Znikający Wietnamczycy czyli kontrola emigrantów

Ostatnio rozmawiałem z kolegą, który był zaniepokojony liczbą Wietnamczyków w jego sąsiedztwie. Stwierdził on mianowicie, że nie dość, że jest ich coraz więcej to nie widać żadnych wietnamskich cmentarzy w Polsce. Wytłumaczył to tym, że jak jakiś umiera to chowa się go gdzieś w dole bez śladu, a na jego paszport przyjeżdża następny. Nie są w stanie służby graniczne tego pojąć, bo wszyscy wyglądają tak samo i nazywają się podobnie. Poza tym niewielu jest w stanie z nimi rozmawiać i rozumieć o co im chodzi. Podobnie będzie z Chińczykami, których chcą do nas sprowadzić niektóre firmy, bo Polacy nie chcą za małe stawki pracować, a Azjaci owszem. Języków kantońskich się nie nauczymy tak szybko jak oni tu będą przybywać. Wniosek. Trzeba zacząć prowadzić wzorem Holandii czy Szwajcarii racjonalną politykę dla emigrantów, bo dojdzie do kolejnych niepotrzebnych sporów i nabuzowane polityką społeczeństwo zacznie szukać wrogów w innych nacjach. A wtedy jak w Paryżu zaczną płonąć samochody.

Za internacjonalną, lewicową poprawność płacą zachodnie społeczeństwa odsunięciem do ogrodzonego getta w strachu przed różnokolorową społecznością. Przykład chorego na aids Kameruńczyka-artysty bandyty wpuszczonego do kraju mimo wykrytej choroby jest znamienny.