka Obserwuj notkę 120

Autorytet jakim cieszy się Rafał Ziemkiewicz w kręgach prawicowych był dla mnie zawsze czymś głeboko zastanawiającym. Tak zapewne już jest, że większość nie jest w stanie myśleć samodzielnie i potrzebuje kogoś, kto będzie myśleć za nich. W kręgach prawicowych to właśnie Ziemkiewicz pełni tą niezwykle ważną funkcję lidera, który zwalnia tych, którzy za nim podążają od obowiązku refleksji nad otaczającym światem. Najciekawsze w tym całym procesie podążania za przywódcą jest to, że ludzie na ogół zupełnie nie są świadomi swojej zależności od czyichś poglądów. Wydaje im się, że myślą samodzielnie, a tymczasem reprodukują w istocie pewne schematy wpojone im przez ich guru. Ziemkiewicz jest właśnie dla prawicy, w tym także dla ogromnej części Salonu24, takim guru, którego poglądy decydują o tym, jakie banały ludzie wypowiadają w codziennych rozmowach. Najzabawniejsza w tym wszystkim jest ta iluzja autonomii, którą posiadają kontynuatorzy Ziemkiewicza gdy wygłaszają jakieś poglądy czy komentarze, które uznają za swoje. Mają oni zapewne poczucie, że myślą samodzielnie, zupełnie nie są świadomi tego, że powielają po prostu klisze wymyślone przez guru.

W zasadzie nie miałbym powodu by sprzeciwiać się temu zwyczajowi bezmyślnego podążania za czyimiś głosem, gdyby był to głos sensowny i rozważny. W przypadku Ziemkiewicza tak jednak nie jest. Ziemkiewicz nie jest bowiem publicystą twórczym i konstruktywnym. Cała jego publicystyczna renoma jest zbudowana w zasadzie tylko na jednym: na niezwykle chamskich atakach na Adama Michnika i polityków czy intelektualistów z nim związanych.

Nie byłoby w tych atakach nic zdrożnego gdyby były to ataki merytoryczne czy rzeczowe, wynikające z jakiejś odmiennej koncepcji funkcjonowania państwa czy jakichś konkretnych różnic w spojrzeniu na pewne konkretne sprawy publiczne. Krytyka ma sens, jeśli jest rzeczowa, a nie zwrócona na, mówiąc potocznie, czyjś tyłek. Ataki Ziemkiewicza nie mają jednak na ogół nic wspólnego z rzeczowością. Przypominają one coś w rodzaju próby skopania komuś tyłka. Ich autor ma najwyraźniej mentalność brutalnego prymitywa, który najlepiej opanował język moralistyki szalikowca. Ulubionymi terminami Ziemkiewicza w jego słynnej Michnikowszczyźnie są terminy typu: łajdak, kłamca, niegodziwiec, kanalia itd itp.  Światopogląd Ziemkiewicza wydaje się być uformowany łopatą. Brak jest w nim jakiejkolwiek subtelności i świadomości niuansów i komplikacji rzeczywistości. Przy czym, każda próba wskazania na te komplikacje jest oczywiście a priori odrzucana jako przejaw nieprawości, moralnej degrengolady, michnikowzczyzny. Siła Ziemkiewicza wynika zresztą zapewne właśnie z tej wulgarnej prostoty, która sprawia, że każdy, nawet najprostszy czytelnik jest w stanie zrozumieć jego wywody.

Popularność Ziemkiewicza wynika także z jego specyficznego kaznodziejskiego stylu. Publicysta Rzepy lubi wypowiadać się właśnie w tonie pouczającym i moralizującym, podobnym do tego, który jakże często słyszymy z ambony. Ziemkiewicz nie mówi, on raczej poucza i nawołuje. Weźmy jeden cytat "Nie wygrzebiemy się z cywilizcyjnego upadku i moralnej degrengolady, jeśli nie przywrócimy znaczenia takim zapomnianym słowom, jak: przyzwoitość, uczciwość, honor czy godność. Prawość nie jest w życiu narodów luksusem; jest warunkiem ich trwania i rozwoju." (Michnikowszczyzna). Idea oczywiście równie naiwna jak fałszywa, cywilizacyjne zacofanie do prawości ma się do siebie tak jak, nie przymierzając, piernik do wiatraka. Niemniej jednak dobrze wychowanemu i pobożnemu czytelnikowi tego typu styl zaraz kojarzy się z księdzem proboszczem, a wiadomo, ksiądz proboszcz to jednak autorytet ma, więc i Ziemkiewiczowi ufać trzeba. 

Piszę o tym wszystkim akurat teraz bo właśnie przeczytałem kolejny elaborat mistrza. Jak zwykle guru jedzie po tej samej bandzie co zawsze. Obsesyjność, z jaką Ziemkiewicz powraca do tych ataków ma w sobie coś z natręctwa lub nerwicy. Kaznodzieja znowu zabrał głos, by powiedzieć to, co zawsze "Wyborcza kłamie i manipuluje" . Tym razem chodzi o wypowiedź Wajdy z niedzieli, kiedy to reżyser stwierdził, że jeden z biskupów w swoim kazaniu mówił o tym, że samolot powinien był się rozbić w środę. Ziemkiewicz ogłosił był już natychmiast w poniedziałek, że wypowiedź Wajdy była kłamstwem i pomówieniem. Tymczasem wczoraj ukazał się artykuł w Wyborczej, który próbuje bronić wersji Wajdy. Ziemkiewicz twierdzi, że artykuł ten jest przekłamany.

Otóż moim zdaniem nie jest bynajmniej taki. Trzeba jednak przyznać, że wypowiedź kapłana z Przemyśla, o którą chodzi, jest niezwykle mętna i mało konkretna. Nie mam jednak wątpliwości, że Ziemkiewicz myli się kiedy twierdzi "Bezczelność w tym, że ani w zapisie dźwiękowym, ani we wspomnianych wypisach nie można znaleźć słów, które, jak wmawia Wyborcza, mają tam być."

Ziemkiewicz nie ma racji. W zapisie dzwiękowym, o którym mowa znajdują się dwukrotnie powtórzone słowa "To (czyli katastrofa) mogło się zdarzyć w środę (czyli 7.04.2010, kiedy leciał Tusk)". Poza tym znajdują się w kazaniu słowa insynuujące, że ci, którzy lecieli w środę (czyli Tusk i ekipa) nie są prawdziwymi patriotami. Ksiądz daje do zrozumienia, że ci którzy lecieli 10.04.2010 prawdziwymi patriotami byli. Oczywiście wszystko to jest dosyć nieskładne, mało logiczne i bełkotliwe (jak to, nawiasem mówiąc, prawie zawsze w kazaniach polskich księży bywa) . Niemniej jednak da się z tego kazania odczytać ten sens, którego dopatruje się w nim dziennikarka Wyborczej.

Okazuje się więc, że tyrady guru idą w przestrzeń. Dam  jednak głowę za to, że tłumy jego kontynuatorów będą zaraz bronić go do upadłego, niezależnie od prawdziwości lub fałszywości jego tez.

pseud. i krypt.: J. S.; Krytykiełło Zachariasz; (ur. 29 sierpnia 1756 w Żninie, zm. 21 listopada 1830 w Jaszunach koło Wilna) – polski astronom, matematyk, filozof, geograf, pedagog, krytyk literacki i teoretyk języka, autor kalendarzy i poeta.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (120)

Inne tematy w dziale Polityka