Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
7103
BLOG

Za jednego dolara

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 200

Polską Marynarkę Wojenną kolejne ekipy kierujące resortem obrony doprowadziły do głębokiej zapaści. Stało się tak głównie za sprawą rezygnacji z programu budowy korwet typu Gawron (projektu 621) – planowana seria korwet wielozadaniowych dla PMW zaprojektowanych według koncepcji MEKO A-100 z niemieckiej stoczni Blohm und Voss w Hamburgu.

imageSiedem korwet typu Gawron wg koncepcji MEKO A100 miało stanowić podstawę sił morskich RP.

image

Zmarnowany program

W latach 1997-2001 zajmowałem w MON stanowisko sekretarza stanu pierwszego zastępcy ministra i odpowiadałem m.in. za techniczną modernizację sił zbrojonych. W grudniu 1997 r. podpisaliśmy umowę na projekt korwety wielozadaniowej (projekt 621), w 1998 r. dokonaliśmy wyboru partnera zagranicznego (Blohm und Voss) i koncepcji MEKO A-100. W okresie 1999-2000 trwały prace projektowe - w kwietniu 2001 r. zaakceptowaliśmy projekt techniczny okrętu. Zamierzaliśmy zbudować siedem korwet, wykonawcą wszystkich okrętów miała być Stocznia Marynarki Wojennej w Gdyni. Na początek miały powstać dwie korwety, a następnie w ramach rozbudowy floty kolejne pięć okrętów. Stocznia MW utworzyła konsorcjum z firm krajowych i zagranicznych, jak również zarezerwowała dużą część mocy produkcyjnej na rzecz wykonania projektu.

Umowę dotyczącą realizacji programu MON podpisał w listopadzie 2001 r., już po odwołaniu mnie ze stanowiska w lipcu 2001 r., w następstwie obciążającej mnie sfingowanej afery korupcyjnej. Mimo tego zamieszania sądziłem, że budowa serii korwet przebiegać powinna bez zakłóceń. Tymczasem moi następcy dość szybko odstąpili od zawartej umowy i zrezygnowali z pięciu jednostek typoszeregu Gawron. W grudniu 2002 r. okazało się, że projekt został ograniczony tylko do jednej, w pełni wyposażonej korwety, której budowa została rozpoczęta i wlokła się w nieskończoność, z racji na niedostateczne finansowanie. Spowodowało to zagrożenie dla płynności finansowej Stoczni MW, która wcześniej zainwestowała ogromne pieniądze w utworzenie linii produkcyjnej dla okrętów budowanych seryjnie, na zakup urządzeń i materiałów. Stocznia miała więc zablokowaną pochylnię, gdzie nic się nie działo, a pozostałe stały puste, ponieważ nie było środków na inwestycje. Pisał Mateusz Ossowski ekspert uzbrojenie morskiego: "Należy powiedzieć, że dla stoczni w Gdyni projekt budowy typoszeregu Gawron przyniósłby zyski dopiero po wybudowaniu trzech jednostek. Ostatecznie przez Ministerstwo Obrony Narodowej została podjęta decyzja o praktycznym zawieszeniu programu budowy korwety ORP Ślązak (241)". W efekcie powyższego MON doprowadził nadzorowaną Stocznie Marynarki Wojennej do stanu katastrofalnego i całkowitej upadłości. Natomiast niedokończoną budowaną korwetę postanowiono przekształcić w patrolowiec.

imageORP Ślązak - dla dokonania zmian i przekształcenia w patrolowiec wydano ok. 300 mln euro, tj. więcej, niż planowano na całą korwetę. Okręt miał wejść na uzbrojenie w 2016 r.

Kiedy powstał program budowy korwet akceptowałem założenie dowództwa PMW, że nowoczesne korwety typu Gawron będą stanowić trzon bojowy naszych sił morskich na Bałtyku, a także wzmocnią obecność w sojuszniczych działaniach NATO oraz wspólnych operacjach Unii Europejskiej. Tych korwet jednak nie ma chociaż było dość czasu by zbudować wszystkie. A z jedynym budowanym ciągle okrętem ORP Ślązak, patrolowcem, ogólna wartość bojowa polskiej floty nie ulegnie zmianie. Dziś nie mamy wartościowych nawodnych okrętów uderzeniowych (nasze dwie fregaty rakietowe typu Oliver Hazard Perry mają po 38 lat, a do tego ich systemy przeciwlotnicze są niesprawne; od momentu przekazania Polsce, do dzisiaj nie udało się ich uruchomić). Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w okrętach podwodnych – wkrótce pójdą na złom OORP Sęp i Bielik, które mają ponad 50 lat, a po nich trzeba będzie złomować „najmłodszy”, ORP Orzeł, liczący 33 lata. 

imageRosyjskie korwety projektu Bujan-M są niewielkimi jednostkami z potężnym uzbrojeniem. Zdolne do wystrzeliwania rakiet z głowicami jądrowymi - w regionie bałtyckim mogą osiągnąć cele oddalone o 2,6 tys. kilometrów.

Minister Antoni Macierewicz zapowiadał naprawę sytuacji. Marynarka Wojenna miała otrzymać kilka nowych okrętów podwodnych, do tego uzbrojonych w rakiety manewrujące – MON zapowiadał pozyskanie 3, a nawet 4 nowych OP. W siłach nawodnych miały się pojawić okręty obrony wybrzeża, typu Miecznik i okręty patrolowe, typu Czapla – łącznie sześć jednostek. Niestety te obietnice nie spełniły się, stosownych umów nie ma. MON pod kierownictwem min. Błaszczaka nie wspomina zresztą o okrętach podwodnych i wszystko wskazuje, że projekty Miecznik i Czapla też zostaną zablokowane.  

imageDwa projekty zakładały stopniowy zakup trzech Czapli i trzech Mieczników do 2022 roku. Okręty miały powstać na bazie jednej platformy, m.in. na kadłubach przeznaczonych dla korwet typu Gawron.

Za dolara, czy za złotówkę? 

W tej sytuacji pojawiły się doniesienia, że MON, wspierany mocno działaniami BBN, postanowił kupić ponad dwudziestoletnie fregaty w Australii. Wojciech Skurkiewicz, sekretarz stanu w MON, pytany o zamiar zakupu przez Polskę używanych fregat australijskich typu Adelaide, powiedział: „Mogę uchylić rąbka tajemnicy, że pracujemy bardzo intensywnie jeśli chodzi Adelaide. Oczywiście to jest kwestia przyszłości. Mam nadzieję, że w sierpniu będziemy już znać wszystkie szczegóły współpracy ze stroną australijską, która jest naprawdę bardzo otwarta na współpracę z Polską”. I dodawał: „Jestem przekonany - ja z natury jestem optymistą - w sierpniu będzie wiele ważnych decyzji. Zapowiadana jest zresztą wizyta pana prezydenta Andrzeja Dudy w Australii. Mam nadzieję, że wszystko będzie wiadome w ciągu kilku tygodni. Coś jest na rzeczy, ale poczekajmy jeszcze chwilę, bo to są negocjacje, rozmowy bardzo twarde i to nie tylko pomiędzy Polską i Australią, ale również w to zaangażowane są Stany Zjednoczone”

10 lutego 2017 r. w Gdyni zaprezentowany został dokument „Strategiczna Koncepcja Bezpieczeństwa Morskiego Rzeczypospolitej Polskiej”, opracowany w BBN przy współudziale Akademii Marynarki Wojennej oraz Rady Budowy Okrętów. Znalazł się w nim postulat wdrożenia zmodyfikowanego programu rozwoju i modernizacji sił morskich, który powinien oznaczać oparcie sił głównych floty na fregatach wielozadaniowych. 

imageNiemcy zbudowały pięć korwet rakietowych typu 130 wg koncepcji MEKO A100 za 1,5 mld euro. Budowane od 2004 r. wszystkie weszły na uzbrojenie w latach 2008-2013. W październiku 2016 r. ogłoszono, że druga partia pięciu kolejnych korwet ma zostać zakupiona w latach 2022-2025.

Oficjalnie sprawa fregat z Australii zaczęła się 23 marca 2017 r., gdy na posiedzeniu Sejmowej Komisji Obrony Narodowej występujący w imieniu Biura Bezpieczeństwa Narodowego generał Jarosław Kraszewski (Dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi) poinformował posłów, że są prowadzone „bardzo zaawansowane prace związane z pozyskaniem fregat typu Adelaida z Australii”. Wypowiedź generała była dużym zaskoczeniem dla specjalistów, ponieważ wcześniej nie informowano, że tego rodzaju rozwiązanie jest w ogóle brane pod uwagę. Od sprawy był zresztą zdystansowany MON kierowany przez min. Macierewicza. Pojawiły się w mediach informacje, że ta inicjatywa nie została podjęta przez gestora – Marynarkę Wojenną. Korespondencję w tej sprawie z Australijczykami miał natomiast prowadzić w lipcu 2016 r. sekretarz komitetu ds. koncepcji bezpieczeństwa morskiego, powołanego przy Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. 

imageW grudniu 2014 r. Izrael zamówił w Niemczech 4 nowe korwety typu Saar-6 budowane na podstawie koncepcji MEKO A100. Można je porównać do polskiego Gawrona.

W następstwie powyższego rozwinęła się dyskusja na temat sensowności pozyskania australijskich fregat. Wypowiadali się znawcy i uważający się za znawców uzbrojenia morskiego, były oczywiście głosy za i przeciw. Po zmianie na stanowisku szefa resortu, gdy ministrem został Mariusz Błaszczak, także kierownictwo MON zdawało się coraz łaskawiej patrzeć na projekt zakupu używanych fregat w Australii. Ostatecznie minister obrony występując na antenie Telewizji Trwam powiedział, że: „Zakup fregat rakietowych typu Adelaide od Australii wynika z potrzeby zapewnienia Marynarce Wojennej okrętów do działań teraźniejszych, zanim nowe jednostki zostaną wybudowane przez polskie stocznie”. Zapowiedziano, że w dniach 18-23 sierpnia 2018 r. prezydent Andrzej Duda wraz z ministrem Błaszczakiem złożą oficjalną wizytę w Australii. Jednym z celów wizyty miał być zakup dla polskiej Marynarki Wojennej wspomnianych używanych australijskich fregat rakietowych.

imageW styczniu 2018 r. w Finlandii zaplanowano budowę czterech korwet za 1,2 mld euro wg. koncepcji MEKO A-100, podobnie jak polska korweta Gawron. Zwodowanie pierwszego okrętu ma nastąpić w 2022 r.

Tuż przed zapwiadaną w Australii wizytą w dzienniku "Polska The Times" Piotr Zaremba podał, że plan zakupu fregat w ostatniej chwili pokrzyżował premier Mateusz Morawiecki. Możliwe, że premier wziął pod uwagę stanowisko środowisk stoczniowych – przeciwnikiem zakupu fregat jest minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk. Jego zdaniem zakup fregat może zahamować programy modernizacyjne marynarki wojennej dotyczące budowy nowych jednostek. Minister mówił: „My stoimy na niezmiennym i jednoznacznym stanowisku, że okręty wojenne powinny być budowane w Polsce. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby polskie stocznie budowały okręty dla polskiej marynarki wojennej”. W ocenie ministra budowa nowych okrętów dla Marynarki Wojennej to jeden z filarów rozwoju całego przemysłu okrętowego w Polsce. Minister Gróbarczyk wyraził obawę, że po zakupie fregat dojdzie to zablokowanie programów Miecznik i Czapla. Deklarował: „My chcemy przede wszystkim budować w polskich stoczniach okręty dla polskiej marynarki wojennej. Zgodnie z przyjętym programem elementem odbudowy polskiego przemysłu stoczniowego ma być budowa okrętów dla marynarki wojennej w polskich stoczniach”. 

Po tych doniesieniach ponownie głos zabrał wiceminister Skurkiewicz, który tym razem zdystansował się od planów zakupu fregat zapewniając, że: „MON nie wypowiadało się co do samego zakupu tych okrętów”. Wiceminister twierdził, że „w przestrzeni publicznej” pojawiły się sugestie jakoby to „MON jest inicjatorem tego przedsięwzięcia”. Skurkiewicz oświadczył: ”Absolutnie chciałem to zdementować”. I dodał: „W istocie minister Mariusz Błaszczak leci do Australii, będą prowadzone przez niego rozmowy. Jeżeli okazałoby się, że Australijczycy chcieliby przekazać nam te dwa okręty za symbolicznego dolara czy złotówkę, to pewnie będziemy tym zainteresowani”. 

Jednak nawet uzyskanie fregat ”za dolara” nie oznacza braku wydatków np. kupienie tylko samej amunicji (półtora jednostki ognia) będzie najpewniej kosztowało ponad 150 milionów dolarów na jeden okręt. A będą przecież jeszcze inne liczne wydatki. W raporcie Instytut Studiów Wschodnich wskazuje się: "zakup starych, używanych jednostek to wydatek porównywalnej wielkości do kosztów budowy w polskich stoczniach takiej samej liczby nowoczesnych okrętów za wszystkimi z tym związanymi korzyściami". Raport wskazuje, że ewentualny leasing jednostek sfinansowany zostanie zapewne ze środków przewidzianych na budowę̨ nowych okrętów podwodnych, gdyż koszty wynajmu nie są̨ oddzielnie uwzględnione w budżecie resortu ON. Polskie stocznie nie będą także odpowiedzialne za ich remonty skoro standardowo w przypadku takich umów, odpowiada za nie strona wynajmująca. 

Do abecadła 

Trudno to wszystko komentować, a jeszcze trudniej chyba wytłumaczyć wykonywane zakupowe wygibasy. Dowodzą one jednak jednego – modernizację techniczną sił zbrojnych RP dotyka istotna wada, decyzje o zakupie uzbrojenia są podejmowane w dziwny sposób, chaotycznie. Nie dostrzega się też sprawy zasadniczej, braku merytorycznych podstaw umożliwiających podejmowanie decyzji. Te podstawy merytoryczne powinny znajdować się w strategii obronności RP, strategii, której MON ciągle nie ma!

Charakterystyczne, że w dyskusji co do ewentualnego zakupu australijskich fregat toczono spory na temat ich wartości bojowej (taktyczne wykorzystanie) oraz możliwości działań w misjach NATO (operacyjne zastosowanie). Nikt natomiast nie zastanawiał się jaki jest strategiczny sens posiadania fregat. Można by to co prawda wywieść ze strategii obowiązujących w Polsce przed 2015 r. - według generała Kraszewskiego fregaty mają pozwolić „na budowanie swego rodzaju przyczółków do prowadzenia operacji ekspedycyjnych”. Generał Kraszewski jednak trochę się spóźnił, bowiem odnosi się do strategii nieaktualnej, odpowiedniej dla innego kontekstu geopolitycznego, gdy nie było rosyjskiej agresji na Ukrainie. To dlatego uległ zmianie nasz punkt widzenia na wykorzystanie sił zbrojnych – podstawowe zadanie to obrona własnych granic. A po drugie – wraz z utworzeniem flanki wschodniej NATO przewartościowaniu uległa polska aktywność w Sojuszu; w obszarze morskim istotną natowską strefą działań staje się Bałtyk, a więc nasze zdolności operacyjne na tym akwenie (potrzebne korwety), a nie na odległych oceanach. Uzbrajanie PMW w okręty oceaniczne (fregaty) nie ma żadnego uzasadnienia, czego zdają się nie wiedzieć w BBN i w MON. 

Wróćmy więc do abecadła. Jeśli chcemy modernizować armię wydając sensownie pieniądze na nowe uzbrojenie powinniśmy najpierw opracować Strategię Obronności RP, której nie wolno mylić ze Strategią Bezpieczeństwa Narodowego, a której też zresztą nie ma. Następnie należy dokonać Strategicznego Przeglądu Obronnego pod kątem sprawdzenia zasobów i zdolności niezbędnych dla wykonania nowej strategii obronności. W następstwie będziemy mogli opracować model potrzebnych nam sił zbrojnych, w tym zwłaszcza system dowodzenia i… dopiero wtedy stworzyć odpowiedni Program Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych. Dopiero wtedy, a nie zaczynając od końca, od zmian w obowiązującym PMT i dokonując przeglądu strategicznego nie dysponując żadną aktualną strategią, a co, jedno i drugie, w sposób tajny, przeprowadził min. Macierewicz. 

Czas też najwyższy, aby Polska w przypadku modernizacji naszych sił zbrojnych odeszła od korzystania z broni pochodzącej z demobilu, nawet tej „za 1 dolara”. Jest zresztą powszechną praktyką, że trzydziestoletnie okręty bojowe są wycofywane lub sprzedawane, gdy Polska dla swojej floty kolejny raz zamierza takie właśnie okręty kupić. To fatalne posunięcie. Czas to sobie uświadomić! 

imageKomandor Maksymilian Dura, autor ciekawych analiz ogłoszonych na portalu Defence24, pokazujących za i przeciw pozyskania australijskich fregat w pewnym miejscu zauważa, że jedna korweta Gawron, biorąc pod uwagę planowane dla niej wyposażenie i uzbrojenie miałaby większe możliwości bojowe niż wskazywane dwie fregaty Adelajde. Gdyby więc program budowy korwet projektu 621 został zrealizowany – dziś mielibyśmy wszystkie siedem okrętów, to Polska Marynarka Wojenne dysponowałaby na Bałtyku zdolnościami przewyższającymi siłę czternastu fregat Adelajde.

                                                                                                             Na razie został nam tylko martwy gawron


Opublikowano 18.08.2018 na Tysol.pl


Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (200)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo